czwartek, 25 grudnia 2014

12.

POV Fizzy
   Nie mogę uwierzyć, że właśnie opowiedziałam o wszystkim Ashtonowi. 
   Ale Ash ma rację. Luke nic do mnie nie czuje. On po prostu boi się, że Ash mnie tylko wykorzystuje. Ale sam nie jest lepszy spotykając się ze Scarlett.
   Szłam w kierunki parkingu, chcąc przejechać się autem. W połowie drogi zdałam sobie sprawę, że mama dziś zabrała samochód. Cholera. Akurat kiedy potrzebowałam odskoczni. 
   Odwróciłam się i wycierając oczy wierzchem dłoni, weszłam z powrotem do hotelu. Asha nigdzie nie było widać, odetchnęłam z ulgą. Nie jestem pewna czy mogłabym spojrzeć mu w oczy.
   Przechodząc przez hol, nie zauważyłam nikogo znajomego, więc się nie zatrzymywałam.
   Zamiast pojechać windą, wspięłam się po schodach na drugie piętro i weszłam do mieszkania.
   Chyba nikogo nie ma w środku. W tym momencie bycie samemu było jeszcze gorsze. Moje myśli od razu powędrowały do zdarzeń sprzed kilku minut. W głowie słyszałam głosy, a dokładnie jeden głos. Zimny, manipulacyjny i przebiegły głos, który szeptał mi moje błędy.
   "Byłaś głupia, myśląc, że Luke kiedykolwiek mógłby na ciebie chociaż spojrzeć, tak jak patrzy na Scarlett."
   "Oczywiście, że jesteś spoza ligi Ashtona. On jest gorący, a ty nie.
   Zawsze będziesz dla niego tylko młodszą siostrą. Faceci nigdy nie oglądają się za chłopczycami, które nawet nie są ładne.
   Pewnie śmieje się teraz z twojej głupoty. Albo jest już w łóżku z jakąś nową dziewczyną. Tak czy inaczej, on nigdy nie zobaczy cię tak jak ty byś chciała."
-STOP! - Oh wow. Czy naprawdę krzyknęłam tak głośno?-Nie podoba ci się Ash!
   "Tak, wmawiaj sobie. Sama się oszukujesz i jesteś w tym dobra, w końcu tyle czasu wmawiałaś sobie, że Luke coś do ciebie czuje."
   Rozpłakałam się i wbiegłam do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, najgłośniej jak mogłam i rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam najbliższą poduszkę i przycisnęłam do uszu, starając się zagłuszyć ten okropny głos.
   Nie udało się.
   Moje ciało trzęsło się od szlochu, a ja z trudem łapałam oddech.
- Nie... nie... nie...-powtarzałam w kółko.
- Fizz.
- Nie... nie... nie... nie... nie...
   Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, ale strząsnęłam ją.
- Fizzie... - Ash pociągnął mnie do pozycji siedzącej, zabierając poduszkę i zamknął w swoich ramionach. Podobnie jak poprzednio, płakałam w jego koszulkę. On po prostu przytulał mnie, od czasu do czasu muskają moje włosy ustami. Przyłapałam się na tym, że myślałam, że mogłabym zostać w jego ramionach na zawsze. Chciałabym żeby te fałszywe randki były prawdziwe.
  W końcu zaczęłam się uspokajać, ale Ash nadal mnie przytulał. Delikatnie gładził moje włosy, a jego broda spoczywała na mojej głowie. Żadne z nas się nie odzywało. Było cicho i spokojnie. Idealnie. No prawie.
   Po chwili, Ashton puścił mnie na tyle, bym mogła spojrzeć na jego twarz.
- Do jasnej cholery Fizz. Jak mogłaś pomyśleć, że jesteś spoza mojej ligi? - zapytał.-To nie prawda, i myślę, że oboje o tym wiemy. Prędzej to ja nie jestem z twojej ligi. Zapomniałaś już o tej katastrofie z Courtney?
   Zamknęła oczy.
- Jesteś... Jesteś o wiele lepszą osobą niż ci się wydaje.
- Nie jestem dobrym człowiekiem-powiedział cicho. - Jesteś o wiele lepsza ode mnie.
   Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki Ash.
   Odwróciłam się lekko i założyłam ramiona na piersi, ale Ash delikatnie wsunął palce pod moją brodę i odwrócił z powrotem w swoją stronę.
- Jesteś piękna Fizzy. Wewnątrz i na zewnątrz. Jeżeli Luke do tej pory tego nie zauważył, to jest po prostu głupi.
   Westchnęła.
- Zawsze myślałam, że mnie lubi, kiedy było oczywiste, że nie. On po prostu tylko się martwił, bo jesteś ode mnie starszy i miałeś już wiele dziewczyn.
- Mógł powiedzieć od razu, że nie chce żebyśmy się spotykali, tylko dlatego, że jestem od ciebie straszy, zamiast wysyłać ci mieszane sygnały-powiedział, marszcząc brwi. - Nie miał insynuować czy spotykamy się na prawdę czy nie.
- Wie, że go lubię-powiedziałam. - Musi wiedzieć. Więc dlaczego o to zapytał?
   Ash pokiwał lekko głową. Siedzieliśmy w ciszy, ale nie trwała ona długo.
- Cóż, jeśli myśli, że go lubisz, to musimy udowodnić mu, że jest inaczej - powiedział z determinacją Ash.
- Ale ja nie jestem pewna jak bardzo go lubię-powiedziałam mu. - Mam na myśli to, że pół godziny temu byłam nim całkowicie oczarowana, ale teraz zaczynam myśleć, że on traktuje dziewczyny gorzej niż ty. Przynajmniej mnie szanujesz i nie wiem czy można to samo powiedzieć o Luke'u.
   Ash machnął na to ręką.
- Och, jestem pewien, że cię szanuje. Gdyby tak nie było to by cię po prostu ignorował. Jesteście przyjaciółmi. Ale wiesz co tak naprawdę mnie wkurza?
- Co?
- To że zawsze jesteś na jego zawołanie. Może to kolejny powód dlaczego nie chce żebyśmy chodzili na te udawane randki. Zdaje sobie sprawę, że nie będziesz już miała dla niego tyle czasu co kiedyś.
   Zrobił mi się smutno na jego słowa, ale postanowiłam tego nie okazywać.
- Więc co robimy?
- Nadal będziemy udawać, że się spotykamy. To najlepsze co możemy zrobić.
- Ale... A co jeśli to wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej? - jąkałam się. - Czy naprawdę warto?    Ashton spojrzał mi w oczy.
- Po tym co dziś powiedział Fizz, znam go przez prawie całe życie i widzę, że teraz odstawił cię na drugi plan, to będzie więcej niż warto.
- Ale narobiliśmy już i tak dużego bałaganu...
- Ostatnim razem nasze intencje były inne. Chcieliśmy aby Luke był o ciebie zazdrosny. Tym razem będzie to zemsta. Pokażemy mu, że nie może cię tak traktować. Pokażemy mu, że nie może cię wykorzystywać. Bo to jest właśnie to. On cię wykorzystuje Fizz.Założę się, że jeśli zapytałbym go, jaki jest twój ulubiony smak lodów. On prawdopodobnie powiedziałby, że wanilia czy coś, kiedy jest to...
- ...mieszanka wybuchowa!-skończyliśmy razem.
- Dokładnie - powiedział Ash z triumfalnym uśmiechem. - Więc naszym zadaniem będzie sprawić aby żałował, że tak cię traktował.
- On chyba nawet nie wie, że to robi - mruknęłam.
- Nie, chyba nie - zgodził się Ash. - Ale musi zdać sobie sprawę z tego, że albo zmieni swoje usposobienie względem ciebie, albo będzie żyć w nieszczęściu bez twojej przyjaźni... albo serca.
- Nigdy mu się nie spodobam.
- Ludzie się zmieniają - powiedział. - Może on po prostu czeka aż ty wykonasz pierwszy ruch. Kto wie? Zobaczysz niedługo będzie jadł ci z ręki.
   Może Ash w to wierzy, ale ja nie.
   Sięgnął do stolika nocnego i chwycił chusteczkę z pudełka. Wytarł łzy z moich policzków i uśmiechnął się.
- Jak się czujesz?
   Mam Asha po swojej stronie. Mamy plan i na dodatek uważa, że jestem piękna.
- Dużo lepiej. Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niego.
   Jego uśmiech poszerzył się
- Nie ma problemu. Jesteśmy przyjaciółmi. Dobra, więc co chcesz teraz robić?
- Czy możemy po prostu posiedzieć w mieszkaniu? - poprosiłam.
   Ash skinął głową.
- Oczywiście. A teraz... - Spojrzał na zegarek.-Właśnie zaczął się maraton "Zmierzchu", chcesz obejrzeć?
- Pewnie.
   Przeszliśmy do salonu i rozsiedliśmy się na kanapie. Szybko znaleźliśmy odpowiedni kanał i zaczęliśmy oglądać w ciszy, która nie trwała zbyt długo.
   W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Oboje z Ashem spojrzeliśmy na siebie. Ostatnim razem jak ktoś pukał do nas do drzwi, była trzecia trzydzieści dziś rano.
- Ja otworzę. - Ash zgłosił się na ochotnika, wstając ze swojego miejsca na kanapie. Przeszedł przez pokój i przekręcił zamek. Drzwi otworzyły się, ale nie słyszałam żadnych głosów, więc odwróciłam się w ich stronę. W progu stał Luke.
   Chłopak wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i stanął niedaleko kanapy, na której siedziałam.
   Natomiast Ash ponownie zajął swoje poprzednie miejsce, obejmując mnie w talii, a ja nachyliłam się w jego stronę. Hmmm... to może być zabawne...
- Hej! - powiedziałam wesoło. - Czemu tak stoisz?
   Luke podszedł bliżej, a następnie zajął wolny fotel.
- Czemu nie odbierasz telefonu? Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym? - spytałam beztrosko, tak jakbym poprzedniej pół godziny nie spędziła na płaczu.
- Czy możemy przejść w jakieś bardziej prywatne miejsce? - Spojrzał na Asha, a ten natychmiast się cofnął, jakby chciał powiedzieć, że nie będzie przeszkadzać.
- Możemy pójść do mojego pokoju - zaproponowałam.
   Luke skinął głową.
   Poszedł za mną do sypialni i zamknął za sobą drzwi.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam.
   Luke usiadł na moim łóżku, a ja zajęłam krzesło stojące przy biurku.
- O Ashu.
- A co w związku z nim?
- Martwię się o ciebie. Chodzi mi o to... Przecież wiesz jaki on jest! I jeszcze "Słodki SMS 3" na pierwszej randce? Naprawdę?
   Zjeżyłam się na jego komentarz.
- Uh, przypomnij mi Luke, bo chyba mi pamięć szwankuje. Nie byłeś na 'Słodki SMS 3" ze Scarlett i nie było to też przypadkiem wasza pierwsza randka?
   Chłopak poruszył się zdezorientowany.
- Cóż... Tak... ale... to nie ma znaczenia!
- Dlaczego? - podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. - Dlaczego, do cholery, to nie ma znaczenia? Ledwo ją znasz!
   Luke zerwał się na równe nogi.
- Przynajmniej nie sypiam z każdą napotkaną dziewczyną i siostrą swojego najlepszego przyjaciela!
- Nie sypiam z Ashem!
- Naprawdę - odpalił Luke. - To dlaczego jego telefon jest na twoi łóżku? - Podniósł czarny IPhone Ashtona. Wygląda jak każdy inny IPhone, ale na tapecie widniała wielka głowa Ashtona. Oh. Musiał mu wypaść z kieszeni, kiedy mnie wcześniej pocieszał.
- Ponieważ wcześniej rozmawialiśmy w moim pokoju - odparłam spokojnie.-Zaufaj mi Luke, to nie tak jak myślisz.
- A twoja dłoń na jego udzie, wcześniej na basenie? - zapytał. - A i jeszcze James cały czas opowiada wszystkim o waszej małej przygodzie.
- A od kiedy to wierzysz Jamesowi? - zapytałam z niedowierzaniem. - Wiem, że jest bratem Scarlett, ale...
- To nic nie znaczy-poinformował mnie Luke.
   Położyłam ręce na biodrach i podeszłam do chłopaka. Stanęłam na palcach, więc byliśmy tego samego wzrostu.
- Powiedz mi coś Luke Hemmings. Czym byłeś tak zdeterminowany by uwierzyć, że sypiam z Ashtonem? Powiedz mi Luke, bo jestem ciekawa.
- Bo... bo...
- Czekam.
- Bo on nie chodzi z dziewczynami, jeśli nie chce się z nimi przespać! - wybuchnął.
   Och. To była prawda.
- Myślę, że jestem wyjątkiem - odpowiedziałam. - Szczerze mówiąc, nie mogę uwierzyć, że uwierzyłeś Jamesowi. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
- No cóż... Ja...
- Uh huh. Cokolwiek Luke.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kochasz się z Ashtonem?
- Nie wiem, Luke. Musisz uwierzyć mi na słowo.
- Kochasz go - oskarżył. - Dalej, Fizz. Wiem, że to zrobiliście.
- To naprawdę kiepski powód - poinformowałam go.
- Ludzie robią szalone rzeczy dla tych których kochają.
- Opowiedz mi o tym.
- Chodzi mi o to, że mógł przyjść do ciebie kilka nocy temu i zapytał czy masz coś przeciwko poprzytulaniu się i...
- NIE UPRAWIAŁAM SEKSU Z ASHEM! - krzyknęłam głośno. - Ta dyskusja nie ma sensu. Chciałabym zostać sama, proszę.
   Nie czekając, aż chłopak wyjdzie sama opuściłam mój pokój. Kiedy zamknęłam drzwi, zauważyłam jak obok Ashtona stoją Calum, Michael i... Austin.
***
Wesołych Świąt!
Wiem, że jest już prawie po świętach, ale jakoś nie mogłam wcześniej zabrać się za ten rozdział. Zaczynałam go kilka razy i zawsze kasowałam. Nie wyszedł mi. Trudno. Mam nadzieję, że jakoś go znieśliście :). Nie będę wam na razie składać życzeń na nowy rok, żebym miała pretekst do dodania następnego szybciej :)
Tak więc jeszcze raz. Wesołych Świąt!!!

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że święta miałaś udane, a rozdział jak zwykle genialny!

    OdpowiedzUsuń