poniedziałek, 24 listopada 2014

11.

POV Ashton
   Nie wiem co sobie myślałem, mówiąc Courtney, że spotykam się z kimś innym. Naprawdę nie wiem. Zrobiłem tyle głupich rzeczy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, ale ta pobija je wszystkie. Jedyne czego chciałem w tym momencie to żeby Courtney w końcu zostawiła mnie w spokoju, ale nie chcę jej zranić.
   Co ona sobie w ogóle myśli? Jak on zamierza zdemaskować mój związek z Fizz, skoro my nawet tak naprawdę się nie spotykamy.
  Zostałem sprowadzony na ziemię, kiedy Fizz, moja fałszywa dziewczyna, walnęła mnie w głowę.
- Ał - krzyknąłem.
- Oszalałeś? Czy ty naprawdę chcesz aby Austin rozwalił ci głowę o ścianę? Przecież jeśli on się o tym dowie to obije tę twoją piękną buźkę.
   Byłbym obrażony gdyby nie wspomniała o mojej buźce.
- Naprawdę. - Przeczesałem włosy palcami. - A więc uważasz, że jestem przystojny?
   Fizz się zarumieniła.
- Ja ci mówię o tym co może zrobić ci Austin, a ty zapamiętałeś tylko to że masz ładną buźkę?
   Wzruszyłem ramionami.
- Hej, ja zawsze koncentruję się na pozytywach.
- To dobrze dla ciebie. Lepiej miej nadzieję, że Courtney jest marnym szpiegiem, inaczej ja stracę szansę u Luke'a, a ty prawdopodobnie wylądujesz w szpitalu, co będzie dla ciebie upokarzające.
   Skinąłem głową. To byłoby upokarzające... dla nas obojga. Luke nie chciałby się z nią spotykać, gdyby dowiedział się, co się dzieje.
- Cóż, nie sądzę aby akurat ona to rozgryzła, więc prawdopodobnie jesteśmy bezpieczni-zapewniłem ją.
- Ona jest typem zazdrośnicy - przypomniała mi Fizz
- Spokojnie. Pewnie właśnie w tym momencie zarywa do innego chłopaka. Jestem pewien, że nie mamy się czym martwić.
   Fizzy pokręciła głową.
   Zaledwie pięć minut po tym jak Fizz przestała mówić z holu wyłonili się Luke i Scarlett.
- Och, nie. Teraz musimy udawać, że jesteśmy parą - jęknęła. - Hmmm... obejmij mnie.
   Bez namysłu wykonałem je polecenie, modląc się, aby nikt w tym momencie nie wyglądał przez okno hotelu.
   Fizz przytuliła się do mnie i położyła głowę na mojej piersi, Moje serce natychmiast zaczęło bić szybciej, a ja nie mogłem zrozumieć dlaczego. To nie ma sensu, że siostrzyczka Austina i Michaela może mieć na mnie taki wpływ.
   Przeczesałem palcem jej włosy i przycisnąłem usta do nich, jak zrobiłem to wczoraj wieczorem w kinie. Czułem jej miarowy oddech i mógłbym powiedzieć, że jest spokojna, mimo że wiedziałem, że tak nie jest.
- Cześć Fizz, cześć Ashton! - przywitał się Luke, kiedy podszedł do nas.
   Fizz usiadła i posłała mu promienny uśmiech.
- O, hej Luke, hej Scarlett.
   Scarlett uśmiechnęła się i spojrzała na sat znad jej oku;arów przeciwsłonecznych, a następnie usiadła na leżaku obok Fizz.
- Jak było na filmie?
- Był fajny... Przynajmniej do momentu, kiedy go oglądaliśmy... - powiedziałem, a na policzkach Fizz pojawił się szkarłatny rumieniec
- Ohhhh... widzę. - Zachichotała Scarlett.
   Luke skinął głową, a jego wesoły nastrój prysł. To dobry znak dla Fizzy. Lukowi nie spodobała się wiadomość, że nie oglądaliśmy większości filmu. Fizz położyła mi dłoń na udzie.
- Kochanie, możesz mi pomóc z mleczkiem do opalania? Nie chcę się spalić.
  Skinąłem głową, nie mogąc racjonalnie myśleć z jej ręką na moim udzie. Czy ona nie myśli o tym gdzie położyła swoją dłoń? Podała mi butelkę mleczka do opalania. Otworzyłem butelkę i wycisnąłem trochę mleczka na swoją dłoń. W końcu wzięła swoją dłoń w mojej nogi i odwróciła się, ale zrobiła to tak, że jej wzrok napotkał mój i w tym samym momencie uśmiechnęła się. Czy ona się ze mną bawi? Albo na prawdę nie ma pojęcia, co ze mną robi. Ale może właśnie to będzie wystarczająco przekonujące dla Luke'a i Scarlett? Cóż na pewno nie spytam się jej czy robi to specjalnie.
   Uniosła włosy, odsłaniając szyję, a moje serce ponownie zaczęło bić szybciej. Co jest ze mną nie tak? Moje ciało zachowuje się tak jakby jakaś niewidzialna siła przyciągała mnie do niej. A ja wiem co to jest. Czy to możliwe? Jest młodszą siostrą Michaela i Austina, dlatego jest również moją młodszą siostrą. Dlatego byłoby to kazirodztwo. Fizz jest ładna, ale nie w moim typie, one jest praktycznie moją siostrą. Ale jest naprawdę śliczna, więc dlaczego mam na nią nie reagować jak typowy chłopak. To nic wielkiego. To tylko hormony i nie ma to nic wspólnego z uczuciami. Dlaczego ja w ogóle o tym pomyślałem? Cholera, wariuję.
   Delikatnie wmasowałem w skórę Fizz mleczko, upewniając się, że nie pominąłem żadnego miejsca. Luke wyglądał na wkurzonego, siedząc obok Scarlett, która pisała do kogoś SMS-a.
-Wow, Ashton. Widać, że się starasz-skomentował Luke.Same słowa były nieszkodliwe, ale sposób w jaki to powiedział, sprawiało wrażenie jakby chciałby być na moim miejscu. Idealnie. Ale dlaczego okazuje swoje uczucia dopiero teraz. Jeśli Fizz naprawdę mu się podoba, dlaczego nie poprosił jej wcześniej o chodzenie? Może jest jednym z tych maniaków, którzy są zbyt opiekuńczy względem swoich przyjaciółek. Rodzaj ludzi, który nie umówią się z dziewczyną, ale również nie chcą aby ona umówiła się z innym. Albo nie był zachwycony, że Fizzy spotyka się ze starszym od siebie o trzy lata facetem, czyli ze mną. Nawet jeśli jestem jednym z jego najlepszych przyjaciół.
   Uśmiechnąłem się do niego.
- Nigdy nie można być zbyt ostrożnym dla cennych rzeczy. - Wow. Zabrzmiało to prawie... romantycznie. To straszne.
- Awww - Scarlett wyrzuciła ręce w górę, a następnie w dół, kładąc jedną na ramieniu Luke'a. - Czy to nie jest słodkie, tygrysku?
   Tygrysku?
   Fizz zakaszlała w dłoń, a jej ciało zaczęło trząść się od stłumionego chichotu.
- Tak, króliczku, to urocze. - Luke powiedział to tak jakby jadł trującego grzyba. Na pewno jest zazdrosny.
- Tak przy okazji. - Fizzy starała się nie śmiać. - Wasze przezwiska są cholernie słodkie
   Luke się zarumienił.
- Naprawdę? - spytał. - W takim razie jakie są wsze pseudonimy?
   Fizz posłała mu szeroki uśmiech.
- Nasze pseudonimy są ściśle zastrzeżone. Są do zastosowań prywatnych.
   Ładny strzał. Muszę przyznać, że jest w tym dobra.
   Skończyłem smarować jej plecy i zanurzyłem dłonie w basenie, żeby pozbyć się mleczka z moich palców.
   Scarlett przeciągnęła się i ziewnęła.
- Zapomniałam czegoś wziąć z pokoju. Zaraz wracam.
   Nadal miałem palce w wodzie. Na dworze było gorąco, więc zimna woda dawała ukojenie moim ciepłym dłonią.
- Naprawdę jesteście razem? - zapytał Luke. Kiedy spojrzałem w górę, on patrzył na mnie, a w jego oczach widziałem... złość? Zazdrość? Potrzeba zemsty? Coś w nich było. To pewne. - To znaczy. Wy nie udajecie pary, aby ktoś... był zazdrosny, prawda?
   Mogłem poczuć jak Fizz spina się obok mnie. Jak on śmie pytać? Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że ja i Fizz moglibyśmy być parą. Że Fizz zainteresowała się mną, a ja nią. Wyprostowałem się na leżaku i spojrzałem na Luke'a.
- A o kogo któreś z nas miałoby być zazdrosne? - spytałem.
   Luke przesunął się na swoim miejscu i spojrzał w dół.
- Nie wiem... Może o mnie?
   O nie nie nie! Czy on naprawdę ma aż takie wielkie ego, żeby wysuwać takie pochopne wnioski?
- Właściwie, Luke... - głos Fizz brzmiał nerwowo, a ona sama bawiła się jej palcami. Chciała mu powiedzieć. Wiedziałem, że chce mu powiedzieć. A on zachowuje się jak osioł. Kiedy ona mu o tym powie to jestem pewien, że Luke rozerwie jej serce na strzępy. Czy ona tego nie widzi? Czy naprawdę jest taka ślepa, żeby nie zobaczyć jaka z niego egoistyczna świnia. Wiem, że to mój przyjaciel, ale nie chcę aby Fizzy stało się coś złego.
   Więc zrobiłem jedyną rzecz jaką mogłem zrobić. Uratowałem jej tyłek. Ponownie.
- Dlaczego myślisz, że Fizz chce abyś było o nią zazdrosny? - zapytałem. - Przecież jesteście tylko przyjaciółmi, prawda?
   Luke zamrugał powoli.
- Tak oczywiście. Przepraszam, nie wiem po co o to spytałem. Zbyt dużo słońca, tak myślę. Chyba pójdę poszukać Scarlett. Może uda nam się jeszcze dziś zdążyć na "Słodki SMS 3". Do zobaczenia później. - Wstał i ruszył do hotelu. Fizz patrzyła za nim ze zmarszczonymi brwiami.
- Myślisz, że on wie?
   Przewróciłem oczami.
- Chcesz usłyszeć moją opinię?
- Nie.
- On jest egoistą.
- Powiedziałam, że nie.
- Ja nigdy bym nie pomyślał, że byłabyś z kimś innym, aby wzbudzić we mnie zazdrość.
- Może on naprawdę jest zazdrosny. - Przygryzła wargę.
- Myślę, że to wszystko nie ma sensu. Czy on kiedykolwiek wcześniej w pokazał, że mu na tobie zależy?
   Fizz spuściła wzrok i pokręciła głową. Wargi jej drżały, a ja wiedziałem, że stara się nie płakać. To była odpowiedź na moje pytanie.
- Chodź Finnie - powiedziałem i podniosłem ją, niosąc do opuszczonej części hotelu. Postawiłem ją na ziemi. Usiedliśmy na podłodze, a następnie objąłem ją ramieniem. - Hej kochanie, co się stało?
- Masz rację, to wszystko nie ma sensu! - krzyknęła i ukryła twarz w mojej piersi. Jej ciało drżało od płaczu. Podciągnąłem ją w kolanach, aby uzyskać bardziej komfortową pozycję.
- Cii - szepnąłem, głaszcząc jej włosy.
- Dlaczego on nagle zachowuje się jakby mnie lubił, przecież nigdy nie okazywał żadnych oznak zainteresowania mną.
- Ale przecież to jest to czego chcesz - przypomniałem jej.
- No tak. Ale to dzieje się zbyt szybko. Miało to trochę potrwać.A wszystko zaczęło dziać się natychmiast. Lukowi nie podoba się, że się spotykamy. Czy on lubił mnie przez ten cały czas, ale ukrywał to? O co w tym chodzi?
   O co w tym chodzi? Czy to ma coś wspólnego ze mną? Może Luke nie chce żebyśmy się spotykali, bo jestem dla niej za stary.
- Może to nie twoja wina - powiedziałem cicho. - Może to przeze mnie.
   Odsunęła się. Na jej twarzy były ślady łez, a jej oczy było czerwone i spuchnięte, ale nadal była piękna.
- Może myśli, że jestem dla ciebie za stary - zasugerowałem delikatnie. Przecież wie jaki jestem i może martwi się, że chcę cię wykorzystać.
   Fizz odwróciła się wpatrując się w dal.
- To ma sens - powiedziała.-Podejrzewał coś os samego początku. Wie, że nie umówiłbyś się ze mną, bo jesteśmy prawie jak rodzina. Ale macie podobne typy dziewczyn
- Fizz...
- Spójrz na Courtney, Scarlett. Obie są blondynkami. Wyglądają jakby miały własnego chirurga plastycznego. Pewnie ważą o wiele mniej ode mnie. One są doświadczone, a ja nigdy nawet nie miałam prawdziwego chłopaka. Więc nic dziwnego, że to podejrzane.
- Fizz... - spróbowałem jeszcze raz, ale ona wydawała się jakby nawet mnie nie słyszała.
- Ash, może po prostu powinniśmy z tym skończyć. Skoro i tak już się wszystkiego domyśla, przecież ja nie jestem z twojej ligi.
   Szczęka mi opadła. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie powiedziała. Nie jest z mojej ligi! Ona po prostu nie jest w moim typie. Na litość boską jest młodszą siostrą Michaela! Nie mogę pojąć tego, że taka pewna siebie dziewczyna może tak szybko upaść na dno.
- To nie...
- Ash, mówię poważnie. Kiedy spotkam Luke'a, powiem mu, że ze mną zerwałeś. Wszystko będzie jak dawniej. Courtney nie będzie musiała robić tych swoich śledztw, a m nie będziemy musieli nikogo oszukiwać.
   Zanim zdążyłem ją powstrzymać, albo cokolwiek powiedzieć, ona wstała z moich kolan i ruszyła w stronę parkingu. Coś mi się zdaje, że samochód pani Clifford będzie miał małą przejażdżkę. Ale zaraz... Pani Clifford jest w jej nowej pracy, a Michael, Calum i Austin zabrali ich auto. Calum chciał zobaczyć jakąś głupią wystawę, ale nie chciał iść sam. Michael i Austin oczywiście zgodzili się, żeby mu dogryzać na temat jego zainteresowania.
   Więc obu samochodów nie ma, co oznacza, że Fizz najprawdopodobniej wróci do mieszkania. Może już do niego idzie.
   Szybko wstałem i ruszyłem w kierunku naszego apartamentu.
   Kiedy szedłem próbowałem przekonać się, że odwołanie planu byłoby najlepsze. Chodzi o to, że to dopiero drugi dzień, a już dwie (może trzy, w zależności od nastroju Austina) podejrzane osoby, z czego jedna próbowała udowodnić, że jesteśmy razem. Czułem się jakbym został przejechany przez samochód ciężarowy
   Fizz jest wyjątkowa, wspaniała, piękna, inteligentna, zabawna, mądra, a jak chce to potrafi być słodka. Jest najlepszą przyjaciółką Luke'a, jaką tylko może być, starając się ukryć to, że się w nim podkochuje. Wczoraj nie był pierwszy dzień kiedy wystawił ją dla swoich dziewczyn. Ale ona nigdy nie miała mu tego za złe tylko się uśmiechała przez łzy. Nie mogę sobie wyobrazić, jak on z tym wytrzymuje. Na pewno nosi to wszystko w sobie, nie mogą się nikomu wygadać.
   I wtedy zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zapytałem jej jak się czuje w związku z tą sytuacją. Ona potrzebuje z kimś porozmawiać, a tym kimś mogę być ja. Zależało mi na tym. Zawsze spędzała czas tylko z nami i pewnie potrzebuje kogoś komu mogłaby się wyżalić. Ale teraz nie jest już sama ma mnie. I mam zamiar upewnić się, że Luke zda sobie sprawę, że Fizz jest z jego ligi, Jak on śmiał traktować ją tak długo jak gówno, zbywając przy każdej nadarzającej się sytuacji.
   Nawet nie zorientowałem się kiedy stałem przed windą.
***
Hej. Przede wszystkim przepraszam, że tak późno, miałam dodać rozdział dwa dni temu, ale coś się stało i cały rozdział mi się usunął i musiałam pisać jeszcze raz, co mnie strasznie zdenerwowało. A teraz ten mi się nie podoba, wydaje mi się, że tamten był lepszy. Ale trudno. Będę miała nauczkę na przyszłość żeby zawsze robić kopię. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze:)

piątek, 7 listopada 2014

10.

POV Ashton
   Puk puk puk.
   Otworzyłem oczy, słysząc jak ktoś puka do drzwi.
- Kto przychodzi tak wcześnie ramo? - wymamrotał Calum z rogi pokoju.
- Nie wiem - mruknąłem. - Chyba trzeba iść sprawdzić.
   Odrzuciłem kołdrę i wyczołgałem się z łóżka. Ledwo, bo prawie upadłem. James chyba naprawdę pobił mnie mocniej, niż myślałem. Czułem się jakbym właśnie wyszedł z samochodu, który chwilę temu miał poważną wywrotkę.
   Calum trochę jeszcze pomajaczył i chyba usnął. Natomiast Luke na pewno nawet nie zdążył się obudzić. To dobrze,że niczego nie zauważyli. Nie chcę im tłumaczyć co się wczoraj wydarzyło.
   Chwyciłem gitarę, która stała w rogu i uniosłem ją lekko w górę, gotowy aby wykorzystać ją w samoobronie, jeśli byłoby to jakiś włamywacz. To głupie, przecież włamywacze nie pukają do mieszkania, po to aby je okraść. Ale mimo to wolę nie ryzykować.
   Wszedłem do salonu. Austin, Michael, Fizz i pani Clifford już tam byli.
- Jak myślicie, kto to jest?-spytała pani Clifford z lekko drżącym głosem.
   Od czasu, kiedy po raz pierwszy wynajęliśmy tu apartament pani Clifford bała się tylko raz. Kiedy krążyły pogłoski, że tutejszy portier jest mordercą. Szczerze mówiąc, to się temu nie dziwię, bo on naprawdę go przypomina.
- Mamo dal spokój. Dlaczego po prostu nie możemy otworzyć drzwi i sprawdzić kto tam stoi?
- Bo...
   Austin ruszył do przodu, chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Wpatrywałem się w osobę stojącą po drugiej stronie przez dobre dziesięć sekund. Dopuki nie zaczęła krzyczeć.
- Ash. Niespodzianka!
   Pierwsza moja myśl była teka, że to seryjny morderca i Austin rzuci mnie jemu, za to co wczoraj zrobiłem, więc podniosłem gitarę wyżej i zrobiłem krok do przodu. Prawie upadłem na ziemię, gdy zobaczyłem, kto to był. Moja była psychiczna dziewczyna. Na nią to by się bat przydał.
   Courtney przebiegła dziejący nas dystans i zarzuciła mi ręce na szyję, całując w usta. Od razu przypomniałem sobie nasze zerwanie. Pocałowała mnie jakby chciała mi wyssać mi usta.
- Dobra, dobra, dobra. - Odepchnąłem ją z dala ode mnie najdelikatniej jak tylko mogłem. - Co ty tu robisz... Co ty tu robisz o trzeciej trzydzieści rano. Uhhh... Po co tu przyszłaś o trzeciej trzydzieści!>
   Zachichotała. To był następny problem. Była chichotką. I to było straszne. Ona była straszna. Bo kto normalny puka do drzwi o trzeciej trzydzieści rano?
- Głuptas z ciebie - pisnęła, żartobliwie uderzając mnie dłonią w klatkę piersiową. Ał. Jej paznokcie były jak szpony. - Pomyślałam, że chciałbyś się ze mną spotkać.
   Pani Clifford odchrząknęła. Błogosław ją.
- Uh, Courtney, wszyscy tutaj jesteśmy, więc nie najlepszy moment sobie wybrałaś na rozmowę z Ashem.
   Courtney wydęła dolną wargę w grymasie.
- Zawsze możemy iść do mnie.
   Zabrałem włosy z oczu.
- Courtney jest trzecia trzydzieści rano. Wszystko o czym marzę to tylko moje łóżko. Porozmawiamy rano, OK?
   Dziewczyna tylko westchnęła. Widziałem jak była oburzona przez to co powiedziałem.
- Dobrze. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Dobranoc. - Zeszedłem jej z drogi, a następnie zamknąłem za nią drzwi. - Może nie jest jeszcze za późno, aby zarezerwować lot do Ameryki Południowej.
   Pani Clifford podeszła do mnie i chwyciła za ramiona.
- Ashton musisz jej powiedzieć, że nie jesteś nią już zainteresowany, w przeciwnym razie nigdy nie zostawi cię w spokoju.
   Westchnąłem.
- Wiem. Ale co, jeśli ona nadal będzie mnie prześladować. Przecież pojawiła się tu o trzeciej trzydzieści rano. Pomyśl co ona może jeszcze zrobić.
- Wtedy wymyślimy coś innego. Ale do tego czasu, po prostu z nią porozmawiaj. Spróbuj jej wyjaśnić, że już nic do niej nie czujesz.
   Postanowiłem nie mówić pani Clifford, że nigdy nic nie czułem do Courtney. Ona była po prostu gorąca i miała wszystko na swoim miejscu. Według mnie to są dwie najważniejsze rzeczy, które dziewczyna może mieć. Ale nie były one u niej tak mocne...
   Michael przeciągnął się i ziewnął.
- Wracam do łóżka. Dobranoc wszystkim-powiedział wchodząc do jego i Austina sypialni.
   Pani Clifford również wróciła do swojej sypialni, a ja nadal przed drzwiami. I co mam powiedzieć Courtney.
- Wątpię aby była w stanie dostać się tu teraz. Drzwi są zamknięte. Ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej to możemy przesunąć meble.
   Prawie podskoczyłem na dźwięk jej głosu, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to tylko Fizz.
- Nie powinnaś być w łóżku?
- A ty nie powinieneś? - odparła krzyżując ramiona. - Dalej Ash, co cię gnębi?
- Zastanawiam się jak mam powiedzieć Courtney, że już nic do niej nie czuję.
- Po prostu powiedz jej prawdę, ale musisz zrobić to ostrożnie, w przeciwnym razie możesz poczuć jej gniew na własnej skórze, a jeśli naprawdę jej na tobie zależy to pozwoli ci odejść. - Z tymi słowami Fizz wróciła do swojego pokoju, zostawiając mnie w jeszcze większej rozterce.
   Rano przyszło zdecydowanie zbyt szybko. Ostatnia rzecz jaką chciałem było wstanie z łóżka, ale wiem, że będę musiał zrobić to prędzej czy później. Po pewnym czasie postanowiłem w końcu wstać. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziesiąta trzydzieści. Tylko Fizz była w mieszkaniu. Siedziała na kanapie i spojrzała na mnie kiedy wszedłem do salonu.
- Cześć - przywitała mnie. - Dobrze spałeś.
- Taa... Jak w końcu zasnąłem.
   Skinęła głową ze współczuciem, ale nie czułem się jakbym na to zasłużył. Zacząłem się zastanawiać, czy nie jestem przypadkiem taki jak James w stosunku do dziewczyn. Jasne, że nie mówię do nich takich sprośnych komentarzy, ale wykorzystywałem je do własnych celów. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że może to nie jest w porządku względem ich, ale teraz zacząłem się zastanawiać, jak wiele z nich zraniłem. Moim jedynym pocieszeniem było to, że wiedziałem kiedy się opanować. Przynajmniej tak myślę. Nie jestem tego jednak pewien.
- Austin zaraz wróci, wyszedł tylko na chwilę - zaczęła Fizz, odstawiając swój telefon na bok.
   Skinąłem głową wyciągając pudełko ze zbożowymi płatkami i miskę.
- O co chodzi?
- Powinniśmy mu powiedzieć o tych fałszywych randkach. Żeby więcej nie powtórzyła się ta sytuacja z wczoraj i ta z basenem.
   Wsypałem płatki do miski i zalałem je mlekiem.
- A jeśli mu się to nie spodoba.
- Wtedy skłamiemy mu, że to tekst do nowej piosenki.
   Musiałem przyznać jej rację, że czas aby w końcu Austin o wszystkim się dowiedział. Ale z drugiej strony chyba wolałbym aby mnie zabił, przynajmniej nie musiałbym się zmierzyć z tą sprawą z Courtney.
- Dobrze - zgodziłem się niechętnie. - Ale masz to dobrze rozegrać. Inaczej będę zwisać nogami w dół z naszego okna.
- Myślę, że po prostu rozwaliłby twoją głowę o drzwi od piekarnika-odpowiedziała Fizz.
- Nie pomaga.
   Kiedy skończyłem płatki, wziąłem prysznic i założyłem jeansy i T-shert.
   Właśnie jak wychodziłem z mojego pokoju, drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wszedł Austin.
- Austin - Fizz od razu do niego zagadała. - Ash i ja wpadliśmy wczoraj na pewien pomysł i chcielibyśmy wiedzieć co o tym myślisz.
   Austin uniósł brew i od razu było wiadomo, że już coś podejrzewa. Zaczyna się super.
POV Fizzy
   Austin już zaczyna coś podejrzewać. To nie jest dobry znak. Co mam powiedzieć? No cóż, równie dobrze mogę zacząć od mojego poprzedniego planu.
- Więc co to jest za pomysł? - zapytał sceptycznie Austin.
   Poklepałam poduszkę obok mnie, a chłopak usiadł. Ash usiadł po mojej drugiej stronie i posłałam mu czarujący uśmiech, który zwykle posyłam gdy nie mam pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Więc, zaczęliśmy wczoraj z Ashem rozmawiać po tym, jak okazało się, że Luke zaprosił inną dziewczynę do kina i ta cała sytuacja była tylko po to aby Luke zwrócił na mnie uwagę i wymyśliliśmy... Żeby Ash przez trochę poudawał mojego chłopaka. Tylko udawał, nic więcej.
- Nie podoba mi się ten pomysł-Austin powiedział natychmiast, nawet nie tracąc czasu.
   Ash zamrugał kilka razy, a mi zabrakło powietrza w płucach i musiałam sobie przypomnieć jak się oddycha.
- Dlaczego nie? - zapytał Ash, nieco urażony.
   Austin zarechotał.
- Uh, bo to ty koleś. Jesteś osobą, która miała mnóstwo takich dziewczyn jak ta co przyszła dziś o trzeciej trzydzieści, a potem zaprosiła cię do spędzenia reszty nocy u siebie. Poza tym, kto by w to uwierzył. Fizz to nie twój typ. Jest zbyt naturalna.
   Byłam pewna, że to był komplement.
- W każdym razie - kontynuował mój brat. - Ludzie którzy bawią się w fałszywe randki źle na tym kończą.
- Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach - zaprotestowałam oburzona. - Nic nam się nie stanie przez to, że udajemy, że jesteśmy parą!
   Austin wzruszył ramionami.
- Nieważne. W każdym razie to wszystko jest hipotetyczne, prawda? Wy w rzeczywistości, nie zrobilibyście czegoś tak głupiego, co nie? Chyba nie wierzysz, że Luke da się na to nabrać.
- Hmmm... p-prawda - Ash się zająkał.
- O-oczywiście.
   Austin skinął głową.
- To dobrze. Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy. - Wstał i wyciągnął nogi.
- Tak przy okazji. Jak było na filmie? Tandetne?
- Oh, tak, tandetne - przytaknęłam. - I na pewno nie kupię go gdy wyjdzie na DVD.
   Austin skinął głową.
- Cóż jestem głodny. Chcecie coś do jedzenia?
- Nie, dzięki - powiedziałam szybko i wstałam. - Mam zamiar iść poopalać się przy basenie.
- Pójdę z tobą - powiedział Ash. - Do zobaczenia później, Austin!
   Założyliśmy nasze stroje kąpielowe i wybiegliśmy z mieszkania tak szybko, że prawie staranowaliśmy naszego sąsiada, który wychodził z windy, niosąc mnóstwo torb z zakupami.
   To byłby nasz pierwszy raz kiedy będziemy musieli udawać parę w hotelu, przed ludźmi, których znamy i żeby oni się nie domyślili. Tylko Luke. Mam nadzieję, że jeszcze tego nie będziemy musieli robić i nigdzie po drodze nie spotkamy Luke'a.
   Mamy szczęście, bo przy basenie nie było nawet śladu Luke'a czy Scarlett, więc rozłożyliśmy się na leżakach przy basenie.
   Zanim zdążyliśmy rozpocząć jakąkolwiek rozmowę, Courtney pojawiła się dosłownie znikąd i rzuciła się na Asha. Ten tylko się skrzywił, czując jak jego siniaki dają o sobie znać.
- Courtney... Courtney... Courtney... Courtney... COURTNEY! - Ash krzyknął.-Ał... ał... ał...
   Courtney zeszła z niego, ale nie całkiem. Usiadła mu na kolanach.
- Oh, tak mi przykro kochanie. Nie wiedziałam. Co ci się stało? Czy chcesz mnie pocałować, aby poczuć się lepiej?
   Byłam rozbawiona, aż do tego momentu kiedy się odezwała, bo wtedy musiałam poszukać jakiegoś wiadra żeby zwymiotować tą jej słodkością.
- Nie, Courtney. Jest dobrze. Musimy porozmawiać...
- Tak? - spytała, kiwając głową. Jak porusza głową to jej kręcone blond włosy poruszają się razem z nią. Poprawiła swoje bikini, a jej twarz stała się poważna.
- Wiesz, że tak naprawdę się nie spotykamy? - zaczął Ash. - To znaczy, zerwaliśmy. Więc siedzenie mi na kolanach nie jest odpowiednim zachowaniem z twojej strony.
- Ah kochanie, chcę cię z powrotem - jęknęła. - Kocham cię.
   Szybko zakryłam usta dłonią. Czy ona naprawdę go kocha? A co jeśli tak? Co to dla niego znaczy? Mam nadzieję, że nie zaczną się znowu spotykać. Niech ją po prostu wyrzuci jak zabitego pająka. No ale oczywiście on nie mógłby tego zrobić, bo nie jest aż taki okrutny.
   Jest taki słodki i uroczy.
- Courtney - Ash powiedział łagodnie, biorąc ją za ręce. - Zależy mi na tobie. Naprawdę, ale nie jestem w tobie zakochany. Jesteś wspaniałą dziewczyną, ale ja nie jestem dla ciebie.
   Wow. To było naprawdę zdumiewające. Nie wiedziałam, że stać go na coś takiego.
- Mam na myśli - ciągnął dalej. - Że teraz umawiam się z kimś innym.
   Czekaj... CO? Czy on miał na myśli mnie? Zadawał sobie sprawę, że my umawiamy się tylko na niby, prawda? I że to nie miało być ogłaszane publicznie?
- Więc możemy być tylko przyjaciółmi - skończył z lekkim uśmiechem na twarzy.
   Courtney nie wyglądała na oczarowaną. Wstała i patrzyła na niego z góry, dosłownie trzęsąc się z wściekłości.
- Czyli oszukiwałeś mnie? - zapytała.
   Ash spojrzał na nią zszokowany,
- Oczywiście, że nie. Po prostu...
- Kim ona jest?
   Ash spojrzał na mnie.
- Czy to ona? - Courtney wskazała na mnie oskarżycielsko palcem.
- O-Oczywiście, że nie! - zaprotestował, ale nie był przekonujący. - Przecież to siostra mojego najlepszego przyjaciela!.
- To nic nie znaczy! - krzyknęła.
- Nie spotykamy się? - poparłam chłopaka.
   Courtney posłała mi nienawistny wzrok.
- Coś się dzieje między wami, to widać. A ja mam zamiar dowiedzieć się co. - Po swojej jakże ciekawej wypowiedzi, odwróciła się i odeszła.
   Wymieniliśmy spojrzenia z Ashem. Wyraz jego twarzy mówił, że wie jak bardzo zawiedliśmy. Ale to nie zmienia tego co właśnie zrobił. To można ująć w dwóch słowach:
Duże kłopoty.
***
Taki bardziej dramat. Historia zaczyna się rozkręcać.
Więc Courtney jest trochę mniej niezrównoważona niż planowałam na początku. Ale pojawiła się w drzwiach o 3:30 rano, więc trochę tam jest tego niezrównoważenia.
I dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać, to naprawdę duża motywacja.
Miłego weekendu!