niedziela, 19 kwietnia 2015

16.

   POV Fizz
   Nie mogę w to uwierzyć. Po prostu nie mogę. Jak on mógł? Jak mógł powiedzieć mi coś takiego? Jak mógł przespać się z Courtney, lub prawie przespać, bo wspominała coś o jakiś zaburzeniach.
   Zachichotałam. Mam nadzieję, że te jego problemy były spowodowane poczuciem winy.
   Patrzyłam na siebie w lustrze, przygryzając wargę. Po prostu nie mogę zrozumieć co się stało. Courtney jest ładna, ale przecież Ash już prawie od dwóch dni gada jakby się jej pozbyć. Co on sobie myślał, że jak się z nią prześpi to problem zniknie? Może to przez wzgląd na stare czasy? Czy on a go uwiodła? A może to on tego chciał?
   Tak wiele pytań zaprząta mi głowę. Chciałabym znać na nie odpowiedzi, a zarazem nie.
   Czemu cały czas o tym myślę? Już chciałam mu powiedzieć, że go lubię, a tu Courtney wyskakuje z jego pokoju, a on zaraz za nią półnagi. A potem jeszcze nazywa mnie królową dramatu. Czy ja naprawdę nią jestem? Czy on naprawdę mnie taką widzi? To nie powinno boleć tak bardzo, a jednak. Wszystko zawaliło się w ciągu trzydziestu sekund.
   Myślałam, że Scarlett jest zła. Ale jak Ashton mógł posunąć się tak daleko, aby prawie przespać się ze soją byłą dziewczyną. On na pewno nic do mnie nie czuje. Robił to po prostu dla zabawy, ale ja byłam zbyt głupia żeby to zrozumieć.
   Powinnam się cieszyć faktem, że Ash nigdy nie chciał się ze mną przespać. Powinnam. Ale nie mogę przestać zastanawiać się czy to dlatego, że nie jestem wystarczająca ładna dla niego.
   Nie wierzę! Czy ja naprawdę myślę o tym w pierwszej kolejności? To nie tak, że chciałabym się z nim przespać, a w szczególności nie po tym co zrobił i powiedział. Jestem po prostu ciekawa, o czym myśli.
   Nie mam teraz tyle odwagi, żeby wyjść z pokoju i się z tym zmierzyć.
   Resztę dnia spędziłam w pokoju, wysyłając SMS-y, grając w gry i słuchając muzyki.
   Kiedy mama przyszła do pokoju spytać się co chcę na obiad, powiedziałam, że nie jestem głodna i żeby zapytała chłopaków.
   Oczywiści nie obyło się bez pytań, ale w końcu zdała sobie sprawę, że potrzebuję chwili przerwy od facetów, więc zasugerowała wyjście do restauracji.
   Nie zadawała więcej pytań dopóki nie dostaliśmy jedzenia.
- Kocham tę piosenkę - powiedziałam słysząc jedną z wolniejszych piosenek. - Mogłabym ją słuchać cały dzień?
   Mama przechyliła głowę na bok
- Dlaczego? Co się stało?
   Zamarłam z widelcem w połowie drogi do buzi.
- Co masz na myśli?
   Westchnęła głęboko.
- Zazwyczaj piosenki odzwierciedlają to co czujemy. Czy chodzi o chłopaka?
   Whoa. Dobra jest.
- Mamo...
- Czy to jest Ash, byłaś w nim zakochana odkąd pamiętam. A dziś jesteś strasznie przybita, czy to ma coś z nim wspólnego?
   Wsłuchałam się w słowa piosenki. A oto co dostajesz, za ponowne zakochanie:
Nigdy nie wyrzucisz go ze swojej głowy.
A oto co dostajesz, za ponowne zakochanie:
Nigdy nie wyrzucisz go ze swojej głowy.
To sposób w jaki się przez niego czujesz.
To sposób w jaki on cię całuje.
To sposób w jaki on sprawia, że się zakochujesz.
   To naprawdę pasuje.
- Dużo się ostatnio między nami wydarzyło. Wiesz, że w czwartek wyliśmy na filmie. Mówił, że nie chce mieć nic do czynienie z Courtney, a dziś omal się z nią nie przespał, a jak wychodziła to mówiła coś o zaburzeniach erekcji.
- Przykro mi kochanie. - Sięgnęła przez stół i ścisnęła moją dłoń. - Przykro mi, że cię krzywdzi.
- Próbował mi się tłumaczyć, ale potem zdecydował, że nie warto. Nazwał mnie królową dramatu. Boże! Jestem pewna, że myśli teraz, że jestem suką.
- Fizzy Clifford! Nie używaj takiego słownictwa!
- Przepraszam - mruknęłam.
   Mama westchnęła.
- Kochanie Ash w głębi serca jest miłym i dobrym chłopcem, ale na zewnątrz niebezpieczny. Głęboko w nim znajdziesz kogoś kto dba o ludzi i chce znaleźć odpowiednią dla siebie dziewczynę, ale najwidoczniej nie może. Fizz mam nadzieję, że przebijesz się przez jego powłoki i możliwe, że już to zaczynasz robić. Jego reakcja na oskarżenia Jamesa jest dowodem. Gdyby się tobą nie przejmował to nigdy by z nim nie walczył. Nie zaryzykował by swojego wyglądu - zaśmiała się.
- Byłam dziś na zakupach ze Scarlett - mruknęłam.
- Scarlett...?
- Młodsza siostra Jamesa i dziewczyna Luke'a. One jest bardzo ładna. Była naprawdę przekonana, że Ash coś do mnie czuje, ale oczywiście tak nie jest. Wróciłam do domu, żeby się tego upewnić.
   Mama zacisnęła usta, a jej oczy się rozszerzyły, gdy zdała sobie ze wszystkiego sprawę.
- O nie...
- O tak.
- Nie wiem co mogę ci doradzić. Bardzo mi przykro.
   Zamknęłam oczy, aby pozbyć się niechcianych łez.
Piękna dziewczyna cierpi,
podczas gdy on wszystko wyznaje.
Bardzo szybko zrozumie,
że nigdy nie wyrzuci go ze swojej głowy.
To sposób w jaki się przez niego czujesz.
To sposób w jaki on cię całuje.
To sposób w jaki on sprawia, że się zakochujesz.
  To moje ulubione słowa piosenki.
To sposób w jaki się przez niego czujesz.
To sposób w jaki on cię całuje.
To sposób w jaki on sprawia, że się zakochujesz.
- Jest na mnie zły - powiedziałam cicho. - Wiem to.
- A co z Lukiem? Co on ma z tym wspólnego?
   Pokręciłam głową.
- Nie wiem. Nadal go lubię, ale... Nie tak jak Asha.
- Niektórzy ludzie starają się zamaskować swój ból lub niechciane uczucia złością.
- Jesteś strasznie zdeterminowana, aby wierzyć, że jest o wiele lepszą osobą niż naprawdę.
- Fizz, kochanie. Znam go odkąd skończył cztery lata. Zawsze był fajnym chłopcem. Ale teraz ma dziewiętnaście i ma swoje potrzeby. Ale przecież obronił się w kinie i wspominałaś coś jeszcze.
- Po prostu zaczęłam przy nim płakać.
- I cię pocieszał?
- Trzymał mnie, aż się uspokoiłam.
   Mama uśmiechnęła się.
- On troszczy się o ciebie dziecko. Może Scarlett ma rację i Ash naprawdę coś do ciebie czuje. - Skrzywiła się. - Ale zrób mi przysługę.
- Jaką?
- Jeśli będziecie razem to nie uprawiajcie seksu, aż nie będziesz miała co najmniej osiemnaście lat.
- Mamo on mnie nie lubi!
- Zapytaj go o te zaburzenia erekcji, co go Courtney oskarżyła, a możesz być zaskoczona odpowiedzią.
- Poważnie chcesz żebym była z Ashem?
- Chcę żebyś była szczęśliwa. Nie podoba mi się fakt, że jest między wami trzy lata różnicy. Może chodzić do barów i pić alkohol. Ale ufam ci i jemu też.
- To nigdy się nie stanie. On nie interesuje się mną w ten sposób.
- Dlaczego nie.
- Ponieważ nie jestem wysoką blondynką z anoreksją!
- Więc on nie lubi cię, bo jesteś drobną brunetką i masz ładną twarz?
- Tak!
- I on ci to powiedział?
- Nie - przyznałam. - On... powiedział, że jestem piękna wewnątrz i na zewnątrz.
   Mama uśmiechnęła się triumfalnie.
- Po raz kolejny, poczekaj zanim się z nim prześpisz.
   Ta rozmowa jest niepokojąca. Nie mogę uwierzyć, że moja mama w pewnym sensie namawia mnie na seks z Ashę, kiedy będę miała osiemnaście lat.
   Kiedy szłam spać nadal myślałam o naszej rozmowie, ale wkrótce moje myśli odpłynęły do Asha. Do Asha z przed czterech lat i teraźniejszego. Po chwili już spałam.
   Ranek przyszedł zbyt szybko.
   Minęły już cztery dni odkąd zaczęliśmy nasze fałszywe randki.
   Nie rozmawiałam z Ashem przez cały dzień i również w poniedziałek. Kiedy wstałam chłopaki byli już w studiu.
   Tak samo było w pozostałe dni tygodnia. Widzieliśmy się rzadko i nawet nie mówiliśmy sobie dzień dobry. Byłam już tym znudzona, ale również samotna i nieszczęśliwa. Unikałam Luke'a i Scarlett, bo nie chcę, żeby wiedzieli, że nie rozmawiamy z Ashtonem. A nie chcę im powiedzieć, że zerwaliśmy albo gorzej, że nasze randki były fałszywe.
   Ponieważ Ash był zawsze z Lukiem, Calumem i moim bratem trzymałam się jak dalej od nich. Po prostu nie siedziałam z nimi w jednym pokoju.
   Ilekroć przechodziłam obok Asha, gdy szłam do kuchni albo do łazienki. Ash otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, ale całkowicie go ignorowałam i po porostu przechodziłam obok niego.
***
   Nareszcie!!!
   Uhhh. We wtorek testy. Kurczę, mam nadzieję, że jakoś pójdzie.
   Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

wtorek, 10 marca 2015

15.

POV Fizzy
   Boli mnie głowa. Jedyne czego teraz chcę to żeby Scarlett w końcu się zamknęła. Dziewczyna nie mogła przestać mówić o makijażu, włosach, ciuchach i Luke'u.
- ...mam na myśli, że wydaje mi się, że tak naprawdę nie jesteśmy w związku - mówiła, kiedy nagle powróciłam do rzeczywistości.
- Z Lukiem?
- Tak. To znaczy, całuje mnie, a myśli o kimś innym.
- Naprawdę?
   Czyli jeszcze jednak jest nadzieja.
- Tak. Nie rozumiem dlaczego! Coś ze mną nie tak? Czy jestem jakimś potworem czy coś?
- Nie, oczywiście, że nie Courtney! Jesteś wspaniała! - Wow. Czy te słowa właśnie wyszły z moich ust? I co dalej? Zacznę nosić różowe wstążki we włosach i śpiewając piosenki z Czarnoksiężnik z krainy Oz?
- Naprawdę. Oh Fizz, jesteś taka słodka! Ale dlaczego on to robi?
- Może... Niektórzy faceci spotykają się z dziewczynami tylko ze względu na ich wygląd i nie zależy im aby je lepiej poznać. - powiedziałam powoli, myśląc o Ashu i Courtney. Może... może z nim właśnie tak jest.
   Scarlett westchnęła i oparła się o barierkę.
- Ty chyba to wiesz najlepiej. W końcu jesteście najlepszymi przyjaciółmi, prawda?
- Tak. Tak myślę.
   Pokręciła głową.
- Masz szczęście, wiesz?
- Naprawdę? - spojrzałam na nią.
- Tak. Masz chłopaka, który jest w tobie zakochany.
- Cóż, nie sądzę aby to zaszło, aż tak daleko.
- Ale to jest oczywiste! Cały czas patrzy na ciebie, takim miękkim wzrokiem. Traktuje cię z szacunkiem. A sposób w jaki cię dotyka... to takie słodkie. Nie rozumiem dlaczego Luke'owi nie podoba się że jesteście razem. Jesteście dla siebie stworzeni. Może myśli, że Ashton nie jest w tobie zakochany, tylko chce ci wskoczyć dom łóżka.
   Zakrztusiłam się śmiechem.
- Luke wydaje się być obrażony na Asha, nie uważasz?
- Też tak sądzę.
- Nie rozumiem dlaczego on się na niego obraził. Teraz cały czas chodzi naburmuszony i w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.
- Nie martw się. Luke po prostu uważa Asha za podrywacza.
- Yhym... To musi cię naprawdę męczyć, kiedy wszyscy myślą, że jesteście ze sobą tylko dla jednego.
- Hmmm... Ash pewnie kochał się więcej razy, niż ja zepchnęłam kogoś do basenu.
- Cóż nigdy nic nie wiadomo.
   Milczałyśmy przez chwilę.
- Więc, jak długo lubisz Asha?
- Nie wiem - powiedziałam szczerze. - Myślę, że lata. Od kiedy mam czternaście lat. Wtedy był naprawdę słodkim chłopakiem. Boże, byłam nim taka zachwycona.
- A teraz już nie jest?
   Zamyśliłam się na chwilę.
- Cóż ma już dziewiętnaście lat, wydoroślał. Nie jest już taki jak kiedyś. Chociaż ostatnio...
   Właśnie. Coś się zmieniło od czwartku rano. Coś musiało się zmienić. Czy to chodzi o mnie? Czy to w ogóle możliwe? Cóż... mam zamiar się tego dowiedzieć.
- Emmm Scarlett będę szczera. Nie lubię chodzić na zakupy, więc...
- Wiem. Chcesz już wracać i zobaczyć się ze swoim chłopakiem? Rozumiem.
- Dzięki Scarlett.
POV Ashton
   Nie mogłem tego zrobić. To się nie stało. To jest po prostu niemożliwe. To po prostu... były... pewne... problemy mechaniczne.
   Patrzyłem jak się ubiera, a dym praktycznie wychodzi jej z uszu.
- Wiedziałam, że coś się dzieje między wami dwojgiem!
- To nie prawda.
- Więc wyjaśnij mi dlaczego powiedziałeś do mnie Fizz, kiedy mnie całowałeś?!
- Ja... nie mogę.
- Wiedziałam, że się spotykacie!
- Nie spotykamy się!
   Courtney przeciągnęła bluzkę przez głowę i przewróciła oczami.
- Takie bzdury to nie mi.
- To prawda!-zeskoczyłem z łóżka. - Courtney, nie kłamię!
- Spotykacie się, a ja zamierzam to udowodnić. Aha i możesz tylko czekać, aż powiem wszystkim, że nie wszystko dobrze u ciebie działa. Czy to nie idealne ukoronowanie?
- Courtney...
- Ty i twoja dziewczyna pójdziecie na dno, a ja będę na to patrzeć. Zobaczysz mnie w oddali, śmiejącą się. Tylko poczekaj!
   Trzasnęła drzwiami od mojego pokoju. Patrzyłem na to tylko w bokserkach, przetwarzając to co przed chwilą usłyszałem.
   Jeszcze zanim Courtney wyszła przez frontowe drzwi, ponownie otworzyły się te od mojego pokoju i stanęła w nich Fizz. Jej usta od razu uformowały się w literę O, a oczy rozszerzyły się.
- Och... hm... przeprasza... Ja po prostu...
   Zanim Courtney zdążyła jeszcze wyjść, odwróciła się i powiedziała do Fizz.
- Och, chciałam ci powiedzieć, że twój chłopak ma małe problemy z erekcją. Pomyślałam, żeby ci to powiedzieć, jeśli zamierzalibyście coś robić w najbliższym czasie.
- On nie jest moim chłopakiem! - Fizz krzyknęła na nią, kiedy wybiegła z mieszkania.
   Spojrzała na zamknięte drzwi i odwróciła się do mnie. była wściekła.
- Co ty sobie myślałeś?! Czy ciebie naprawdę pojebało?! Czy ty nigdy się nie zmienisz!? Nie mogę uwierzyć! Co ja sobie myślałam, w końcu jesteś kobieciarzem! Nadal jesteś tym samym palantem co w zeszłym tygodniu! A ja byłam zbyt głupia, żeby pomyśleć, że się zmieniłeś. Zawsze taki będziesz! Nigdy się nie zmienisz!
   Z tymi słowami odwróciła się i poszła do swojej sypialni, trzaskając głośno drzwiami.
   Zacząłem się ubierać zupełnie zszokowany tym co się właśnie stało.
   Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Co ja sobie myślałem? Wykorzystywałem jedną dziewczynę, aby stłumić uczucie do drugiej. A teraz obie mnie nienawidzą.
   Włożyłem na siebie zużyte jeansy i koszulkę, a następnie spryskałem się dezodorantem aby pozbyć się zapachu Courtney.
   Wzdychając głęboko, wyszedłem z pokoju i zapukałem do drzwi Fizz.
- Odejdź, Ashton!
- Fizz! - krzyknąłem przez drzwi. - Chodź musimy porozmawiać.
- Jak mogłeś? Jak mogłeś?
- Hej, zachowujesz się jakbym naprawdę cię zdradził.
   Dlaczego ja to powiedziałem?
   Fizz otworzyła drzwi, ale jej wściekłość była jeszcze większa.
- Ty... jesteś... jesteś...
   Jąkała się. To nie jest dobry znak.
- Zaufałam ci - powiedziała w końcu. - Myślała, że się zmieniłeś! Mówiłeś, że skończyłeś z Courtney! Zachowywałeś się jakbyś faktycznie chciał się zmienić! Ale najwyraźniej to wszystko było kłamstwem.
- Nie! Fizz, przysięgam, że nigdy cię nie okłamałem. I przysięgam, że się zmieniłem. To tylko... pomyłka. Przez sekundę byłem dawnym sobą. Nie możesz oczekiwać, że zmienię się tak po prostu. - zademonstrowałem placami. - I dlaczego ja mam przepraszać? Dlaczego nawet ci się tłumaczę? Co to dla ciebie znaczy? Jesteś przecież zakochana w Luke'u. Boże Fizz, jesteś jakąś królową dramatu.
   O mój Boże. Nie chciałem tego powiedzieć.
   Chyba najbardziej na świecie pragnąłem teraz aby cofną się o tę godzinę do tyłu i wszystko zmienić.
- Ja... Fizz, przysięgam, ja nie... po prostu...
   Ale Fizz tylko spojrzała na mnie jej dużymi, pięknymi oczami wypełnionymi nieprzeniknionym bólem, a ja wiedziałem, że naprawdę mocno ją zraniłem.
- Miałeś być jednym z tych dobrych - powiedziała cicho. - Miałeś być jednym z tych facetów, który traktuje dziewczyny z szacunkiem. Ale to oczywiście się nie stało. Tak mi przykro. Oczekiwałam od ciebie zbyt wiele. Okazuje się, że to tylko moja wyobraźnia. Obiecuję, że już nigdy o nic cię nie poproszę. Wiesz dlaczego? Zawsze zawodzisz.
***
Nareszcie napisałam. Trochę zeszło ale jest. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. Mam nadzieję, że się podoba XD

sobota, 31 stycznia 2015

14. Liebster Award

POV Fizz
   Po ostatnich incydentach mama zabroniła mi i Ashowi spędzać ze sobą zbyt dużo czasu. Nadal chyba nie bardzo nam wierzyła. A ponieważ jest sobotni ranek, wszyscy siedzimy przy stole i jemy śniadanie.
   Teraz pewnie zastanawiasz się dlaczego chłopcy od kilku dni nie byli już w studiu. A powodem tego jest-Adam Wilkinson. Wyjechał na kilka dni z miasta, biorąc sobie trochę wolnego. Niestety wraca już w poniedziałek, ale jak na razie chłopcy są wolni od pracy.
- Więc, jak wam minął tydzień? - spytała mama, kiedy układała naleśniki na talerzu. Już od kilku lat panuje u nas taka reguła, że nikt nie może zacząć jeść dopóki wszyscy nie znajdą się przy stole. Jednak dziś nie ma z nami Luke'a, bo oczywiście musiał wyjść gdzieś z tą swoją Scarlett.
- Ten tydzień bez Adama? - powiedział Michael z uśmiechem, nalewając syrop klonowy na naleśniki. - Było fantastycznie!
- Nawet mimo tego, że przez większość czasu rozmyślałem nad tym czy moja siostra kocha się z moim najlepszym przyjacielem.
   Ash podniósł szklankę z sokiem pomarańczowym.
   Calum westchnął ciężko.
- Czy możecie się jaśniej wyrażać? Od kiedy to z tobą od kiedy to Fizz sypia z Lukiem czy Ashem?
- Z Ashem, od czwartku - wyjaśnił Austin, nalewając sobie syropu malinowego na jego naleśniki.
- Jak widzisz dalej nie rozumiem.
- Od tego jak siedziałam Ashowi na kolanach, kiedy graliśmy w warcaby - przypomniałam Calumowi.
   Calum zmarszczył brwi.
- Przecież ona tylko pomagała mu wygrać, a...
- ... a siedziałam mu na kolanach, bo nie było wolnych miejsc - skończyłam za niego, aby nie zdążył powiedzieć Austinowi, że zrobiłam to, bo chciałam aby Luke był zazdrosny. Austin nie musi o tym wiedzieć. Jeśli tak to zda sobie sprawę, że hipotetyczna dyskusja z wczoraj rzeczywiście była prawdziwa.
- Oh, OK...
- A potem... - zaczął Austin. - Mama i ja przyłapaliśmy ich na...
- Nie uprawialiśmy seksu! - krzyknęliśmy z Ashem równocześnie.
- Ale tak to brzmiało - odparł.
   Mama westchnęła.
- To nie było to. Ash i James wdali się w bójkę na filmie, bo James powiedział, że Fizz jest łatwa.
- I pewnie Fizz smarowała go tą okropną maścią? - zapytał Michael z uśmiechem.
- To był ostatni raz.
- Ach nienawidzę tego. To musiało byś zabawne.
- Taa, śmiałem się tak bardzo, że nie mogłem oddychać - powiedział Ash z sarkazmem.
- I jeszcze wczoraj ta sytuacja z Lukiem... - powiedział Austin.
Mama natychmiast poderwała się z miejsca.
- Co było wczoraj z Lukiem?
- Rozgaduje jakieś głupie plotki - powiedziałam, przecierając oczy. - Podobno ja i Ash kochaliśmy się w łazience w kinie.
- To nie higienicznie-powiedział Calum.
- Calum! - przerwał mu Michael. - Znowu zaczynasz z tymi regułami?
- Mówię tylko, że jeśli macie zamiar robić to gdziekolwiek...
- Nie przy matce! - krzyknęła mama. - Nie uprawialiście seksu i nigdy tego nie zrobicie - dodała w stronę Asha. Nie mogła udawać, że nie wie co dzieje się między nim i jego dziewczyną.
- Nie - powiedział w tym samym czasie co ja.
- Mamo, nie!
- Dobra. Prosimy o dalszą część historii.
- Najwyraźniej Luke uwierzył Jamesowi, pewnie dlatego, że spotyka się z jego siostrą. Kiedy wczoraj o tym rozmawialiśmy, sfrustrowana krzyknęłam, że nie sypiam z Ashem. W tym samym czasie wrócili chłopaki i to usłyszeli, no i Austin się zdenerwował.
   Mama pokręciła głową.
- Fizzy, Ashton, co się z wami dzieje? Co chwilę widzę jak Austin chce zabić Asha za coś czego nie zrobił. Czy dzieje się coś o czym powinnam wiedzieć?
- Oczywiście, że nie! - zapewniłam. - Austin jest po prostu paranoikiem, James to kretyn, a Luke ma jakieś problemy. Ja i Ash jesteśmy całkowicie niewinni w tym wszystkim!
   Tak, na pewno.
   Reszta śniadania minęła bez większych rewelacji.
   Na szczęście wszyscy mieliśmy plany na wieczór. Austin planował spędzić czas w swoim pokoju, użalając się nad rozstaniem z Sophie. Luke nadal szwędał się ze Scarlett. Calum i Michael wybierają się na jakąś imprezę. Mama planuje iść do nowego uzdrowiska kilka bloków dalej.
   Kiedy już każdy wyszedł z mieszkania, a Austin zagnieździł się w swoim pokoju, Ash odwrócił się w moją stronę.
- Gotowa aby sprawić, żeby Luke pożałował dzisiejszego dnia ze Scarlett?
- Nawet nie wiesz jak. - Uśmiechnęłam się.-Chodźmy.
   Wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę windy.
- Luke pisał do mnie w nocy prawie przez cały czas-powiedziałam. - Zdecydował się dać ci szansę.
- On po prostu nie chce żebyś wepchnęła go do basenu - powiedział ze śmiechem.
- Może...
   Ding.
   Winda otworzyła się, a my weszliśmy na hol. Był on pełen ludzi, ale na dwoje z nich zwróciłam szczegółową uwagę.
   Sophie siedziała z Camilla, która próbowała ją pocieszyć.
   Usłyszeliśmy ich rozmowę.
- Słuchaj - Camille mówiła delikatnie do Sophie. - Jestem pewna, że jeśli mu powiesz...
- Nie mogę - zawodzi. - A co jeśli on nigdy już nie zechce ze mną rozmawiać?
- O kim mówicie - zapytał Ash, opierając się o oparcie kanapy. Obie dziewczyny podskoczyły i o odwróciły się na swoich miejscach.
- Ash! - krzyknęła Camille, przyciskając dłoń do piersi. - O mało nie dostałam zawału.
- Sorry - przeprosił, uśmiechając się do mnie, kiedy podeszłam do nich. - Byłem po prostu zainteresowany o kim mówicie. Brzmi ciekawie.
- To... to nic... nikt - powiedziała szybko Sophie.
- Nikt? - spytałam.
- To nie... ty nie... Czy to ważne? - jąkała się.
- Najwyraźniej nie - powiedział Ash, cofając się do tyłu z rękami uniesionymi w geście poddania. - Przepraszam, że wam przeszkadzamy.
   Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę basenu.
- Zastanawiam się co się dzieje z Sophie - powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się poza zasięgiem ich słuchu. - Brzmiał poważnie. Myślisz, że chodzi o Austina?
   Ash przygryzł wargę, gdy trzymał otwarte drzwi, abym mogła wejść.
- Może. Cokolwiek to było, była zdenerwowana. Ale przecież wszyscy wiemy, że pocałowała Jamesa.
- Ale przecież próbuje coś komuś powiedzieć - powiedziałam, a Ash zamknął za sobą drzwi.
- Może próbuje powiedzieć Jamesowi, że okropnie całuje - zaproponował.
   Uśmiechnęłam się.
- Fizzy, Ashton! Tutaj!
   Spojrzałam w górę, aby zobaczyć jak Scarlett i Luke siedzą na leżakach i machają do nas.
   Ash spojrzał na mnie, a następnie złapał za rękę i ruszyliśmy w ich stronę.
- Przyszliście się poopalać? - spytał Luke, kiedy usiedliśmy niedaleko nich.
- Oczywiście - powiedziałam, patrząc na niego chłodno zza moich okularów.
- Słuchaj - zaczął Luke. - Przepraszam za to co wczoraj powiedziałem, ja tylko... zdenerwowałem się.
   Scarlett pokiwała głową jakby chciała poprzeć jego słowa.
- Luke na prawdę, żałuje tego co powiedział. Mój brat czasem przesadza. Powiedziałam Luke'owi, że nie można mu wierzyć dopóki nie pokaże nagrania wideo.
   Wpatrywaliśmy się w nią, a nasze szczęki powędrowały w dół. Czy to możliwe, żeby Scarlett nie była taka na jaką wygląda?
- Fizz, Scarlett chciałbym porozmawiać z Ashem. Sam na sam - spytał Luke, a Scarlett pokiwała głową, momentalnie wracając do swojego poprzedniego zachowania.
- Oczywiście. Chodź Fizz. Pójdziemy na zakupy. Muszę sobie kupić nowy błyszczyk.
- Zakupy. Kupowanie błyszczyka. Brzmi jak...
- Zabawa?
   Bardziej pasowałoby słowo tortury, ale nie dała mi szansy powiedzieć. Była już na nogach, a po chwili chwyciła mnie za ramię i pociągnęła na nogi, odciągając mnie z dala od chłopców.
   Odwróciłam głowę, aby posłać im mordercze spojrzenie. Oboje wiedzą jak bardzo nienawidzę zakupów.
   Ash pomachał mi radośnie i rzucił.
- Baw się dobrze!
   Mam zamiar go zabić, zaraz po tym jak uduszę Scarlett.
POV Ashton
   Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc jak Scarlett ciągnie za sobą Fizz, która pewnie będzie w okropnym nastroju, kiedy wróci do domu.
   Odwróciłem się w stronę Luke'a.
- Więc o czym chciałeś rozmawiać?
   Luke przysunął się na krześle, abyśmy siedzieli obok siebie.
- Chciałem porozmawiać z tobą o Fizz.
   Westchnąłem głęboko.
- Mówię ci to po raz ostatni. Nie sypiam z Fizzy.
- Wiem. Powinienem wiedzieć, że Fizz by tego nie zrobiła z pierwszym lepszym chłopakiem. - Spojrzał na mnie niepewnie.
- Powinieneś jej to powiedzieć, a nie mi.
- Powiem. Później. Najpierw chciałem omówić to z tobą.
- Dobra, dawaj.
- Co dokładnie pociąga cię w Fizz? Mam na myśli, dlaczego się z nią spotykasz?
   Poczułem jak płoną mi policzki. To pytanie akurat było proste.
- Jej osobowość-odpowiedziałem natychmiast. - To, że niczego się nie boi. Ma poczucie humoru i ten jej uśmiech. Sposób w jaki nie boi się mówić tego co myśli. Uśmiech, oczy. Wszystko.
   Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byłem taki szczery i odpowiedź na pytanie była taka prosta. I nagle wszystko wokół mnie się zawaliło.
   Wszystko zmieniło się w ciągu tych kilku ostatnich dni. Nie, nie zmieniło się, tylko przybrało na sile. Nie wiem jak długo to już trwa, ale na pewno nie te kilka dni. W ciągu tych dni zdałem sobie sprawę z moich uczuć.
   Jedyny problem to Luke. Lubi go, a on chyba lubi ją. Co nie daje mi zbyt dużych szans.
   Jedyne co mogę teraz zrobić, to nadal jej pomagać i naprawdę mam nadzieję, że w końcu zorientuje się, że Luke nie jest dla niej wystarczająco dobry.
   Zastanawiam się na ile mogę liczyć pod pozorem tych fałszywych randek.
   Powróciłem do rzeczywistości gdy poczułem jak Luke kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Wszystko w porządku?
   Szybko uśmiechnąłem się do niego.
- Tak. Tylko się zamyśliłem.
- O kimś szczególnym? - zapytał tonem pełnym nadziei.
- Tak o Fizz - odpowiedziałem.
   Luke wiercił się na krześle.
- Zastanawiam się czy mogę cię o coś zapytać.
- Oczywiście, śmiało.
- Czy kiedykolwiek myślałeś o kimś, kto nigdy nie myślał, że możesz być tą osobą zainteresowany?
   Zmarszczyłem brwi.
- Tak, tak myślę. Fizzy jest dobrym przykładem.
- Mam na myśli kogoś innego. Kogoś kto nigdy nie spojrzy na ciebie w ten sposób w jaki byś chciał, bo nie jesteś w jego rodzaju.
- Po raz kolejny... Fizz.
- Poza nią!
- Nie przypominam sobie - odpowiedziałem.
- Och.
- Dlaczego pytasz? Czyżbyś się w kimś takim podkochiwał?
   Luke bez słowa skinął głową.
- Kto to jest?
- Nie mogę powiedzieć. To ściśle tajne. Ale ona jest już z kimś, a ja nie jestem w jej typie, więc to  nie ma znaczenia.
   Skinąłem głową ze współczuciem. Musiał mówić o Fizzy. Wszystko pasuje... Nie chciał mi powiedzieć, bo myśli, że się spotykamy. Dziewczyna którą lubi jest już z kimś innym. A jeśli nie jest w jej typie, to musi oznaczać, że myślała o nim jako o bracie. Ahhh, wspaniałe nastoletnie randki. Takie ekstremalne, skomplikowane, a zarazem takie proste.
- Cóż jestem pewien, że jeśli dasz jej tylko czas i pokażesz kim naprawdę jesteś i co do niej czujesz to wszystko się ułoży.
- Nie jestem pewien - powiedział, wpatrując się tępo przed siebie.
- A ja tak. Daj jej trochę czasu. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
   Luke skinął głową, ale nie wyglądał na przekonanego. Gdyby tylko wiedział jak bardzo Fizz chce aby to on zwrócił na nią uwagę.
   Ale zdaję sobie sprawę, że ją lubi i jeśli postanowi posłuchać mojej rady i powiedzieć jej co do niej czuje, to Fizz skończy nasze fałszywe randki i przestałaby mieć dla mnie wolny czas, tylko zaczęłaby spotykać się z Lukiem.
- Słyszałeś czy James rozpowiada jeszcze jakieś bzdury? - zapytałem, aby przerwać niezręczną ciszę.
   Luke pokręcił głową.
- Ostatnio jest cicho.
- Mówiąc o Jamesie... dlaczego spotykasz się ze Scarlett?
- Dlaczego spotykałeś się z Courtney? - odpowiedział chłodno.
   Zmarszczyłem brwi.
- Myślę, że... Właściwie myślałem, że jest interesująca, ale teraz już tak nie myślę. - W ciągu tych kilku dni skłamałem chyba więcej razy niż w całym moim życiu. - Myślę, że... była gorąca i dobra w łóżku.
   Luke skinął głową.
- Słuchaj, to co się stało ze Courtney się stało i nie mogę nic z tym zrobić. Uwierz mi.
- Luke odwrócił się w moją stronę z żarem w oczach.
- Skąd mam wiedzieć, że nie prześpisz się z Fizz, a następnie ją rzucisz?
- Bo zależy mi na niej. Gdybym to zrobił, nie mógłbym z tym żyć.
   Luke skinął głową, po raz kolejny tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Więc dlaczego jesteś ze Scarlett?
- Nie wiem. Ona jest... miła.
- I zachowuje się jak... jak rozpuszczony dzieciak.
- No i? Lubię ją. Co cię to obchodzi? Jesteś z Fizz - odparł gorzko i zamrugał powiekami. Kurczę. Jaki on ma problem? Ma jakieś zaburzenia osobowości, czy co?
- Luke, przysięgam, że nie zranię Fizz!
- Tu nie chodzi o Fizz!
- Więc o co?
   Luke podniósł się i spojrzał na mnie groźnie.
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie wiem czego?
- Ja... Już mówiłem, to nie ma znaczenia!
- Luke, czy to Fizzy ci się podoba?
   Ponownie spojrzał na mnie, a jego szczęka prawie uderzyła o ziemię.
- Ja... Co?
- Czy podoba ci się Fizz?
- Fizz...
- Więc.
   Oboje byliśmy już na nogach, stojąc zaledwie kilka centymetrów od siebie. Jego wyraz był zupełnie nie do odczytania, a ja po prostu się na niego gapiłem.
   Nagle wyciągnął telefon i spojrzał na ekran, jakby chciał sprawdzić, która godzina.
- Wiesz co? Naprawdę nie mam ochoty rozmawiać o tym z chłopakiem Fizzy, i mam jeszcze coś do zrobienia. Więc... do zobaczenia w domu. - Odszedł, zanim mogłem zrozumieć co się właśnie stało. Już go prawie miałem... i uciekł. Może zdarzy się jeszcze jedna szansa.
   Opadłem na leżak z satysfakcjonującym uśmiechem. Więc jednak ją luki.
   Niestety mój uśmiech szybko zniknął. Jeśli Luke jej o tym powie, wtedy Fizz również wyjawi mu, że nasze randki były fałszywe i zaczną się spotykać. Co oznacza, że jestem o krok od jej utraty.
   Mój nastrój natychmiast się zmienił. Plan zmierzał w dobrym kierunku. Ale od kiedy zacząłem sobie uświadamiać swoje uczucia, zacząłem zauważać ile było sytuacji, które mogłem wykorzystać. Na przykład wczoraj kiedy ją pocieszałem i później w sypialni. Miałem tak wiele możliwości, aby jej o tym powiedzieć, a teraz wygląd na to, że będzie ich coraz mniej.
   Jestem takim idiotą, pomyślałem żałośnie, podnosząc się z krzesła i udając w stronę holu.
   Sophie i Camille już nie było. Tylko jedna para siedziała przy stoliku, popijając koktajle i rozmawiając ze sobą nawzajem.
   Nie zatrzymując się wszedłem prosto do windy.
   Kiedy w końcu wróciłem do mieszkania, od razu wszedłem do sypialni i opadłem na łóżko, wpatrując się w sufit. Jak wszystko może pomieszać się w ciągu trzech dni.
   Byłem już tym wszystkim zmęczony. Fizz jest cudowna, ale nigdy mnie nie polubi, nie w ten sposób, więc nie mogłem jej powiedzieć o moim nagłym objawieniu. Ale mogę powiedzieć jej o naszej rozmowie z Lukiem. Wiem, że będzie zachwycona, a ja będę żyć, wiedząc, że wywołałem uśmiech na jej twarzy. Może nawet mnie przytuli, co sprawi, że naprawdę to wszystko jest tego warte.
   Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Narzekając, odpowiedziałem żeby ów przybysz wszedł. W drzwiach stanęła Courtney ze skrzyżowanymi ramionami.
- Jesteś mi winny wyjaśnienia w związku z tobą i... wyglądasz okropnie.
- Dzięki.
- Co się stało do cholery?
- Nieważne. Czego chcesz?
- Gdzie jest twoja piękna dziewczyna?
- Nie mam dziewczyny.
- Ale...
   Musiałem znieczulić ból. Nie mogę tego znieść. Dlaczego wszystko co najgorsze zawsze spotyka mnie? Z tą myślą złapałem Courtney i wciągnąłem ją do środka, całując tak mocno, jak tylko mogłem.
   Odsunęła się po kilku sekundach i posłała mi zmysłowy uśmiech.
- Zróbmy to.
***
Proszę bardzo i dziękuję za poprzednie komentarze.

Dziękuję za nominację:http://tomorrow-never-dies-5sos-ff.blogspot.com

Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwości ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
1. Kiedyś razem z moją przyjaciółką rozmawialiśmy o 5sos wymyślając różne historyjki i tak jakoś powstała ta :)

2. Widzisz różnicę między swoim pisaniem w pierwszych rozdziałach, a teraz? Istnieją jakieś?
2. Może w tym blogu nie są duże, ale moje poprzednie prac to składają się głównie z dialogów.

3. Co najbardziej motywuje Cię do pisania?
3. Tak naprawdę to nie mam pojęcia, chyba moja koleżanka z którą wymyśliłyśmy większość historii, a do tego miałyśmy niezłą zabawę.

4. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania?
4. Jak chyba większość, z muzyki.

5. Chciałabyś/chciałbyś żeby twój fanfic był rozpoznawalny w świecie ff?
5. A któż by nie chciał. XD

6. Kiedy zaczęłaś/łeś swoją przygodę z pisaniem?
6. Będzie to już prawie 5 lat, kiedy to pisałam ff na podstawie bajki ;)

7. Ile czasu zajmuje Ci napisanie jednego rozdziału?
7. Piszę po jakieś około pół godziny przez kilka dni.

8. Skąd pomysł na fabułę twojego opowiadania?
8. Jak już pisałam, wymyśliłam ją, kiedy razem z przyjaciółką wymyślałyśmy historyjki o 5sos.

9. Kto jest twoim autorytetem?
9. Nie mam.

10. Dlaczego taki główny bohater/bohaterowie, a nie inny/inni?
10. Fizz stworzyłam na podstawie bohaterki z mojego ulubionego filmu.

11. Czynniki składające się na twój świat wpływają jakoś na twoje opowiadanie (muzyka, filmy, książki, własne przeżycia)?
11. Na pewno.

Blogi które nominuję:
http://gwiazda-z-nieba.blogspot.com/
http://cal-say-something.blogspot.com/
http://invisible-fanfiction.blogspot.com/
http://she-lies-awake-5sos-ff.blogspot.com/
http://na-zawsze-moja.blogspot.com/
http://ballerina-fanfiction.blogspot.com/
http://dlmd-ff.blogspot.com/
http://neverbe5sos.blogspot.com/
Więcej nie czytałam :)

Pytania dla was:

1. Co Ci się ostatnio śniło?
2. Jaka była największa gotówka jaką na coś wydałaś, a teraz żałujesz?
3. Miasto czy wieś?
4. Jaki jest twój ulubiony Youtuber, jeśli takiego masz?
5. Kto jest twoim ulubionym aktorem?
6. Jak jest twoja ulubiona piosenka?
7. Jaki był najszczęśliwszy dzień w twoim życiu?
8. Spotkałaś kiedyś kogoś sławnego?
9. Jakie jest Twoje ulubione jedzenie?
10. Jak była Twoja ulubiona zabawka z dzieciństwa?
11. Kto jest Twoim crushem?

środa, 31 grudnia 2014

13.

Krótki, ale jest! A więc. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
POV Ashton
   Wiem, że podsłuchiwanie jest nieuczciwe. Nigdy nikogo nie podsłuchiwałem. Dobra, czasami mi się zdarzy. No nawet często. A zazwyczaj gdy ktoś coś przedtem nią ukrywa. Tak jak na przykład teraz Luke i Fizz, którzy siedzą teraz u niej w pokoju.
   Stałem przed drzwiami do pokoju Fizz z przystawionym do nich uchem. Słyszałem jak rozmawiali o "Słodki SMS 3"... Hmmm... Może Luke naprawdę był zazdrosny.
- Przynajmniej nie sypiam z każdą napotkaną dziewczyną i siostrą swojego najlepszego przyjaciela!-warknął Luke.
   Co?!
- Nie sypiam z Ashem! - odparowała.
- To dlaczego jego TELEFON jest na twoi łóżku?
   Kurczę. Musiał mi wylecieć z kieszeni, kiedy byłem tam wcześniej.
   Drzwi wejściowe otworzyły się i w progu stanęli Austin, Michael i Calum. Fizz i Luke prawdopodobnie nie usłyszeli, że przyszli, bo byli zbyt zajęci spieraniem się tym, czy przespaliśmy się z Fizz.
- Co ty... - zaczął Austin, ale uciszyłem go przykładając sobie palec do ust.
- Luke jest u Fizz i chyba się o coś kłócą - wyjaśniłem
- A twoja dłoń na jego udzie, wcześniej na basenie?
   Szczęśliwie Austin, Calum i Michael stojący obok nie usłyszeli tego co powiedział Luke, bo słuchali opowieści Caluma z Centrum Nauki inaczej już bym leżał na podłodze w opłakanym stanie.
- A i jeszcze James cały czas opowiada wszystkim o waszej małej przygodzie w łazience w kinie.
   Czekaj... Co?
   Szczęka mi opadła, a oczy się rozszerzyły. Ponieważ wszyscy troje zrobili krok w moją stronę.
- Co? Co on powiedział?-zapytał Austin.
   Podniosłem rękę i nasłuchiwałem dalej, ale Calum zaczął mówić.
- A tak po pierwsze, to dlaczego ich podsłuchujesz?
- Ponieważ Luke może powiedzieć Fizz coś przykrego? - odpowiedziałem.
- Chodź, Ash - powiedział się Austin. - O to nie musimy się martwić, Fizz nic nie załamie.
   Uśmiechnąłem się gorzko.
- Byłbyś zaskoczony tym co może ją skrzywdzić.
- OK, ale Luke? Serio?
- Serio.
- Przesadzasz, jestem jej starszym bra...
- Nie kochałam się z Ashem! - krzyknęła nagle Fizzy, a my wszyscy odwróciliśmy się w stronę drzwi sypialni. Otworzyła drzwi i w tym samym czasie opadła jej szczęka.
- Hej chłopaki! Jak było w Centrum Nauki? - zapytała, próbując zamaskować zdenerwowanie.
- Fizz, dlaczego Luke myśli, że uprawiałaś seks z Ashem? - zapytał Austin przez zaciśnięte zęby.
- Uh, bo... - zaczął Luke. - James rozpowiada, że Fizz i Ashton kochali się w łazience w kinie.
- To nie higieniczne - pisnął Calum. Reszta odwróciła się w jego stronę, a on wzruszył tylko słabo ramionami. - Tylko mówię.
- To nigdy nie miało miejsca!-Fizz miała zdenerwowany głos. - To po prostu jakaś głupia plotka. James wkurzył się za to, że Ash kopnął go w tyłek.
- I zrobiłem to całkiem nieźle. - Uśmiechnąłem się.
- Masz jakiś inny powód?
- Znalazłem telefon Ashtona na jej łóżku.
- Mogę to wyjaśnić-powiedziałem szybko. - Po prostu rozmawialiśmy wcześniej i musiał mi wypaść z kieszeni.
   Austin westchnął głośno
- Szczerze mówiąc, mam zamiar wprowadzić pewne zasady dla waszej dwójki. A ty Luke lepiej na razie zejdź mi z oczu.
   Luke skinął głową i wszedł do swojego pokoju, uśmiechając się do mnie złośliwie.
- Teraz mam zamiar zregenerować swoje siły - powiedział Austin. - A potem znaleźć Jamesa i mu porządnie wlać. - Ruszył do swojej sypialni.
- Trochę zbyt łatwo poszło - powiedział Calum.
- Racja - odpowiedziałem. W tym momencie mnie to nie obchodziło, że Luke mógłby powiedzieć Austinowi o tej całej akcji z randkowaniem, tylko dlatego aby podzielić mnie i Fizz.
   Fizz podeszła do drzwi od swojego pokoju. W ręce trzymała telefon tak, że mogłem zobaczyć wiadomość od Luka.
"Przepraszam Fizz, ale musiałem to zrobić. On nie jest dla ciebie. Wybaczysz mi?
   Zauważyłem jak spojrzała na drzwi od jego pokoju, a następnie spojrzała na mnie, a ja na nią.
   Calum i Michael skierowali się do pokoju Caluma, gdzie był Luke. Zupełnie zmienili już temat swojej rozmowy.
- On jest zazdrosny.
- Taa, zazdrosny - prychnęła.
- Czy nadal chcesz to kontynuować?
- Tak. Do puki mi nie powie prosto w oczy, że jest zazdrosny i mnie lubi.
- A ty nadal go lubisz? - z jakiegoś powodu poczułem jak żołądek mi się skręca.
   Fizz wpatrywała się w wiadomość.
- Myślę, że tak, ale po tym co zrobił nie powinno tak być. Ale tak jest.
   Nadal patrząc na swój telefon, weszła do pokoju, zostawiając mnie samego. Jak ktoś mądry może być tak głupi względem chłopców.

czwartek, 25 grudnia 2014

12.

POV Fizzy
   Nie mogę uwierzyć, że właśnie opowiedziałam o wszystkim Ashtonowi. 
   Ale Ash ma rację. Luke nic do mnie nie czuje. On po prostu boi się, że Ash mnie tylko wykorzystuje. Ale sam nie jest lepszy spotykając się ze Scarlett.
   Szłam w kierunki parkingu, chcąc przejechać się autem. W połowie drogi zdałam sobie sprawę, że mama dziś zabrała samochód. Cholera. Akurat kiedy potrzebowałam odskoczni. 
   Odwróciłam się i wycierając oczy wierzchem dłoni, weszłam z powrotem do hotelu. Asha nigdzie nie było widać, odetchnęłam z ulgą. Nie jestem pewna czy mogłabym spojrzeć mu w oczy.
   Przechodząc przez hol, nie zauważyłam nikogo znajomego, więc się nie zatrzymywałam.
   Zamiast pojechać windą, wspięłam się po schodach na drugie piętro i weszłam do mieszkania.
   Chyba nikogo nie ma w środku. W tym momencie bycie samemu było jeszcze gorsze. Moje myśli od razu powędrowały do zdarzeń sprzed kilku minut. W głowie słyszałam głosy, a dokładnie jeden głos. Zimny, manipulacyjny i przebiegły głos, który szeptał mi moje błędy.
   "Byłaś głupia, myśląc, że Luke kiedykolwiek mógłby na ciebie chociaż spojrzeć, tak jak patrzy na Scarlett."
   "Oczywiście, że jesteś spoza ligi Ashtona. On jest gorący, a ty nie.
   Zawsze będziesz dla niego tylko młodszą siostrą. Faceci nigdy nie oglądają się za chłopczycami, które nawet nie są ładne.
   Pewnie śmieje się teraz z twojej głupoty. Albo jest już w łóżku z jakąś nową dziewczyną. Tak czy inaczej, on nigdy nie zobaczy cię tak jak ty byś chciała."
-STOP! - Oh wow. Czy naprawdę krzyknęłam tak głośno?-Nie podoba ci się Ash!
   "Tak, wmawiaj sobie. Sama się oszukujesz i jesteś w tym dobra, w końcu tyle czasu wmawiałaś sobie, że Luke coś do ciebie czuje."
   Rozpłakałam się i wbiegłam do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, najgłośniej jak mogłam i rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam najbliższą poduszkę i przycisnęłam do uszu, starając się zagłuszyć ten okropny głos.
   Nie udało się.
   Moje ciało trzęsło się od szlochu, a ja z trudem łapałam oddech.
- Nie... nie... nie...-powtarzałam w kółko.
- Fizz.
- Nie... nie... nie... nie... nie...
   Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, ale strząsnęłam ją.
- Fizzie... - Ash pociągnął mnie do pozycji siedzącej, zabierając poduszkę i zamknął w swoich ramionach. Podobnie jak poprzednio, płakałam w jego koszulkę. On po prostu przytulał mnie, od czasu do czasu muskają moje włosy ustami. Przyłapałam się na tym, że myślałam, że mogłabym zostać w jego ramionach na zawsze. Chciałabym żeby te fałszywe randki były prawdziwe.
  W końcu zaczęłam się uspokajać, ale Ash nadal mnie przytulał. Delikatnie gładził moje włosy, a jego broda spoczywała na mojej głowie. Żadne z nas się nie odzywało. Było cicho i spokojnie. Idealnie. No prawie.
   Po chwili, Ashton puścił mnie na tyle, bym mogła spojrzeć na jego twarz.
- Do jasnej cholery Fizz. Jak mogłaś pomyśleć, że jesteś spoza mojej ligi? - zapytał.-To nie prawda, i myślę, że oboje o tym wiemy. Prędzej to ja nie jestem z twojej ligi. Zapomniałaś już o tej katastrofie z Courtney?
   Zamknęła oczy.
- Jesteś... Jesteś o wiele lepszą osobą niż ci się wydaje.
- Nie jestem dobrym człowiekiem-powiedział cicho. - Jesteś o wiele lepsza ode mnie.
   Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki Ash.
   Odwróciłam się lekko i założyłam ramiona na piersi, ale Ash delikatnie wsunął palce pod moją brodę i odwrócił z powrotem w swoją stronę.
- Jesteś piękna Fizzy. Wewnątrz i na zewnątrz. Jeżeli Luke do tej pory tego nie zauważył, to jest po prostu głupi.
   Westchnęła.
- Zawsze myślałam, że mnie lubi, kiedy było oczywiste, że nie. On po prostu tylko się martwił, bo jesteś ode mnie starszy i miałeś już wiele dziewczyn.
- Mógł powiedzieć od razu, że nie chce żebyśmy się spotykali, tylko dlatego, że jestem od ciebie straszy, zamiast wysyłać ci mieszane sygnały-powiedział, marszcząc brwi. - Nie miał insynuować czy spotykamy się na prawdę czy nie.
- Wie, że go lubię-powiedziałam. - Musi wiedzieć. Więc dlaczego o to zapytał?
   Ash pokiwał lekko głową. Siedzieliśmy w ciszy, ale nie trwała ona długo.
- Cóż, jeśli myśli, że go lubisz, to musimy udowodnić mu, że jest inaczej - powiedział z determinacją Ash.
- Ale ja nie jestem pewna jak bardzo go lubię-powiedziałam mu. - Mam na myśli to, że pół godziny temu byłam nim całkowicie oczarowana, ale teraz zaczynam myśleć, że on traktuje dziewczyny gorzej niż ty. Przynajmniej mnie szanujesz i nie wiem czy można to samo powiedzieć o Luke'u.
   Ash machnął na to ręką.
- Och, jestem pewien, że cię szanuje. Gdyby tak nie było to by cię po prostu ignorował. Jesteście przyjaciółmi. Ale wiesz co tak naprawdę mnie wkurza?
- Co?
- To że zawsze jesteś na jego zawołanie. Może to kolejny powód dlaczego nie chce żebyśmy chodzili na te udawane randki. Zdaje sobie sprawę, że nie będziesz już miała dla niego tyle czasu co kiedyś.
   Zrobił mi się smutno na jego słowa, ale postanowiłam tego nie okazywać.
- Więc co robimy?
- Nadal będziemy udawać, że się spotykamy. To najlepsze co możemy zrobić.
- Ale... A co jeśli to wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej? - jąkałam się. - Czy naprawdę warto?    Ashton spojrzał mi w oczy.
- Po tym co dziś powiedział Fizz, znam go przez prawie całe życie i widzę, że teraz odstawił cię na drugi plan, to będzie więcej niż warto.
- Ale narobiliśmy już i tak dużego bałaganu...
- Ostatnim razem nasze intencje były inne. Chcieliśmy aby Luke był o ciebie zazdrosny. Tym razem będzie to zemsta. Pokażemy mu, że nie może cię tak traktować. Pokażemy mu, że nie może cię wykorzystywać. Bo to jest właśnie to. On cię wykorzystuje Fizz.Założę się, że jeśli zapytałbym go, jaki jest twój ulubiony smak lodów. On prawdopodobnie powiedziałby, że wanilia czy coś, kiedy jest to...
- ...mieszanka wybuchowa!-skończyliśmy razem.
- Dokładnie - powiedział Ash z triumfalnym uśmiechem. - Więc naszym zadaniem będzie sprawić aby żałował, że tak cię traktował.
- On chyba nawet nie wie, że to robi - mruknęłam.
- Nie, chyba nie - zgodził się Ash. - Ale musi zdać sobie sprawę z tego, że albo zmieni swoje usposobienie względem ciebie, albo będzie żyć w nieszczęściu bez twojej przyjaźni... albo serca.
- Nigdy mu się nie spodobam.
- Ludzie się zmieniają - powiedział. - Może on po prostu czeka aż ty wykonasz pierwszy ruch. Kto wie? Zobaczysz niedługo będzie jadł ci z ręki.
   Może Ash w to wierzy, ale ja nie.
   Sięgnął do stolika nocnego i chwycił chusteczkę z pudełka. Wytarł łzy z moich policzków i uśmiechnął się.
- Jak się czujesz?
   Mam Asha po swojej stronie. Mamy plan i na dodatek uważa, że jestem piękna.
- Dużo lepiej. Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niego.
   Jego uśmiech poszerzył się
- Nie ma problemu. Jesteśmy przyjaciółmi. Dobra, więc co chcesz teraz robić?
- Czy możemy po prostu posiedzieć w mieszkaniu? - poprosiłam.
   Ash skinął głową.
- Oczywiście. A teraz... - Spojrzał na zegarek.-Właśnie zaczął się maraton "Zmierzchu", chcesz obejrzeć?
- Pewnie.
   Przeszliśmy do salonu i rozsiedliśmy się na kanapie. Szybko znaleźliśmy odpowiedni kanał i zaczęliśmy oglądać w ciszy, która nie trwała zbyt długo.
   W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Oboje z Ashem spojrzeliśmy na siebie. Ostatnim razem jak ktoś pukał do nas do drzwi, była trzecia trzydzieści dziś rano.
- Ja otworzę. - Ash zgłosił się na ochotnika, wstając ze swojego miejsca na kanapie. Przeszedł przez pokój i przekręcił zamek. Drzwi otworzyły się, ale nie słyszałam żadnych głosów, więc odwróciłam się w ich stronę. W progu stał Luke.
   Chłopak wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i stanął niedaleko kanapy, na której siedziałam.
   Natomiast Ash ponownie zajął swoje poprzednie miejsce, obejmując mnie w talii, a ja nachyliłam się w jego stronę. Hmmm... to może być zabawne...
- Hej! - powiedziałam wesoło. - Czemu tak stoisz?
   Luke podszedł bliżej, a następnie zajął wolny fotel.
- Czemu nie odbierasz telefonu? Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym? - spytałam beztrosko, tak jakbym poprzedniej pół godziny nie spędziła na płaczu.
- Czy możemy przejść w jakieś bardziej prywatne miejsce? - Spojrzał na Asha, a ten natychmiast się cofnął, jakby chciał powiedzieć, że nie będzie przeszkadzać.
- Możemy pójść do mojego pokoju - zaproponowałam.
   Luke skinął głową.
   Poszedł za mną do sypialni i zamknął za sobą drzwi.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam.
   Luke usiadł na moim łóżku, a ja zajęłam krzesło stojące przy biurku.
- O Ashu.
- A co w związku z nim?
- Martwię się o ciebie. Chodzi mi o to... Przecież wiesz jaki on jest! I jeszcze "Słodki SMS 3" na pierwszej randce? Naprawdę?
   Zjeżyłam się na jego komentarz.
- Uh, przypomnij mi Luke, bo chyba mi pamięć szwankuje. Nie byłeś na 'Słodki SMS 3" ze Scarlett i nie było to też przypadkiem wasza pierwsza randka?
   Chłopak poruszył się zdezorientowany.
- Cóż... Tak... ale... to nie ma znaczenia!
- Dlaczego? - podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. - Dlaczego, do cholery, to nie ma znaczenia? Ledwo ją znasz!
   Luke zerwał się na równe nogi.
- Przynajmniej nie sypiam z każdą napotkaną dziewczyną i siostrą swojego najlepszego przyjaciela!
- Nie sypiam z Ashem!
- Naprawdę - odpalił Luke. - To dlaczego jego telefon jest na twoi łóżku? - Podniósł czarny IPhone Ashtona. Wygląda jak każdy inny IPhone, ale na tapecie widniała wielka głowa Ashtona. Oh. Musiał mu wypaść z kieszeni, kiedy mnie wcześniej pocieszał.
- Ponieważ wcześniej rozmawialiśmy w moim pokoju - odparłam spokojnie.-Zaufaj mi Luke, to nie tak jak myślisz.
- A twoja dłoń na jego udzie, wcześniej na basenie? - zapytał. - A i jeszcze James cały czas opowiada wszystkim o waszej małej przygodzie.
- A od kiedy to wierzysz Jamesowi? - zapytałam z niedowierzaniem. - Wiem, że jest bratem Scarlett, ale...
- To nic nie znaczy-poinformował mnie Luke.
   Położyłam ręce na biodrach i podeszłam do chłopaka. Stanęłam na palcach, więc byliśmy tego samego wzrostu.
- Powiedz mi coś Luke Hemmings. Czym byłeś tak zdeterminowany by uwierzyć, że sypiam z Ashtonem? Powiedz mi Luke, bo jestem ciekawa.
- Bo... bo...
- Czekam.
- Bo on nie chodzi z dziewczynami, jeśli nie chce się z nimi przespać! - wybuchnął.
   Och. To była prawda.
- Myślę, że jestem wyjątkiem - odpowiedziałam. - Szczerze mówiąc, nie mogę uwierzyć, że uwierzyłeś Jamesowi. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
- No cóż... Ja...
- Uh huh. Cokolwiek Luke.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kochasz się z Ashtonem?
- Nie wiem, Luke. Musisz uwierzyć mi na słowo.
- Kochasz go - oskarżył. - Dalej, Fizz. Wiem, że to zrobiliście.
- To naprawdę kiepski powód - poinformowałam go.
- Ludzie robią szalone rzeczy dla tych których kochają.
- Opowiedz mi o tym.
- Chodzi mi o to, że mógł przyjść do ciebie kilka nocy temu i zapytał czy masz coś przeciwko poprzytulaniu się i...
- NIE UPRAWIAŁAM SEKSU Z ASHEM! - krzyknęłam głośno. - Ta dyskusja nie ma sensu. Chciałabym zostać sama, proszę.
   Nie czekając, aż chłopak wyjdzie sama opuściłam mój pokój. Kiedy zamknęłam drzwi, zauważyłam jak obok Ashtona stoją Calum, Michael i... Austin.
***
Wesołych Świąt!
Wiem, że jest już prawie po świętach, ale jakoś nie mogłam wcześniej zabrać się za ten rozdział. Zaczynałam go kilka razy i zawsze kasowałam. Nie wyszedł mi. Trudno. Mam nadzieję, że jakoś go znieśliście :). Nie będę wam na razie składać życzeń na nowy rok, żebym miała pretekst do dodania następnego szybciej :)
Tak więc jeszcze raz. Wesołych Świąt!!!

poniedziałek, 24 listopada 2014

11.

POV Ashton
   Nie wiem co sobie myślałem, mówiąc Courtney, że spotykam się z kimś innym. Naprawdę nie wiem. Zrobiłem tyle głupich rzeczy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, ale ta pobija je wszystkie. Jedyne czego chciałem w tym momencie to żeby Courtney w końcu zostawiła mnie w spokoju, ale nie chcę jej zranić.
   Co ona sobie w ogóle myśli? Jak on zamierza zdemaskować mój związek z Fizz, skoro my nawet tak naprawdę się nie spotykamy.
  Zostałem sprowadzony na ziemię, kiedy Fizz, moja fałszywa dziewczyna, walnęła mnie w głowę.
- Ał - krzyknąłem.
- Oszalałeś? Czy ty naprawdę chcesz aby Austin rozwalił ci głowę o ścianę? Przecież jeśli on się o tym dowie to obije tę twoją piękną buźkę.
   Byłbym obrażony gdyby nie wspomniała o mojej buźce.
- Naprawdę. - Przeczesałem włosy palcami. - A więc uważasz, że jestem przystojny?
   Fizz się zarumieniła.
- Ja ci mówię o tym co może zrobić ci Austin, a ty zapamiętałeś tylko to że masz ładną buźkę?
   Wzruszyłem ramionami.
- Hej, ja zawsze koncentruję się na pozytywach.
- To dobrze dla ciebie. Lepiej miej nadzieję, że Courtney jest marnym szpiegiem, inaczej ja stracę szansę u Luke'a, a ty prawdopodobnie wylądujesz w szpitalu, co będzie dla ciebie upokarzające.
   Skinąłem głową. To byłoby upokarzające... dla nas obojga. Luke nie chciałby się z nią spotykać, gdyby dowiedział się, co się dzieje.
- Cóż, nie sądzę aby akurat ona to rozgryzła, więc prawdopodobnie jesteśmy bezpieczni-zapewniłem ją.
- Ona jest typem zazdrośnicy - przypomniała mi Fizz
- Spokojnie. Pewnie właśnie w tym momencie zarywa do innego chłopaka. Jestem pewien, że nie mamy się czym martwić.
   Fizzy pokręciła głową.
   Zaledwie pięć minut po tym jak Fizz przestała mówić z holu wyłonili się Luke i Scarlett.
- Och, nie. Teraz musimy udawać, że jesteśmy parą - jęknęła. - Hmmm... obejmij mnie.
   Bez namysłu wykonałem je polecenie, modląc się, aby nikt w tym momencie nie wyglądał przez okno hotelu.
   Fizz przytuliła się do mnie i położyła głowę na mojej piersi, Moje serce natychmiast zaczęło bić szybciej, a ja nie mogłem zrozumieć dlaczego. To nie ma sensu, że siostrzyczka Austina i Michaela może mieć na mnie taki wpływ.
   Przeczesałem palcem jej włosy i przycisnąłem usta do nich, jak zrobiłem to wczoraj wieczorem w kinie. Czułem jej miarowy oddech i mógłbym powiedzieć, że jest spokojna, mimo że wiedziałem, że tak nie jest.
- Cześć Fizz, cześć Ashton! - przywitał się Luke, kiedy podszedł do nas.
   Fizz usiadła i posłała mu promienny uśmiech.
- O, hej Luke, hej Scarlett.
   Scarlett uśmiechnęła się i spojrzała na sat znad jej oku;arów przeciwsłonecznych, a następnie usiadła na leżaku obok Fizz.
- Jak było na filmie?
- Był fajny... Przynajmniej do momentu, kiedy go oglądaliśmy... - powiedziałem, a na policzkach Fizz pojawił się szkarłatny rumieniec
- Ohhhh... widzę. - Zachichotała Scarlett.
   Luke skinął głową, a jego wesoły nastrój prysł. To dobry znak dla Fizzy. Lukowi nie spodobała się wiadomość, że nie oglądaliśmy większości filmu. Fizz położyła mi dłoń na udzie.
- Kochanie, możesz mi pomóc z mleczkiem do opalania? Nie chcę się spalić.
  Skinąłem głową, nie mogąc racjonalnie myśleć z jej ręką na moim udzie. Czy ona nie myśli o tym gdzie położyła swoją dłoń? Podała mi butelkę mleczka do opalania. Otworzyłem butelkę i wycisnąłem trochę mleczka na swoją dłoń. W końcu wzięła swoją dłoń w mojej nogi i odwróciła się, ale zrobiła to tak, że jej wzrok napotkał mój i w tym samym momencie uśmiechnęła się. Czy ona się ze mną bawi? Albo na prawdę nie ma pojęcia, co ze mną robi. Ale może właśnie to będzie wystarczająco przekonujące dla Luke'a i Scarlett? Cóż na pewno nie spytam się jej czy robi to specjalnie.
   Uniosła włosy, odsłaniając szyję, a moje serce ponownie zaczęło bić szybciej. Co jest ze mną nie tak? Moje ciało zachowuje się tak jakby jakaś niewidzialna siła przyciągała mnie do niej. A ja wiem co to jest. Czy to możliwe? Jest młodszą siostrą Michaela i Austina, dlatego jest również moją młodszą siostrą. Dlatego byłoby to kazirodztwo. Fizz jest ładna, ale nie w moim typie, one jest praktycznie moją siostrą. Ale jest naprawdę śliczna, więc dlaczego mam na nią nie reagować jak typowy chłopak. To nic wielkiego. To tylko hormony i nie ma to nic wspólnego z uczuciami. Dlaczego ja w ogóle o tym pomyślałem? Cholera, wariuję.
   Delikatnie wmasowałem w skórę Fizz mleczko, upewniając się, że nie pominąłem żadnego miejsca. Luke wyglądał na wkurzonego, siedząc obok Scarlett, która pisała do kogoś SMS-a.
-Wow, Ashton. Widać, że się starasz-skomentował Luke.Same słowa były nieszkodliwe, ale sposób w jaki to powiedział, sprawiało wrażenie jakby chciałby być na moim miejscu. Idealnie. Ale dlaczego okazuje swoje uczucia dopiero teraz. Jeśli Fizz naprawdę mu się podoba, dlaczego nie poprosił jej wcześniej o chodzenie? Może jest jednym z tych maniaków, którzy są zbyt opiekuńczy względem swoich przyjaciółek. Rodzaj ludzi, który nie umówią się z dziewczyną, ale również nie chcą aby ona umówiła się z innym. Albo nie był zachwycony, że Fizzy spotyka się ze starszym od siebie o trzy lata facetem, czyli ze mną. Nawet jeśli jestem jednym z jego najlepszych przyjaciół.
   Uśmiechnąłem się do niego.
- Nigdy nie można być zbyt ostrożnym dla cennych rzeczy. - Wow. Zabrzmiało to prawie... romantycznie. To straszne.
- Awww - Scarlett wyrzuciła ręce w górę, a następnie w dół, kładąc jedną na ramieniu Luke'a. - Czy to nie jest słodkie, tygrysku?
   Tygrysku?
   Fizz zakaszlała w dłoń, a jej ciało zaczęło trząść się od stłumionego chichotu.
- Tak, króliczku, to urocze. - Luke powiedział to tak jakby jadł trującego grzyba. Na pewno jest zazdrosny.
- Tak przy okazji. - Fizzy starała się nie śmiać. - Wasze przezwiska są cholernie słodkie
   Luke się zarumienił.
- Naprawdę? - spytał. - W takim razie jakie są wsze pseudonimy?
   Fizz posłała mu szeroki uśmiech.
- Nasze pseudonimy są ściśle zastrzeżone. Są do zastosowań prywatnych.
   Ładny strzał. Muszę przyznać, że jest w tym dobra.
   Skończyłem smarować jej plecy i zanurzyłem dłonie w basenie, żeby pozbyć się mleczka z moich palców.
   Scarlett przeciągnęła się i ziewnęła.
- Zapomniałam czegoś wziąć z pokoju. Zaraz wracam.
   Nadal miałem palce w wodzie. Na dworze było gorąco, więc zimna woda dawała ukojenie moim ciepłym dłonią.
- Naprawdę jesteście razem? - zapytał Luke. Kiedy spojrzałem w górę, on patrzył na mnie, a w jego oczach widziałem... złość? Zazdrość? Potrzeba zemsty? Coś w nich było. To pewne. - To znaczy. Wy nie udajecie pary, aby ktoś... był zazdrosny, prawda?
   Mogłem poczuć jak Fizz spina się obok mnie. Jak on śmie pytać? Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że ja i Fizz moglibyśmy być parą. Że Fizz zainteresowała się mną, a ja nią. Wyprostowałem się na leżaku i spojrzałem na Luke'a.
- A o kogo któreś z nas miałoby być zazdrosne? - spytałem.
   Luke przesunął się na swoim miejscu i spojrzał w dół.
- Nie wiem... Może o mnie?
   O nie nie nie! Czy on naprawdę ma aż takie wielkie ego, żeby wysuwać takie pochopne wnioski?
- Właściwie, Luke... - głos Fizz brzmiał nerwowo, a ona sama bawiła się jej palcami. Chciała mu powiedzieć. Wiedziałem, że chce mu powiedzieć. A on zachowuje się jak osioł. Kiedy ona mu o tym powie to jestem pewien, że Luke rozerwie jej serce na strzępy. Czy ona tego nie widzi? Czy naprawdę jest taka ślepa, żeby nie zobaczyć jaka z niego egoistyczna świnia. Wiem, że to mój przyjaciel, ale nie chcę aby Fizzy stało się coś złego.
   Więc zrobiłem jedyną rzecz jaką mogłem zrobić. Uratowałem jej tyłek. Ponownie.
- Dlaczego myślisz, że Fizz chce abyś było o nią zazdrosny? - zapytałem. - Przecież jesteście tylko przyjaciółmi, prawda?
   Luke zamrugał powoli.
- Tak oczywiście. Przepraszam, nie wiem po co o to spytałem. Zbyt dużo słońca, tak myślę. Chyba pójdę poszukać Scarlett. Może uda nam się jeszcze dziś zdążyć na "Słodki SMS 3". Do zobaczenia później. - Wstał i ruszył do hotelu. Fizz patrzyła za nim ze zmarszczonymi brwiami.
- Myślisz, że on wie?
   Przewróciłem oczami.
- Chcesz usłyszeć moją opinię?
- Nie.
- On jest egoistą.
- Powiedziałam, że nie.
- Ja nigdy bym nie pomyślał, że byłabyś z kimś innym, aby wzbudzić we mnie zazdrość.
- Może on naprawdę jest zazdrosny. - Przygryzła wargę.
- Myślę, że to wszystko nie ma sensu. Czy on kiedykolwiek wcześniej w pokazał, że mu na tobie zależy?
   Fizz spuściła wzrok i pokręciła głową. Wargi jej drżały, a ja wiedziałem, że stara się nie płakać. To była odpowiedź na moje pytanie.
- Chodź Finnie - powiedziałem i podniosłem ją, niosąc do opuszczonej części hotelu. Postawiłem ją na ziemi. Usiedliśmy na podłodze, a następnie objąłem ją ramieniem. - Hej kochanie, co się stało?
- Masz rację, to wszystko nie ma sensu! - krzyknęła i ukryła twarz w mojej piersi. Jej ciało drżało od płaczu. Podciągnąłem ją w kolanach, aby uzyskać bardziej komfortową pozycję.
- Cii - szepnąłem, głaszcząc jej włosy.
- Dlaczego on nagle zachowuje się jakby mnie lubił, przecież nigdy nie okazywał żadnych oznak zainteresowania mną.
- Ale przecież to jest to czego chcesz - przypomniałem jej.
- No tak. Ale to dzieje się zbyt szybko. Miało to trochę potrwać.A wszystko zaczęło dziać się natychmiast. Lukowi nie podoba się, że się spotykamy. Czy on lubił mnie przez ten cały czas, ale ukrywał to? O co w tym chodzi?
   O co w tym chodzi? Czy to ma coś wspólnego ze mną? Może Luke nie chce żebyśmy się spotykali, bo jestem dla niej za stary.
- Może to nie twoja wina - powiedziałem cicho. - Może to przeze mnie.
   Odsunęła się. Na jej twarzy były ślady łez, a jej oczy było czerwone i spuchnięte, ale nadal była piękna.
- Może myśli, że jestem dla ciebie za stary - zasugerowałem delikatnie. Przecież wie jaki jestem i może martwi się, że chcę cię wykorzystać.
   Fizz odwróciła się wpatrując się w dal.
- To ma sens - powiedziała.-Podejrzewał coś os samego początku. Wie, że nie umówiłbyś się ze mną, bo jesteśmy prawie jak rodzina. Ale macie podobne typy dziewczyn
- Fizz...
- Spójrz na Courtney, Scarlett. Obie są blondynkami. Wyglądają jakby miały własnego chirurga plastycznego. Pewnie ważą o wiele mniej ode mnie. One są doświadczone, a ja nigdy nawet nie miałam prawdziwego chłopaka. Więc nic dziwnego, że to podejrzane.
- Fizz... - spróbowałem jeszcze raz, ale ona wydawała się jakby nawet mnie nie słyszała.
- Ash, może po prostu powinniśmy z tym skończyć. Skoro i tak już się wszystkiego domyśla, przecież ja nie jestem z twojej ligi.
   Szczęka mi opadła. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie powiedziała. Nie jest z mojej ligi! Ona po prostu nie jest w moim typie. Na litość boską jest młodszą siostrą Michaela! Nie mogę pojąć tego, że taka pewna siebie dziewczyna może tak szybko upaść na dno.
- To nie...
- Ash, mówię poważnie. Kiedy spotkam Luke'a, powiem mu, że ze mną zerwałeś. Wszystko będzie jak dawniej. Courtney nie będzie musiała robić tych swoich śledztw, a m nie będziemy musieli nikogo oszukiwać.
   Zanim zdążyłem ją powstrzymać, albo cokolwiek powiedzieć, ona wstała z moich kolan i ruszyła w stronę parkingu. Coś mi się zdaje, że samochód pani Clifford będzie miał małą przejażdżkę. Ale zaraz... Pani Clifford jest w jej nowej pracy, a Michael, Calum i Austin zabrali ich auto. Calum chciał zobaczyć jakąś głupią wystawę, ale nie chciał iść sam. Michael i Austin oczywiście zgodzili się, żeby mu dogryzać na temat jego zainteresowania.
   Więc obu samochodów nie ma, co oznacza, że Fizz najprawdopodobniej wróci do mieszkania. Może już do niego idzie.
   Szybko wstałem i ruszyłem w kierunku naszego apartamentu.
   Kiedy szedłem próbowałem przekonać się, że odwołanie planu byłoby najlepsze. Chodzi o to, że to dopiero drugi dzień, a już dwie (może trzy, w zależności od nastroju Austina) podejrzane osoby, z czego jedna próbowała udowodnić, że jesteśmy razem. Czułem się jakbym został przejechany przez samochód ciężarowy
   Fizz jest wyjątkowa, wspaniała, piękna, inteligentna, zabawna, mądra, a jak chce to potrafi być słodka. Jest najlepszą przyjaciółką Luke'a, jaką tylko może być, starając się ukryć to, że się w nim podkochuje. Wczoraj nie był pierwszy dzień kiedy wystawił ją dla swoich dziewczyn. Ale ona nigdy nie miała mu tego za złe tylko się uśmiechała przez łzy. Nie mogę sobie wyobrazić, jak on z tym wytrzymuje. Na pewno nosi to wszystko w sobie, nie mogą się nikomu wygadać.
   I wtedy zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zapytałem jej jak się czuje w związku z tą sytuacją. Ona potrzebuje z kimś porozmawiać, a tym kimś mogę być ja. Zależało mi na tym. Zawsze spędzała czas tylko z nami i pewnie potrzebuje kogoś komu mogłaby się wyżalić. Ale teraz nie jest już sama ma mnie. I mam zamiar upewnić się, że Luke zda sobie sprawę, że Fizz jest z jego ligi, Jak on śmiał traktować ją tak długo jak gówno, zbywając przy każdej nadarzającej się sytuacji.
   Nawet nie zorientowałem się kiedy stałem przed windą.
***
Hej. Przede wszystkim przepraszam, że tak późno, miałam dodać rozdział dwa dni temu, ale coś się stało i cały rozdział mi się usunął i musiałam pisać jeszcze raz, co mnie strasznie zdenerwowało. A teraz ten mi się nie podoba, wydaje mi się, że tamten był lepszy. Ale trudno. Będę miała nauczkę na przyszłość żeby zawsze robić kopię. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze:)

piątek, 7 listopada 2014

10.

POV Ashton
   Puk puk puk.
   Otworzyłem oczy, słysząc jak ktoś puka do drzwi.
- Kto przychodzi tak wcześnie ramo? - wymamrotał Calum z rogi pokoju.
- Nie wiem - mruknąłem. - Chyba trzeba iść sprawdzić.
   Odrzuciłem kołdrę i wyczołgałem się z łóżka. Ledwo, bo prawie upadłem. James chyba naprawdę pobił mnie mocniej, niż myślałem. Czułem się jakbym właśnie wyszedł z samochodu, który chwilę temu miał poważną wywrotkę.
   Calum trochę jeszcze pomajaczył i chyba usnął. Natomiast Luke na pewno nawet nie zdążył się obudzić. To dobrze,że niczego nie zauważyli. Nie chcę im tłumaczyć co się wczoraj wydarzyło.
   Chwyciłem gitarę, która stała w rogu i uniosłem ją lekko w górę, gotowy aby wykorzystać ją w samoobronie, jeśli byłoby to jakiś włamywacz. To głupie, przecież włamywacze nie pukają do mieszkania, po to aby je okraść. Ale mimo to wolę nie ryzykować.
   Wszedłem do salonu. Austin, Michael, Fizz i pani Clifford już tam byli.
- Jak myślicie, kto to jest?-spytała pani Clifford z lekko drżącym głosem.
   Od czasu, kiedy po raz pierwszy wynajęliśmy tu apartament pani Clifford bała się tylko raz. Kiedy krążyły pogłoski, że tutejszy portier jest mordercą. Szczerze mówiąc, to się temu nie dziwię, bo on naprawdę go przypomina.
- Mamo dal spokój. Dlaczego po prostu nie możemy otworzyć drzwi i sprawdzić kto tam stoi?
- Bo...
   Austin ruszył do przodu, chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Wpatrywałem się w osobę stojącą po drugiej stronie przez dobre dziesięć sekund. Dopuki nie zaczęła krzyczeć.
- Ash. Niespodzianka!
   Pierwsza moja myśl była teka, że to seryjny morderca i Austin rzuci mnie jemu, za to co wczoraj zrobiłem, więc podniosłem gitarę wyżej i zrobiłem krok do przodu. Prawie upadłem na ziemię, gdy zobaczyłem, kto to był. Moja była psychiczna dziewczyna. Na nią to by się bat przydał.
   Courtney przebiegła dziejący nas dystans i zarzuciła mi ręce na szyję, całując w usta. Od razu przypomniałem sobie nasze zerwanie. Pocałowała mnie jakby chciała mi wyssać mi usta.
- Dobra, dobra, dobra. - Odepchnąłem ją z dala ode mnie najdelikatniej jak tylko mogłem. - Co ty tu robisz... Co ty tu robisz o trzeciej trzydzieści rano. Uhhh... Po co tu przyszłaś o trzeciej trzydzieści!>
   Zachichotała. To był następny problem. Była chichotką. I to było straszne. Ona była straszna. Bo kto normalny puka do drzwi o trzeciej trzydzieści rano?
- Głuptas z ciebie - pisnęła, żartobliwie uderzając mnie dłonią w klatkę piersiową. Ał. Jej paznokcie były jak szpony. - Pomyślałam, że chciałbyś się ze mną spotkać.
   Pani Clifford odchrząknęła. Błogosław ją.
- Uh, Courtney, wszyscy tutaj jesteśmy, więc nie najlepszy moment sobie wybrałaś na rozmowę z Ashem.
   Courtney wydęła dolną wargę w grymasie.
- Zawsze możemy iść do mnie.
   Zabrałem włosy z oczu.
- Courtney jest trzecia trzydzieści rano. Wszystko o czym marzę to tylko moje łóżko. Porozmawiamy rano, OK?
   Dziewczyna tylko westchnęła. Widziałem jak była oburzona przez to co powiedziałem.
- Dobrze. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Dobranoc. - Zeszedłem jej z drogi, a następnie zamknąłem za nią drzwi. - Może nie jest jeszcze za późno, aby zarezerwować lot do Ameryki Południowej.
   Pani Clifford podeszła do mnie i chwyciła za ramiona.
- Ashton musisz jej powiedzieć, że nie jesteś nią już zainteresowany, w przeciwnym razie nigdy nie zostawi cię w spokoju.
   Westchnąłem.
- Wiem. Ale co, jeśli ona nadal będzie mnie prześladować. Przecież pojawiła się tu o trzeciej trzydzieści rano. Pomyśl co ona może jeszcze zrobić.
- Wtedy wymyślimy coś innego. Ale do tego czasu, po prostu z nią porozmawiaj. Spróbuj jej wyjaśnić, że już nic do niej nie czujesz.
   Postanowiłem nie mówić pani Clifford, że nigdy nic nie czułem do Courtney. Ona była po prostu gorąca i miała wszystko na swoim miejscu. Według mnie to są dwie najważniejsze rzeczy, które dziewczyna może mieć. Ale nie były one u niej tak mocne...
   Michael przeciągnął się i ziewnął.
- Wracam do łóżka. Dobranoc wszystkim-powiedział wchodząc do jego i Austina sypialni.
   Pani Clifford również wróciła do swojej sypialni, a ja nadal przed drzwiami. I co mam powiedzieć Courtney.
- Wątpię aby była w stanie dostać się tu teraz. Drzwi są zamknięte. Ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej to możemy przesunąć meble.
   Prawie podskoczyłem na dźwięk jej głosu, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to tylko Fizz.
- Nie powinnaś być w łóżku?
- A ty nie powinieneś? - odparła krzyżując ramiona. - Dalej Ash, co cię gnębi?
- Zastanawiam się jak mam powiedzieć Courtney, że już nic do niej nie czuję.
- Po prostu powiedz jej prawdę, ale musisz zrobić to ostrożnie, w przeciwnym razie możesz poczuć jej gniew na własnej skórze, a jeśli naprawdę jej na tobie zależy to pozwoli ci odejść. - Z tymi słowami Fizz wróciła do swojego pokoju, zostawiając mnie w jeszcze większej rozterce.
   Rano przyszło zdecydowanie zbyt szybko. Ostatnia rzecz jaką chciałem było wstanie z łóżka, ale wiem, że będę musiał zrobić to prędzej czy później. Po pewnym czasie postanowiłem w końcu wstać. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziesiąta trzydzieści. Tylko Fizz była w mieszkaniu. Siedziała na kanapie i spojrzała na mnie kiedy wszedłem do salonu.
- Cześć - przywitała mnie. - Dobrze spałeś.
- Taa... Jak w końcu zasnąłem.
   Skinęła głową ze współczuciem, ale nie czułem się jakbym na to zasłużył. Zacząłem się zastanawiać, czy nie jestem przypadkiem taki jak James w stosunku do dziewczyn. Jasne, że nie mówię do nich takich sprośnych komentarzy, ale wykorzystywałem je do własnych celów. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że może to nie jest w porządku względem ich, ale teraz zacząłem się zastanawiać, jak wiele z nich zraniłem. Moim jedynym pocieszeniem było to, że wiedziałem kiedy się opanować. Przynajmniej tak myślę. Nie jestem tego jednak pewien.
- Austin zaraz wróci, wyszedł tylko na chwilę - zaczęła Fizz, odstawiając swój telefon na bok.
   Skinąłem głową wyciągając pudełko ze zbożowymi płatkami i miskę.
- O co chodzi?
- Powinniśmy mu powiedzieć o tych fałszywych randkach. Żeby więcej nie powtórzyła się ta sytuacja z wczoraj i ta z basenem.
   Wsypałem płatki do miski i zalałem je mlekiem.
- A jeśli mu się to nie spodoba.
- Wtedy skłamiemy mu, że to tekst do nowej piosenki.
   Musiałem przyznać jej rację, że czas aby w końcu Austin o wszystkim się dowiedział. Ale z drugiej strony chyba wolałbym aby mnie zabił, przynajmniej nie musiałbym się zmierzyć z tą sprawą z Courtney.
- Dobrze - zgodziłem się niechętnie. - Ale masz to dobrze rozegrać. Inaczej będę zwisać nogami w dół z naszego okna.
- Myślę, że po prostu rozwaliłby twoją głowę o drzwi od piekarnika-odpowiedziała Fizz.
- Nie pomaga.
   Kiedy skończyłem płatki, wziąłem prysznic i założyłem jeansy i T-shert.
   Właśnie jak wychodziłem z mojego pokoju, drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wszedł Austin.
- Austin - Fizz od razu do niego zagadała. - Ash i ja wpadliśmy wczoraj na pewien pomysł i chcielibyśmy wiedzieć co o tym myślisz.
   Austin uniósł brew i od razu było wiadomo, że już coś podejrzewa. Zaczyna się super.
POV Fizzy
   Austin już zaczyna coś podejrzewać. To nie jest dobry znak. Co mam powiedzieć? No cóż, równie dobrze mogę zacząć od mojego poprzedniego planu.
- Więc co to jest za pomysł? - zapytał sceptycznie Austin.
   Poklepałam poduszkę obok mnie, a chłopak usiadł. Ash usiadł po mojej drugiej stronie i posłałam mu czarujący uśmiech, który zwykle posyłam gdy nie mam pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Więc, zaczęliśmy wczoraj z Ashem rozmawiać po tym, jak okazało się, że Luke zaprosił inną dziewczynę do kina i ta cała sytuacja była tylko po to aby Luke zwrócił na mnie uwagę i wymyśliliśmy... Żeby Ash przez trochę poudawał mojego chłopaka. Tylko udawał, nic więcej.
- Nie podoba mi się ten pomysł-Austin powiedział natychmiast, nawet nie tracąc czasu.
   Ash zamrugał kilka razy, a mi zabrakło powietrza w płucach i musiałam sobie przypomnieć jak się oddycha.
- Dlaczego nie? - zapytał Ash, nieco urażony.
   Austin zarechotał.
- Uh, bo to ty koleś. Jesteś osobą, która miała mnóstwo takich dziewczyn jak ta co przyszła dziś o trzeciej trzydzieści, a potem zaprosiła cię do spędzenia reszty nocy u siebie. Poza tym, kto by w to uwierzył. Fizz to nie twój typ. Jest zbyt naturalna.
   Byłam pewna, że to był komplement.
- W każdym razie - kontynuował mój brat. - Ludzie którzy bawią się w fałszywe randki źle na tym kończą.
- Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach - zaprotestowałam oburzona. - Nic nam się nie stanie przez to, że udajemy, że jesteśmy parą!
   Austin wzruszył ramionami.
- Nieważne. W każdym razie to wszystko jest hipotetyczne, prawda? Wy w rzeczywistości, nie zrobilibyście czegoś tak głupiego, co nie? Chyba nie wierzysz, że Luke da się na to nabrać.
- Hmmm... p-prawda - Ash się zająkał.
- O-oczywiście.
   Austin skinął głową.
- To dobrze. Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy. - Wstał i wyciągnął nogi.
- Tak przy okazji. Jak było na filmie? Tandetne?
- Oh, tak, tandetne - przytaknęłam. - I na pewno nie kupię go gdy wyjdzie na DVD.
   Austin skinął głową.
- Cóż jestem głodny. Chcecie coś do jedzenia?
- Nie, dzięki - powiedziałam szybko i wstałam. - Mam zamiar iść poopalać się przy basenie.
- Pójdę z tobą - powiedział Ash. - Do zobaczenia później, Austin!
   Założyliśmy nasze stroje kąpielowe i wybiegliśmy z mieszkania tak szybko, że prawie staranowaliśmy naszego sąsiada, który wychodził z windy, niosąc mnóstwo torb z zakupami.
   To byłby nasz pierwszy raz kiedy będziemy musieli udawać parę w hotelu, przed ludźmi, których znamy i żeby oni się nie domyślili. Tylko Luke. Mam nadzieję, że jeszcze tego nie będziemy musieli robić i nigdzie po drodze nie spotkamy Luke'a.
   Mamy szczęście, bo przy basenie nie było nawet śladu Luke'a czy Scarlett, więc rozłożyliśmy się na leżakach przy basenie.
   Zanim zdążyliśmy rozpocząć jakąkolwiek rozmowę, Courtney pojawiła się dosłownie znikąd i rzuciła się na Asha. Ten tylko się skrzywił, czując jak jego siniaki dają o sobie znać.
- Courtney... Courtney... Courtney... Courtney... COURTNEY! - Ash krzyknął.-Ał... ał... ał...
   Courtney zeszła z niego, ale nie całkiem. Usiadła mu na kolanach.
- Oh, tak mi przykro kochanie. Nie wiedziałam. Co ci się stało? Czy chcesz mnie pocałować, aby poczuć się lepiej?
   Byłam rozbawiona, aż do tego momentu kiedy się odezwała, bo wtedy musiałam poszukać jakiegoś wiadra żeby zwymiotować tą jej słodkością.
- Nie, Courtney. Jest dobrze. Musimy porozmawiać...
- Tak? - spytała, kiwając głową. Jak porusza głową to jej kręcone blond włosy poruszają się razem z nią. Poprawiła swoje bikini, a jej twarz stała się poważna.
- Wiesz, że tak naprawdę się nie spotykamy? - zaczął Ash. - To znaczy, zerwaliśmy. Więc siedzenie mi na kolanach nie jest odpowiednim zachowaniem z twojej strony.
- Ah kochanie, chcę cię z powrotem - jęknęła. - Kocham cię.
   Szybko zakryłam usta dłonią. Czy ona naprawdę go kocha? A co jeśli tak? Co to dla niego znaczy? Mam nadzieję, że nie zaczną się znowu spotykać. Niech ją po prostu wyrzuci jak zabitego pająka. No ale oczywiście on nie mógłby tego zrobić, bo nie jest aż taki okrutny.
   Jest taki słodki i uroczy.
- Courtney - Ash powiedział łagodnie, biorąc ją za ręce. - Zależy mi na tobie. Naprawdę, ale nie jestem w tobie zakochany. Jesteś wspaniałą dziewczyną, ale ja nie jestem dla ciebie.
   Wow. To było naprawdę zdumiewające. Nie wiedziałam, że stać go na coś takiego.
- Mam na myśli - ciągnął dalej. - Że teraz umawiam się z kimś innym.
   Czekaj... CO? Czy on miał na myśli mnie? Zadawał sobie sprawę, że my umawiamy się tylko na niby, prawda? I że to nie miało być ogłaszane publicznie?
- Więc możemy być tylko przyjaciółmi - skończył z lekkim uśmiechem na twarzy.
   Courtney nie wyglądała na oczarowaną. Wstała i patrzyła na niego z góry, dosłownie trzęsąc się z wściekłości.
- Czyli oszukiwałeś mnie? - zapytała.
   Ash spojrzał na nią zszokowany,
- Oczywiście, że nie. Po prostu...
- Kim ona jest?
   Ash spojrzał na mnie.
- Czy to ona? - Courtney wskazała na mnie oskarżycielsko palcem.
- O-Oczywiście, że nie! - zaprotestował, ale nie był przekonujący. - Przecież to siostra mojego najlepszego przyjaciela!.
- To nic nie znaczy! - krzyknęła.
- Nie spotykamy się? - poparłam chłopaka.
   Courtney posłała mi nienawistny wzrok.
- Coś się dzieje między wami, to widać. A ja mam zamiar dowiedzieć się co. - Po swojej jakże ciekawej wypowiedzi, odwróciła się i odeszła.
   Wymieniliśmy spojrzenia z Ashem. Wyraz jego twarzy mówił, że wie jak bardzo zawiedliśmy. Ale to nie zmienia tego co właśnie zrobił. To można ująć w dwóch słowach:
Duże kłopoty.
***
Taki bardziej dramat. Historia zaczyna się rozkręcać.
Więc Courtney jest trochę mniej niezrównoważona niż planowałam na początku. Ale pojawiła się w drzwiach o 3:30 rano, więc trochę tam jest tego niezrównoważenia.
I dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać, to naprawdę duża motywacja.
Miłego weekendu!

piątek, 31 października 2014

9.

POV Ashton
- Aż tak źle wygląda moja twarz? - spytałem po kilku minutach.
   Fizz odsunęła lud i pochyliła się lekko do przodu.
- No...
- Śmiało - powiedziałem z westchnieniem. - Jestem mężczyzną. Możesz to zrobić.
   Wargi Fizzy drgnęły w górę w lekkim uśmiechu.
- Z tym punktem mogę się spierać.
- Z którą częścią?
- Z obiema tak samo.
- Daj spokój. Po prostu powiedz mi jak wygląda moja twarz.
- Wyglądasz jakbyś walną twarzą w mur z cegieł - powiedziała, zagryzając wargę.
   Jęknąłem lekko gdy jeden z siniaków zapulsował.
- To źle?
- Trochę.
   Dziewczyna ponownie przyłożyła lód do mojej twarzy.
- Myślę, że powinieneś pojechać do lekarza. Ale skoro nie chcesz, nie będę cię do niczego zmuszać.
   Położyłem rękę na jej dłoni, którą trzymała na paczce lodu przy moim policzku i uśmiechnąłem się do niej, próbując nie krzywić się z bólu.
- Gdyby nie twoja pomoc to pewnie wyglądałbym jeszcze gorzej.
   Jej usta wygięły się w uśmiechu, a w oczach ujrzałem coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.
- Dzięki Ash.
   Próbowałem utrzymać jej wzrok, aby dowiedzieć się co to jest, dopóki ból nie pojawił się ponownie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem jedną dłoń.
   Fizz skrzywiła się nieco, a worek z lodem zsunął się nieco na moje oko.
- Co się stało? - zapytałem zaniepokojony.
- Nic - odpowiedziała szybko. - Nic mi nie jest.
   Przeniosłem swoją rękę z powrotem na jej.
- Nie, nie. Coś się stało?
- To nic ważnego. Po prostu... - Przechyliła się, poprawiając lud na mojej twarzy. - Po prostu muszę usiąść.
   Wskazałem na pusty materac obok mnie.
- Więc usiądź.
- A co jeśli Austin wróci? - spytała. - Przecież wkurzy się jeszcze bardziej. Przecież jestem w twoim pokoju i na dodatek mamy siedzieć na jednym łóżku? On będzie myślał o najgorszym.
   Wiem co ma na myśli. Siedzenie na czyimś łóżku może wydawać się kompletnie nieszkodliwe, ale w głowie Austina wszystko staje się bardziej poważne.
- Spokojnie. Przecież jest z twoją mamą. Możesz śmiało siadać.
   Zawahała się, ale po chwili usiadła obok mnie. Jej kolana prawie stykały się z moimi, a ja cieszyłem się z tego małego kontaktu. To było przyjemne, przytulne i wygodne. Może trochę zbyt wygodne...
   Szukałem w umyśle jakiegoś tematu, aż wreszcie zdecydowałem się na jakiś.
- Co myślisz o filmie?
   Roześmiała się.
- Masz na myśli tą część, którą oglądaliśmy? To było bardzo... romantyczne. Już w piątej minucie przypomniałam sobie dlaczego wolę filmy akcji. A ty? Podobał ci się?
- Uhhh.. Romantyczne filmy... To również nie mój gust.. Ale był zdecydowanie lepszy niż "Kucykowa Księżniczka"
   Fizz zaczęła się śmiać, odrzucając głowę do tyłu.
- Sama nie wiem. Prawdopodobnie "Kucykowa Księżniczka" nie była tak obrzydliwie słodka jak "Słodki SMS"
   Zanim zdążyłem odpowiedzieć, dziewczyna ponownie się odezwała.
- Właśnie sobie przypomniałam. Wiem co może pomóc na twoje siniaki? - Skoczyła w górę, pozwalając aby lód spadł na łóżko.
   Mam nadzieję, że on nie przyniesie tego co mam na myśli. To najgorsza maść na świecie. Nie wspominając już o najgorszym zapachu. Pachnie jak kwaśne mleko, dym papierosowy i zgniłe jaja. Chyba żadna maść nie pachnie gorzej.
   Ale po wydarzeniach z tego wieczoru, chyba nie może zdarzyć się nic gorszego.
POV Fizzy
   Pogrzebałam trochę w apteczce w łazience, w poszukiwaniu BruiseHealer. Wiem, że Ash nienawidzi tej maści, ale dzięki niej szybciej zagoją się jego rany, niżby miał trzymać tylko lód. Musi się pozbyć jak najszybciej tych siniaków, bo paparrazzi nie dawali by mu spokoju.
  Nie mogę mu pomóc, ale cały czas myślę o tym, co zrobił gdy powiedziałam, że powinien pojechać do lekarza. Ash jednak potrafi być miły kiedy chce.
   W końcu dostrzegłam białą tubkę maści z niebieskimi napisami: BRUISEHEALER-leczy siniaki trzy razy szybciej.
   Wzięłam tubkę i wyszłam z łazienki do pokoju Ashtona, Caluma i Luke'a
   Ash wciąż siedział na łóżku, trzymając lód przy szyi. Rozejrzał się czujnie, gdy weszłam do pokoju.
- Proszę powiedz mi, że nie... AAAAAGGGGGHHHHH! - To niesamowite, że dziewiętnastoletni chłopak może mieć taki piskliwy krzyk. Ale dokładnie to właśnie zrobił, widząc BruiseHealer. Krzyczał jak pięcioletnia dziewczynka. Odrzucił kostki lodu, które spadły obok łóżka. Na nieszczęście dla niego stałam przed drzwiami i nie miał jak uciec. Zamiast tego wczołgał się jeszcze bardziej na łóżko, a ja podeszłam do niego.
- Fizz... - zaczął błagalnie. - Nie zrobisz tego... nie jesteś taka... proszę nie! - Przesunął się na bok, poza mój zasięg. Zrobiłam to samo i rzuciłam się na niego przyciskając go do łóżka. Oczy mu się rozszerzyły. - Fizzy... proszę... proszę... - jęknął.
   Uśmiechnęłam się złośliwie.
- A teraz bądź grzecznym chłopcem i się nie ruszaj, a ja zajmę się resztą. Powiedz tylko gdzie cię boli - dodałam jakbym była pielęgniarką, która próbuje flirtować z pacjentem.
- Wiesz gdzie boli-powiedział ochryple. - Ale Fizz... nie będziesz... proszę... proszę,,, AAAGH!
   Wykrzyknął ostatnie słowo, bo właśnie odkręciłam tubkę.
   Skrzywiłam się. Zapach naprawdę jest okropny. Nie mogę go winić, że nie chce posmarować się tą maścią, ale trzeba się jakoś pozbyć tych siniaków.
   Wycisnęłam trochę na palce i skierowałam na szyję chłopaka, gdzie miał siniaki.
- FIZZY! - Ash krzyknął. - FIZZ! Oh wow, to jest niesamowite! WHOA!Ohhhh! - Przechylił głowę, kiedy poczuł jak ból powoli ustaje.
- Co się tu do cholery dzieje?
   Ash podniósł się na tyle, aby zobaczyć stojących w drzwiach Austina i mamę, patrzących na nas ze zdezorientowaniem. Musieli wrócić, kiedy Ash krzyczał, bo nic nie słyszeliśmy.
   Nagle dotarło do mnie jak musimy wyglądać... i te dźwięki. Leżę na Ashu z ręką na jego szyi, a on krzyczy. Ups..
   Chciałam wstać, ale zrobiłam to za gwałtownie, straciłam równowagę i wpadłam prosto na Asha. Coś mi mówi, że nie pomogłam w tej sytuacji.
   Ash złapał mnie zanim spadłam z łóżka. Austin przeszedł pokój trzema dużymi, wściekłymi krokami, gotowy wyciągnąć mnie z łóżka.
- Austin - powiedziała mama. - Nie.. wysłuchaj ich... przecież są w ubraniach...
   Innymi słowy, chciała powiedzieć, że to niemożliwe, żebyśmy uprawiali seks.
- Ale... - Austin jęknął.
- Austin, na pewno nie jest tak jak to wygląda.
- Dziękuję! - powiedziałam, wciąż leżąc na Ashu.
- Fizzy, to że nadal leżysz na Ashu nie pomaga twojej sytuacji.
- Już mamusiu - odpowiedziałam najniewinniej jak umiałam.
   Zeszłam z Asha na materac obok, a następnie zeszłam na podłogę. Ash usiadł i również wstał.
   Mama zarówno jak Austin dyszeli.
- Co ci się stało? - spytała mama.
- My...hm... - zaczął Ash.
- Wpadliśmy w kinie na Jamesa - powiedziałam, nie podając dokładnie gdzie i z kim był.
- Co on tam robił? - zapytał Austin. - Myślałem, że on chodzi tylko na najlepsze, jego zdaniem, filmy.
- Był na "Słodki SMS 3" Powiedział, że jeden z aktorów, którzy grają w tym filmie będzie  w "Dom Zombi.
   Austin poruszył się nieco.
- Czy była tam też Sophie?
    Spojrzeliśmy z Ashem na siebie.
- Uhhh... - zaczął.
- Cóż... - skończyłam.
   Austin przeczesał palcami niedbale włosy.
- Wiem.
- Ale Ash, co ci się stało? - naciskała mama.
- James powiedział kilka rzeczy o Fizzy a ja... uderzyłem go... i zaczęliśmy się bić...
- Jakie rzeczy? - chciała wiedzieć mama.
- Mówił o moich poczynaniach seksualnych - pisnęłam.
- Zabiję tego sukinsyna! - ryknął Austin.
- Nie, nie wystarczy, że jeden już próbował,a ja mam nadzieję, że przeżył - powiedziałam mama.
- Niestety - Ash warknął, zaciskając pięści
- Więc... Czy nie moglibyśmy przejść z naszą rozmową do salonu? - kontynuowałam mama.
- Możemy. Ale Fizz i Ash mają siedzieć przynajmniej dwa metry od siebie - poinformował nas Austin.
- Nie uważasz, że to trochę za daleko od siebie - powiedziała do niego mama.
- Ale maamo...
- Austin...
- Mamo - wtrąciłam. - Nic się nie stało, po prostu chciałam posmarować tym siniaki Ashtona. - Pokazałam im trzymaną przeze mnie tubkę BruiseHealer. - To nic wielkiego. Chciałam mu tylko pomóc.
- Czy to dlatego tak krzyczał i jęczał? - Austin zapytał podejrzliwie.
- Cóż, najpierw bałem się zapachu, ale bardzo pomogło z bólem - wyjaśnił Ash, wzruszając ramionami.
- I to tylko tyle? - spytał jeszcze raz na potwierdzenie.
- Tak, to tylko tyle - stwierdziliśmy z Ashem
- W porządku - powiedziała mama. - Jak chcecie to sobie jeszcze porozmawiajcie. Ja idę spać. Dobranoc dzieci.
***
Wiem, że rozdział krótki i nudny, ale spokojnie w następnym będzie działo się dużo więcej i pojawi się nowa postać. Rozdział powinien pojawić się również szybciej.
Jak się podoba to zostawiajcie komentarze i obserwujcie :)

niedziela, 12 października 2014

8.

POV Fizzy
   Droga do kina była dość trudna, ale na szczęście udało nam się dotrzeć na miejsce bez żadnych komplikacji. Weszliśmy do środka i szybko zeskanowaliśmy pomieszczenie w poszukiwaniu Luke'a i Scarlett, których zauważyliśmy w ciągu kilku sekund.
   Stali pod jedną z gier, trzymając się za ręce i rozmawiając ze sobą.
   W tym samym momencie żołądek podszedł mi do gardła. Nie myślałam wcześniej o tym co mogłoby się wydarzyć gdybyśmy "przez przypadek spotkali się" z Lukiem i Scarlett.
   Ash dotknął mojego ramienia.
- Chodź Fizz.
- Och... hmmm... no nie wiem... - mruknęłam, wpatrując się w ziemię.
   Ashton westchnął i pociągnął mnie w stronę Luke'a, kładą rękę na moją talię.
- Fizz? - Chłopak starał się spojrzeć mi w oczy, ale odwróciłam wzrok. - Co jest Finnie?
   Uśmiechnęłam na wspomnienie swojego starego przezwiska. Legenda głosi, że powstało ono dlatego, że jak byłam mała to bardzo często udawałam myszkę Minnie. Ash był jako jedyny, który nazywał mnie tak bardzo często. Nawet Austin i Michale robili to rzadziej.
- Ja po prostu.. Nie wiem czy mogę spojrzeć mu w oczy - szepnęłam wciąż patrząc w ziemię. - Chodzi mi o to. Co będzie jeśli on nawet nie zauważy, że wyglądam inaczej, niż zwykle? Co jeśli nadal jest na mnie zdenerwowany za to kłamstwo?
- Fizz ja zauważyłem, że wyglądasz inaczej, a jesteś dla mnie praktycznie jak siostra - parsknął Ash.
- Nie, nie jestem - stwierdziłam. - Gdybyś tak uważał to nigdy byś się nie zgodził umawiać ze mną na fałszywe randki.
   Ashton zmarszczył brwi, ale zanim cokolwiek powiedział, Luke zdążył nas zauważyć.
- Fizz, Ash! Wow! Nie spodziewałem się, że was tutaj spotkam!
Operacja: Luke musi uwierzyć, że ja i Ash chodzimy na randki, przez co będzie zazdrosny, została właśnie wprowadzona w życie.
   Stanęliśmy naprzeciwko Luke'a. Ash trzymał swoją rękę wokół mojej talii, a na naszych twarzach gościł uśmiech idealnej pary.
 Jak ja nienawidzę tego przyznać, że Scarlett wygląda o wiele lepiej z Luke'iem niż ja, ale tylko dlatego, żę ona wygląda jak lalka Barbie, a on mógłby wyć Kenem. Naturalną lalką Kena, czyli nie całkowicie sztuczny i fałszywy jak ona. Wiem gdybym wydała kilka tysięcy dolarów na operacje piersi, nosa, ust i tyłka, pewnie mogłabym wyglądać tak jak ona. Oczywiście gdybym chciała pójść o krok dalej to ufarbowałabym włosy na blond. Wtedy również wyglądałabym jak Barbie!
- Och, wiesz, pierwsza randka i tak dalej-powiedziałam szybko. - Myśleliśmy żeby było to proste i romantyczne.
- Tak - dodał Ash. - A "Słodki SMS 3" wydaje się idealny na taką okazję.
Wow. Mogłabym przysiąc, że Luke'owi mina zrzedła.
- Ty... Masz zamiar iść na "Słodki SMS 3" - zapytał nagle lekko zaniepokojony.
- Tak. To jest bardzo romantyczne - powiedziałam wesoło. - Hej, nie przedstawisz nas swojej dziewczynie?
- Oh, um, tak - Luke wymamrotał. - Uh, Scarlett to Fizz i Ash. Fizz, Ast to jest Scarlett.
   Scarlett błysnęła olśniewającym uśmiechem.
- Miło mi was poznać. Ash jesteś razem z Luke'iem w zespole, prawda?
   Ash uśmiechnął się do niej.
- Tak, właśnie tak.
   Scarlett klasnęła w dłonie jak trzylatek, który po prostu zorientował się, gdzie został ukryty cukierek.
- O Mój Boże! Kocham waszą muzykę! Jestem waszym największym fanem, poważnie! Jesteś moim ulubieńcem - dodała zniżając sugestywnie głos. - Oczywiście zaraz po Luke'u. - dokończyła, odwracając głowę w jego stronę.
- Dzięki Scarlett. - Ash poszerzył swój uśmiech.
   Eh. I Luke naprawdę ją lubi? Czy on jest głupi?
   Luke uśmiechnął się do Scarlett.
- Więc skoro już się spotkaliśmy to może usiądziemy razem.
   Ash spojrzał na mnie i skinął głową z zadowoleniem. Idealnie.
- Pewnie-zgodziłam się. - Brzmi nieźle.
- No nie wiem-powiedziała Scarlett, głupio się uśmiechając. - To znaczy. On jest trzy razy bardziej romantyczny niż "Słodki SMS" i dwa razy bardziej romantyczny niż "Słodki SMS 2" Nie wyglądasz na dziewczynę, która lubi takie filmy..
   Jak na nienawidzę przyznać komuś, że ma rację.
- Masz rację-powiedział szybko Ashton. - Tego typu filmy nie są dla Fizz... Ałł! - zakończył z krzykiem, kiedy poczuł jak moja stopa ląduje na jego.
   Posłałam w jego stronę przepraszający uśmiech.
- Och, przepraszam Ash. Cholerne obcasy.
- Nie ma sprawy, kochanie - powiedział z uśmiechem na ustach, dając mi do zrozumienia, że jeszcze za to zapłacę.
- Och, jesteście razem tacy słodcy! - Scarlett zapiszczała, a Luke uśmiechnął się do niej.
- No Scar, chodźmy zając nasze miejsca. - Wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku sali kinowej.
- Czyż to nie było piękne? - spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak. Od kiedy to ona jest naszą fanką numer jeden! - Ash prychnął pod nosem.
- Ona pewnie nawet nie wie co jest w naszym pierwszym teledysku-kontynuował chłopak. - Tak czy inaczej... Lepiej się pośpiesz, jeśli chcesz zdążyć na ten film. Chodź postawię ci mały popcorn z dodatkiem masła i solą.
- Znasz mnie tak dobrze. - Uśmiechnęłam się.
   Ash poprowadził mnie do lady i zamówiliśmy jedzenie, po chwili dostaliśmy dwa kubki popcornu, które wyglądały na przynajmniej średni rozmiar.
- Wiesz co? - zwróciłam się do Ashtona, jak wzięłam od niego moją porcję i wciągnęłam powietrze o zapachu masła. - Myślę, że osoba, która pakuje tu przekąski myli małe z dużymi.
- Daj mi znać jak nie będziesz już mogła - powiedział.
   Przytuliłam moją porcję do klatki piersiowej.
- Nigdy w życiu! Jeszcze czego! To moje jedzenie!
   Udaliśmy się w kierunku pokoju, w którym miał być pokazany film. Po drodze dźgnęłam Asha łokciem w ramię.
- Czemu omal nie powiedziałeś Scarlett o tym, że jesteśmy tu tylko po to aby ich śledzić.
   Ash odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Nic takiego jej nie powiedziałem. - Zmarszczył brwi.
- Wtedy jak przytaknąłeś jej, że nie lubię takich filmów. To było równoznaczne, że przyszliśmy ich tu szpiegować.
- Po prostu chciałem pokazać im, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść bo mnie lubisz i zgodziłaś się na takie poświęcenie.
   Kiwnęłam głową i w tym momencie weszliśmy do ciemnego pomieszczenia.
   Zamrugałam, próbując dostosować swój wzrok do panującego tu półmroku.
- Jest Luke i Barbie. - Ash wskazał palcem kilka stopni wyżej.
   Parsknęłam śmiechem na to jak nazwał Scarlett. To idealna nazwa dla niej.
   Weszliśmy powoli po schodach gdzie siedzieli Scarlett i Luke. Jego ramię było owinięte wokół jej talii, a jej głowa spoczywała na jego ramieniu.
   To jest po prostu obrzydliwe.
   Usiadłam obok Luke'a, a Ash obok mnie. Nasze napoje i popcorny ułożyliśmy obok siebie, aby było nam wygodnie, a następnie Ash ułożył swoją rękę na mojej talii, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
   Luke spojrzał na mnie z ukosa, a jego pewny siebie uśmiech zniknął. Uśmiechnęłam się w ramię Asha. Wyśmienicie. Wszystko szło po naszej myśli.
   Poczułam jak Ashton przyciska usta do moich włosów, a oczy mimowolnie mi się zamykają. OK... Może to już jest za daleko.
- Fizz - mruknął Ash.
   Wyprostowałam się i spojrzałam w kierunku, w którym patrzył chłopak. Moje szczęka opadła w dół, a oczy rozszerzyły się, kiedy ich zauważyłam.
   Sophie i James
- Uhhh... Scarlett? - zwróciłam się do dziewczyny siedzącej obok Luke'a.
   Odwróciła się w moją stronę
- Co?
- Twój brat tu jest.
   Zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, a następnie przyłożyła sobie swoje wypielęgnowane paznokcie do ust, kiedy zobaczyła, że James rzeczywiście siedzi bezpośrednio przed nami.
- Och, Luke! Och! Musimy jak najszybciej się stąd wydostać! James się wścieknie jeśli dowie się, że jestem na randce na najbardziej romantycznym filmie roku! Chodź! - skoczyła na równe nogi ciągnąc Luke'a za sobą. Chłopak spojrzał na nas z wyrazem smutku na twarzy, zanim razem ze Scarlett oddalili się najdalej jak tylko mogli od Jamesa i Sophie.
   Ashton uśmiechnął się do siebie.
- No cóż - szepnął. - On i Scarlett już nie będą robić tych różnych rzeczy podczas filmu, więc... Misja zakończona.
- Tak - powiedziałam. - Chcesz oglądać jeszcze ten film?
- Do diabła, nie! Zapłaciliśmy za te bilety, więc musimy go teraz obejrzeć.
   Miał rację, ale nie chciałam dłużej zostać w tym kinie gdzie wszyscy obściskiwali się, całowali i nie wiadomo co jeszcze. Sam pomysł był mdły.
   James i Sophie usiedli bezpośrednio miejsce przed nami, a Ash momentalnie się uśmiechnął.
- I wartość rozrywki momentalnie poszła w górę.
   Zanim zrozumiałam co miał na myśli, chłopak złapał garść popcornu i rzucił nią w parę. James krzyknął i zaczął wytrzepywać popcorn z włosów.
   On i Sophie równocześnie odwrócili się, a Ash pomachał im słodko.
- Co wy tu robicie, na tym filmie? - Sophie syknęła na nas, a jej brązowe oczy poszerzyły się.
- Zabawne Sophie Tayler, mogę zadać ci to samo pytanie-odparłam spokojnie.
- Ja... To znaczy my... Jeden z aktorów w tym filmie będzie grał w "Dom Zombie" i pomyśleliśmy, że dobrze byłoby zobaczyć jego pracę-powiedziała Sophie, nerwowo kręcąc się na krześle.
- O, tak, to też nasza wymówka. - Ashton powiedział sarkastycznie. - Jeden z facetów, który będzie śpiewał tu piosenkę, wystąpi gościnnie w naszym albumie.
- Naprawdę? - spytał James. - Który?
   Ash tylko machnął na niego ręką.
- Wiesz co? - spytał Ash, pochylając się ku Sophie. - Nie powiemy Austinowi, że widzieliśmy cię tu z Jamesem, jeśli ty nie powiesz mu, że widziałaś mnie tu z Fizzy.
   Sophie uniosła brew.
- Austin i ja zerwaliśmy, więc to nie ma znaczenia, czy jestem tu z nim czy jakimś innym chłopakiem. - Kiedy to powiedziała na jej twarzy pojawił się bul. Było oczywiste, że nadal tęskni za Austinem. - A od kiedy w dwoje się spotykacie?
- Wiesz, że Austin może złamać kark Jamesowi jeśli dowie się, że byliście tu razem - odpowiedział łatwo Ash. - A my jesteśmy tu w interesach.
- Dobrze - powiedziała cynicznie Sophie. - Więc jesteście tylko przyjaciółmi, którzy przyszli na najgorętszy film roku?
   Wzruszyłam ramionami.
- Tak.
- Dobrze, nieważnie. - Dziewczyna w końcu odpuściła. - Nie przejmuj się, nic nie powiem Austinowi.
- Super. - Ash odchylił się na swoim fotelu i przeniósł wzrok na ekran.
   Film zaczął się tym, że dwoje nieznajomych wpadają na siebie podczas spaceru ulicą. Bardzo słodkie. Ugh.
   A tej słodyczy było coraz więcej, i więcej. Aż poczułam, że zaraz przedawkuję, pomimo tego masła i soli, którym byłam zapchana.
   Podczas pierwszego pocałunku głównych bohaterów, James odwrócił się w naszą stronę.
- Tak więc Ash, powiedz mi, jak to jest całować się z Fizz? Zgaduję, że jest agresywnie. A dobra jest w łóżku?
   W tym momencie pięść Asha wylądowała na twarzy Jamesa.
- Jeśli złamałeś mi nos... - James zaczął swoją groźbę, ale Ash przeskoczył rząd siedzeń i popchnął go, przez co ten zleciał z krzesła. Obaj chłopcy wylądowali na betonowej podłodze. Ash na Jamesie. Sophie natychmiast skoczyła na równe nogi i próbował odciągnąć chłopców od siebie, ale nie mogła podejść zbyt blisko, aby nie zrobić sobie krzywdy, ponieważ oboje wymachiwali swoimi kończynami na lewo i prawo.
   Ja również wstałam ze swojego miejsca i próbowałam rozdzielić chłopców, ale podobnie jak Sophie nie dałam rady.
- Może gdybyśmy wylali jeden z napio gazowanych na nich, to byliby na tyle zszokowani, że przestaliby walczyć? - zasugerowała Sophie, ale po chwili pokręciła głową.
- Lepiej nie. Wiesz jaki James jest przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu.
   Zanim zdążyliśmy obmyślić inny plan kilku strażników wbiegło do kina. Większość ludzi nie zdawała sobie sprawy, że chłopcy walczą ze sobą, do puki mężczyźni nie zaczęli krzyczeć.
- Dobrze, dobrze! Wy dwaj przestańcie! Przestańcie! - Po chwili udało im się ich od siebie odciągnąć.
   James poprawił swoją koszulę.
- Strażnicy. Aresztować tego... winowajcę. Zaatakował mnie bez powodu.
   Sophie prychnęła.
- Uh, James, obrażałeś Fizz. Myślałeś, że co on ma zrobić? Sprzedać ci różę?
- Właśnie. - Ash lekko się szarpał ze strażnikiem, który trzymał go za tył koszuli. - To on mnie sprowokował!
   Strażnik spojrzał na chłopaka, a następnie go puścił.
- Dobrze - zgodził się. - Ale wasza czwórka musi opuścić pomieszczenie, bo będziecie rozpraszać innych ludzi.
- Och, ale tych pięciu ochroniarzy tego nie robi - prychnęłam.
- Dobra mądralo, ty i twój chłopak wyjdziecie jako pierwsi.
- On nie jest moim chłopakiem! - zaprotestowałam.
   W tym samym momencie zarówno Ash i ja zostaliśmy prawie brutalnie wyrzuceni z sali kinowej.
- Oklaski! - krzyknął James w kierunku Ashtona.
- Za co? - krzyknął Ash. - To ty obraziłeś Fizz! Jeśli ktoś tu miałby przepraszać to ty!
- Dobrze - wymamrotał James i odwrócił się w moją stronę. - Przepraszam Fizz... że Ash nie zaspokaja twoich potrzeb seksualnych. - Mrugnął do mnie, a Ash spojrzał na niego wściekle.
- Ja... ja...ja... To nie prawda... To znaczy... My nie...
- Czy można sobie wyobrazić jaką zabawą może być seks z tobą. Wiesz, biorąc pod uwagę twój wiek...
   Ash rzucił się na Jamesa i wylądowali na podłodze... ponownie.
- Ona nie jest do robienia takich rzeczy! - ryknął Ash. - Gdzie ty coś takiego usłyszałeś?
- Uh, Ash - pisnęła Sophie. - On nie może odpowiedzieć, bo go dusisz.
- Oh, tak. - Ash zabrał swoje ręce z jego szyi i położył je na głowie.
- Nie rób tego więcej! Mogę przez to stracić moją urodę!
- Nie mówiąc już o życiu - mruknęłam pod nosem.
   Ash uderzył Jamesa w brzuch.
- Gdzie to słyszałeś?
- Po prostu...
   Ash przygniótł Jamesa jeszcze bardziej do ziemi.
- Gdzie!?
- Nie wiem, dobra!? Gdzieś w hotelu! No nie wiem! Ktoś mi powiedział!
   Mój żołądek zaczął się skręcać. Ludzie tak o mnie plotkują?
- Kiedy to słyszałeś? - zażądał.
- Kilka dni temu!
   Westchnęłam ciężko. To nie było zbytnio pomocne. Nie było.
- Ashton - powiedziałam. - To jest nieistotne. To bez sensu żeby wypytywać o to faceta, który myśli tylko o lakieru do włosów.
   Ash odwrócił się przez ramię w moją stronę.
- Hej - powiedział oburzony. - Ja też używam lakieru do włosów.
- No tak, ale nie aż tyle - powiedziałam, klepiąc go po ramieniu. - Wstawaj Ash, nie ma co tracić na niego czasu, chyba, że naprawdę chcesz zostać wyrzucony do końca życia z kina?
- Nie, nie chcę - narzekał, wstając z Jamesa.
   Blondyn również wstał i otrzepał swoje ubranie.
- Pamiętaj - zwrócił się do mnie. - Nie mam nic przeciwko seksu z szesnastolatką, więc jeśli TWÓJ chłopak nie da rady, po prostu zadzwoń do mnie, OK. Mielibyśmy dużo zabawy.
   Ash jeszcze raz uderzył Jamesa w szczękę, przez co ten walnął w maszynę do robienia popcornu. Szkło zabezpieczające pękło i masa popcornu rozsypała się po ziemi. Ponownie pojawili się obok nas ci sami ochroniarze co poprzednio i wyrzucili nas na zewnątrz, krzycząc, że mamy zakaz wracania tutaj.
- Mam zamiar udać się do lekarza - powiedział James. - Chodź Sophie.
- Przepraszam za niego - szepnęła do nas jeszcze dziewczyna, zanim ruszyła w kierunku samochodu Jamesa.
   Ash spojrzał na siebie.
- Ty też chyba powinieneś iść do lekarze - powiedziałam. - Wyglądasz okropnie.
   Naprawdę. Miał podbite oko, a jego prawa pięść było poraniona i sączyła się z niej krew.
- O nie, nie zamierzam iść do żadnego lekarza. - Ash pokręcił przecząco głową. - On tylko dałby mi jakieś leki przeciwbólowe, które nie wiadomo czyby nawet zadziałały. Fizz może po prostu pojedziemy do domu? Wszystko co mi jest potrzebne to prysznic i ciepłe łóżko.
- Ta, na pewno. - Wyciągnęłam rękę po klucze, które po chwili wylądowały na mojej dłoni. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Ash lekko kuśtykał i krzywił się co kilka kroków.
   Otworzyłam drzwi od strony pasażera, aby chłopakowi łatwiej było usiąść na swoim miejscu, a następnie zamknęłam je za nim i usiadłam po stronie kierowcy. Przestawiłam fotel tak abym mogła dosięgnąć pedałów i widzieć deskę rozdzielczą. Dostosowałam jeszcze lusterko i wsunęłam kluczyki do stacyjki, przekręcając je. Po wydarzeniach z dzisiejszego wieczoru, myślałam, że silnik będzie się buntował, ale zapalił gładko jak mruczenie kota, który akurat jadł kurczaka.
   Położyłam obie ręce na kierownicy i powoli wycofałam się z parkingu.
   Udało mi się wyjechać samochodem na drogę. Mam nadzieję, że po drodze nie natkniemy się na policję, bo musielibyśmy zapłacić ogromny mandat, ponieważ nie mam prawajazdy. Kilka pierwszych minut było bardzo burzliwych. Raz udało mi się w miarę stosownie jechać i wtedy jazda było trochę bardziej płynna. Przynajmniej Ash nie robił mi wykładów podczas szarpnięć i tym podobnych.
- Dostałeś gdzieś jeszcze? - zapytałam, kiedy moje obawy rosły. Nie sądziłam, aby James zrobił mu większą krzywdę, ale najwidoczniej myliłam się, widząc jak teraz pojękuje podczas mojej jazdy.
- Tylko w kilku innych miejscach - powiedział, opierając głowę o szybę. - Jestem po prostu zmęczony po walce z nim, przez te głupie rzeczy, które wygadywał.
- Jeśli chodzi o to... - zaczęłam, spoglądając w lusterko, aby następnie przejechać na drugi pas. - Nie musiałeś tak zareagować na to, że powiedział coś obraźliwego na mój temat. Wiesz, że to ciota. Żyjemy z nim już od czterech lat.
- Po prostu... Jak on mógł powiedzieć coś takiego o tobie-odpowiedział Ash, unikając mojego wzroku. - On nie miał prawa mówić tych wszystkich kłamstw i ten jego ostatni komentarz... To było.....
   Zacisnął dłonie w pięści i westchnął po chwili.
   Skinęłam głową, aby pokazać mu moje zrozumienie. Wiem, że Ashton myśli o mnie tylko jak o młodszej siostrze, a zatem będzie bronił mojego honoru.
POV Ashton
   Aż trudno uwierzyć, że jeszcze rano siedziałem po drugiej stronie stołu stołu, grając z Calumem w warcaby. Minęło dziesięć godzin od momentu, kiedy Fizz zaproponowała, że mi pomoże go pokonać, pod warunkiem, że będzie mogła usiąść mi na kolanach. Tak wiele się wydarzyło, że aż poczułem zawroty głowy. Chciałem jak najszybciej dostać się do hotelu, aby móc przyłożyć i przyłożyć zimny lud do moich dwustu siniaków, albo obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Ale... O cholera,, a co jeśli inni są w apartamencie? Calum prawdopodobnie wyszedł gdzieś z Camille i Michaela pewnie również nie będzie, a Luke'a to już na pewno. Ale Austin i pani Clifford? Oni na pewno siedzą w apartamencie, oglądając film lub coś innego. Jestem pewien, że będą wypytywali się co się stało. Cóż na pewno nie mogę powiedzieć im, że pobiłem się z Jamesem, bo by mi nie uwierzyli, że spotkaliśmy ich na "Kucykowej Księżniczce 3". Ale może warto spróbować jakoś zmienić tę historię...
   Fizz, w drodze do hotelu, co chwilę spoglądała na mnie, marszcząc brwi. Wiedziałem, że była zdenerwowana tym, co się wydarzyło, i że się o mnie martwi, a ja cieszyłem się z tego powodu. Ale szczerze mówiąc, nie żałuję tej bójki z Jamesem. Te wszystkie rzeczy, które powiedział w jej kierunku...
   Poczułem lepki, gorący płyn na moim czole na samą myśl o tym.
   W końcu wjechaliśmy na hotelowy parking i Fizz zaparkowała auto wyłączając zapłon. Pomogła mi wyjść i dojść do hotelu. Hol był pusty, ponieważ nie wolno było chodzić po nim od godziny dziewiątej wieczorem, a jest dziewiąta trzydzieści.
- Co zrobimy jeśli twój brat i mama są w środku? - zapytałem, kiedy byliśmy w windzie.
- Staraj się nie dopuścić do tego, aby zobaczyli twoją twarz - zasugerowała Fizzy. - Jakoś przejdziemy do pokoju, a tam zajmę się tobą.
- A co zamierzasz mi powiedzieć, kiedy spytają, po co ci wszystkie kostki lodu z zamrażarki?
- Powiem jej, że mam zamiar umieścić je w waszym pokoju aby zrobić domowej roboty klimatyzator.
   Przechyliłem głową, a następnie skrzywiłem się, kiedy siniaki dały o sobie znać.
   Winda dotarła na nasze piętro i wyszliśmy na korytarz.
   Ostrożnie podeszliśmy pod drzwi, ale ze środka nie dochodziły żadne odgłosy. Otworzyłem drzwi, ale salon wydawał się być pusty.
- Halo? - zawołała Fizz. - Jest ktoś w domu?
   Brak odpowiedzi.
- Może Austin słucha muzyki ze swojego IPoda? - zaproponowałem. W tym samym momencie ujrzałem kawałek papieru na blacie kuchennym. Przeszedłem przez pokój, aby chwycić go w rękę. - To od twojej mamy! Oraz Austina. Wyszli na kolację jakieś pół godziny temu. Spoko. Myślę, że nie ma nikogo w środku.
- Idź do pokoju-zwróciła się do mnie dziewczyna. - Zaraz przyniosę lód.
   Wykonałem jej polecenie i usiadłem na łóżku. Weszła do pokoju chwilę później, niosąc masę kostek lodu w ramionach.
- Przyłóż je do siniaków - poleciła, dysząc lekko, próbując zachować kilka paczek od upadku na ziemię.
   Chwyciłem je i przyłożyłem do szyi.
- AAAGH! Zimne!
- Cóż, mam nadzieję, że tak. - Wywróciła oczami.
   Wyrwałem więcej opakowań z lodem, ale wtedy odkryłem problem.
- Uhhh... Fizzy. Jak mam je trzymać na szyi i twarzy w tym samym czasie?
- Pomogę ci. - Zgłosiła się na ochotnika. - Zabierz rękę. - Moja ręka momentalnie poleciała w dół, a jej delikatnie nacisnęła ściereczkę z lodem na moim prawym policzku.
- Wiesz co? - spytałem żartobliwie. - Mam wrażenie, że te nasze randki będą dość niebezpieczne.
   Uśmiechnęła się.
- A ty wiesz co, Ash? Myślę, że masz rację.
***
Hej wszystkim.
Proszę, jeśli to czytacie i wam się podoba to zostawiajcie komentarze, za które ogromnie wam dziękuję.
Mam nadzieję, że się podoba (: