niedziela, 12 października 2014

8.

POV Fizzy
   Droga do kina była dość trudna, ale na szczęście udało nam się dotrzeć na miejsce bez żadnych komplikacji. Weszliśmy do środka i szybko zeskanowaliśmy pomieszczenie w poszukiwaniu Luke'a i Scarlett, których zauważyliśmy w ciągu kilku sekund.
   Stali pod jedną z gier, trzymając się za ręce i rozmawiając ze sobą.
   W tym samym momencie żołądek podszedł mi do gardła. Nie myślałam wcześniej o tym co mogłoby się wydarzyć gdybyśmy "przez przypadek spotkali się" z Lukiem i Scarlett.
   Ash dotknął mojego ramienia.
- Chodź Fizz.
- Och... hmmm... no nie wiem... - mruknęłam, wpatrując się w ziemię.
   Ashton westchnął i pociągnął mnie w stronę Luke'a, kładą rękę na moją talię.
- Fizz? - Chłopak starał się spojrzeć mi w oczy, ale odwróciłam wzrok. - Co jest Finnie?
   Uśmiechnęłam na wspomnienie swojego starego przezwiska. Legenda głosi, że powstało ono dlatego, że jak byłam mała to bardzo często udawałam myszkę Minnie. Ash był jako jedyny, który nazywał mnie tak bardzo często. Nawet Austin i Michale robili to rzadziej.
- Ja po prostu.. Nie wiem czy mogę spojrzeć mu w oczy - szepnęłam wciąż patrząc w ziemię. - Chodzi mi o to. Co będzie jeśli on nawet nie zauważy, że wyglądam inaczej, niż zwykle? Co jeśli nadal jest na mnie zdenerwowany za to kłamstwo?
- Fizz ja zauważyłem, że wyglądasz inaczej, a jesteś dla mnie praktycznie jak siostra - parsknął Ash.
- Nie, nie jestem - stwierdziłam. - Gdybyś tak uważał to nigdy byś się nie zgodził umawiać ze mną na fałszywe randki.
   Ashton zmarszczył brwi, ale zanim cokolwiek powiedział, Luke zdążył nas zauważyć.
- Fizz, Ash! Wow! Nie spodziewałem się, że was tutaj spotkam!
Operacja: Luke musi uwierzyć, że ja i Ash chodzimy na randki, przez co będzie zazdrosny, została właśnie wprowadzona w życie.
   Stanęliśmy naprzeciwko Luke'a. Ash trzymał swoją rękę wokół mojej talii, a na naszych twarzach gościł uśmiech idealnej pary.
 Jak ja nienawidzę tego przyznać, że Scarlett wygląda o wiele lepiej z Luke'iem niż ja, ale tylko dlatego, żę ona wygląda jak lalka Barbie, a on mógłby wyć Kenem. Naturalną lalką Kena, czyli nie całkowicie sztuczny i fałszywy jak ona. Wiem gdybym wydała kilka tysięcy dolarów na operacje piersi, nosa, ust i tyłka, pewnie mogłabym wyglądać tak jak ona. Oczywiście gdybym chciała pójść o krok dalej to ufarbowałabym włosy na blond. Wtedy również wyglądałabym jak Barbie!
- Och, wiesz, pierwsza randka i tak dalej-powiedziałam szybko. - Myśleliśmy żeby było to proste i romantyczne.
- Tak - dodał Ash. - A "Słodki SMS 3" wydaje się idealny na taką okazję.
Wow. Mogłabym przysiąc, że Luke'owi mina zrzedła.
- Ty... Masz zamiar iść na "Słodki SMS 3" - zapytał nagle lekko zaniepokojony.
- Tak. To jest bardzo romantyczne - powiedziałam wesoło. - Hej, nie przedstawisz nas swojej dziewczynie?
- Oh, um, tak - Luke wymamrotał. - Uh, Scarlett to Fizz i Ash. Fizz, Ast to jest Scarlett.
   Scarlett błysnęła olśniewającym uśmiechem.
- Miło mi was poznać. Ash jesteś razem z Luke'iem w zespole, prawda?
   Ash uśmiechnął się do niej.
- Tak, właśnie tak.
   Scarlett klasnęła w dłonie jak trzylatek, który po prostu zorientował się, gdzie został ukryty cukierek.
- O Mój Boże! Kocham waszą muzykę! Jestem waszym największym fanem, poważnie! Jesteś moim ulubieńcem - dodała zniżając sugestywnie głos. - Oczywiście zaraz po Luke'u. - dokończyła, odwracając głowę w jego stronę.
- Dzięki Scarlett. - Ash poszerzył swój uśmiech.
   Eh. I Luke naprawdę ją lubi? Czy on jest głupi?
   Luke uśmiechnął się do Scarlett.
- Więc skoro już się spotkaliśmy to może usiądziemy razem.
   Ash spojrzał na mnie i skinął głową z zadowoleniem. Idealnie.
- Pewnie-zgodziłam się. - Brzmi nieźle.
- No nie wiem-powiedziała Scarlett, głupio się uśmiechając. - To znaczy. On jest trzy razy bardziej romantyczny niż "Słodki SMS" i dwa razy bardziej romantyczny niż "Słodki SMS 2" Nie wyglądasz na dziewczynę, która lubi takie filmy..
   Jak na nienawidzę przyznać komuś, że ma rację.
- Masz rację-powiedział szybko Ashton. - Tego typu filmy nie są dla Fizz... Ałł! - zakończył z krzykiem, kiedy poczuł jak moja stopa ląduje na jego.
   Posłałam w jego stronę przepraszający uśmiech.
- Och, przepraszam Ash. Cholerne obcasy.
- Nie ma sprawy, kochanie - powiedział z uśmiechem na ustach, dając mi do zrozumienia, że jeszcze za to zapłacę.
- Och, jesteście razem tacy słodcy! - Scarlett zapiszczała, a Luke uśmiechnął się do niej.
- No Scar, chodźmy zając nasze miejsca. - Wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku sali kinowej.
- Czyż to nie było piękne? - spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak. Od kiedy to ona jest naszą fanką numer jeden! - Ash prychnął pod nosem.
- Ona pewnie nawet nie wie co jest w naszym pierwszym teledysku-kontynuował chłopak. - Tak czy inaczej... Lepiej się pośpiesz, jeśli chcesz zdążyć na ten film. Chodź postawię ci mały popcorn z dodatkiem masła i solą.
- Znasz mnie tak dobrze. - Uśmiechnęłam się.
   Ash poprowadził mnie do lady i zamówiliśmy jedzenie, po chwili dostaliśmy dwa kubki popcornu, które wyglądały na przynajmniej średni rozmiar.
- Wiesz co? - zwróciłam się do Ashtona, jak wzięłam od niego moją porcję i wciągnęłam powietrze o zapachu masła. - Myślę, że osoba, która pakuje tu przekąski myli małe z dużymi.
- Daj mi znać jak nie będziesz już mogła - powiedział.
   Przytuliłam moją porcję do klatki piersiowej.
- Nigdy w życiu! Jeszcze czego! To moje jedzenie!
   Udaliśmy się w kierunku pokoju, w którym miał być pokazany film. Po drodze dźgnęłam Asha łokciem w ramię.
- Czemu omal nie powiedziałeś Scarlett o tym, że jesteśmy tu tylko po to aby ich śledzić.
   Ash odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Nic takiego jej nie powiedziałem. - Zmarszczył brwi.
- Wtedy jak przytaknąłeś jej, że nie lubię takich filmów. To było równoznaczne, że przyszliśmy ich tu szpiegować.
- Po prostu chciałem pokazać im, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść bo mnie lubisz i zgodziłaś się na takie poświęcenie.
   Kiwnęłam głową i w tym momencie weszliśmy do ciemnego pomieszczenia.
   Zamrugałam, próbując dostosować swój wzrok do panującego tu półmroku.
- Jest Luke i Barbie. - Ash wskazał palcem kilka stopni wyżej.
   Parsknęłam śmiechem na to jak nazwał Scarlett. To idealna nazwa dla niej.
   Weszliśmy powoli po schodach gdzie siedzieli Scarlett i Luke. Jego ramię było owinięte wokół jej talii, a jej głowa spoczywała na jego ramieniu.
   To jest po prostu obrzydliwe.
   Usiadłam obok Luke'a, a Ash obok mnie. Nasze napoje i popcorny ułożyliśmy obok siebie, aby było nam wygodnie, a następnie Ash ułożył swoją rękę na mojej talii, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
   Luke spojrzał na mnie z ukosa, a jego pewny siebie uśmiech zniknął. Uśmiechnęłam się w ramię Asha. Wyśmienicie. Wszystko szło po naszej myśli.
   Poczułam jak Ashton przyciska usta do moich włosów, a oczy mimowolnie mi się zamykają. OK... Może to już jest za daleko.
- Fizz - mruknął Ash.
   Wyprostowałam się i spojrzałam w kierunku, w którym patrzył chłopak. Moje szczęka opadła w dół, a oczy rozszerzyły się, kiedy ich zauważyłam.
   Sophie i James
- Uhhh... Scarlett? - zwróciłam się do dziewczyny siedzącej obok Luke'a.
   Odwróciła się w moją stronę
- Co?
- Twój brat tu jest.
   Zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, a następnie przyłożyła sobie swoje wypielęgnowane paznokcie do ust, kiedy zobaczyła, że James rzeczywiście siedzi bezpośrednio przed nami.
- Och, Luke! Och! Musimy jak najszybciej się stąd wydostać! James się wścieknie jeśli dowie się, że jestem na randce na najbardziej romantycznym filmie roku! Chodź! - skoczyła na równe nogi ciągnąc Luke'a za sobą. Chłopak spojrzał na nas z wyrazem smutku na twarzy, zanim razem ze Scarlett oddalili się najdalej jak tylko mogli od Jamesa i Sophie.
   Ashton uśmiechnął się do siebie.
- No cóż - szepnął. - On i Scarlett już nie będą robić tych różnych rzeczy podczas filmu, więc... Misja zakończona.
- Tak - powiedziałam. - Chcesz oglądać jeszcze ten film?
- Do diabła, nie! Zapłaciliśmy za te bilety, więc musimy go teraz obejrzeć.
   Miał rację, ale nie chciałam dłużej zostać w tym kinie gdzie wszyscy obściskiwali się, całowali i nie wiadomo co jeszcze. Sam pomysł był mdły.
   James i Sophie usiedli bezpośrednio miejsce przed nami, a Ash momentalnie się uśmiechnął.
- I wartość rozrywki momentalnie poszła w górę.
   Zanim zrozumiałam co miał na myśli, chłopak złapał garść popcornu i rzucił nią w parę. James krzyknął i zaczął wytrzepywać popcorn z włosów.
   On i Sophie równocześnie odwrócili się, a Ash pomachał im słodko.
- Co wy tu robicie, na tym filmie? - Sophie syknęła na nas, a jej brązowe oczy poszerzyły się.
- Zabawne Sophie Tayler, mogę zadać ci to samo pytanie-odparłam spokojnie.
- Ja... To znaczy my... Jeden z aktorów w tym filmie będzie grał w "Dom Zombie" i pomyśleliśmy, że dobrze byłoby zobaczyć jego pracę-powiedziała Sophie, nerwowo kręcąc się na krześle.
- O, tak, to też nasza wymówka. - Ashton powiedział sarkastycznie. - Jeden z facetów, który będzie śpiewał tu piosenkę, wystąpi gościnnie w naszym albumie.
- Naprawdę? - spytał James. - Który?
   Ash tylko machnął na niego ręką.
- Wiesz co? - spytał Ash, pochylając się ku Sophie. - Nie powiemy Austinowi, że widzieliśmy cię tu z Jamesem, jeśli ty nie powiesz mu, że widziałaś mnie tu z Fizzy.
   Sophie uniosła brew.
- Austin i ja zerwaliśmy, więc to nie ma znaczenia, czy jestem tu z nim czy jakimś innym chłopakiem. - Kiedy to powiedziała na jej twarzy pojawił się bul. Było oczywiste, że nadal tęskni za Austinem. - A od kiedy w dwoje się spotykacie?
- Wiesz, że Austin może złamać kark Jamesowi jeśli dowie się, że byliście tu razem - odpowiedział łatwo Ash. - A my jesteśmy tu w interesach.
- Dobrze - powiedziała cynicznie Sophie. - Więc jesteście tylko przyjaciółmi, którzy przyszli na najgorętszy film roku?
   Wzruszyłam ramionami.
- Tak.
- Dobrze, nieważnie. - Dziewczyna w końcu odpuściła. - Nie przejmuj się, nic nie powiem Austinowi.
- Super. - Ash odchylił się na swoim fotelu i przeniósł wzrok na ekran.
   Film zaczął się tym, że dwoje nieznajomych wpadają na siebie podczas spaceru ulicą. Bardzo słodkie. Ugh.
   A tej słodyczy było coraz więcej, i więcej. Aż poczułam, że zaraz przedawkuję, pomimo tego masła i soli, którym byłam zapchana.
   Podczas pierwszego pocałunku głównych bohaterów, James odwrócił się w naszą stronę.
- Tak więc Ash, powiedz mi, jak to jest całować się z Fizz? Zgaduję, że jest agresywnie. A dobra jest w łóżku?
   W tym momencie pięść Asha wylądowała na twarzy Jamesa.
- Jeśli złamałeś mi nos... - James zaczął swoją groźbę, ale Ash przeskoczył rząd siedzeń i popchnął go, przez co ten zleciał z krzesła. Obaj chłopcy wylądowali na betonowej podłodze. Ash na Jamesie. Sophie natychmiast skoczyła na równe nogi i próbował odciągnąć chłopców od siebie, ale nie mogła podejść zbyt blisko, aby nie zrobić sobie krzywdy, ponieważ oboje wymachiwali swoimi kończynami na lewo i prawo.
   Ja również wstałam ze swojego miejsca i próbowałam rozdzielić chłopców, ale podobnie jak Sophie nie dałam rady.
- Może gdybyśmy wylali jeden z napio gazowanych na nich, to byliby na tyle zszokowani, że przestaliby walczyć? - zasugerowała Sophie, ale po chwili pokręciła głową.
- Lepiej nie. Wiesz jaki James jest przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu.
   Zanim zdążyliśmy obmyślić inny plan kilku strażników wbiegło do kina. Większość ludzi nie zdawała sobie sprawy, że chłopcy walczą ze sobą, do puki mężczyźni nie zaczęli krzyczeć.
- Dobrze, dobrze! Wy dwaj przestańcie! Przestańcie! - Po chwili udało im się ich od siebie odciągnąć.
   James poprawił swoją koszulę.
- Strażnicy. Aresztować tego... winowajcę. Zaatakował mnie bez powodu.
   Sophie prychnęła.
- Uh, James, obrażałeś Fizz. Myślałeś, że co on ma zrobić? Sprzedać ci różę?
- Właśnie. - Ash lekko się szarpał ze strażnikiem, który trzymał go za tył koszuli. - To on mnie sprowokował!
   Strażnik spojrzał na chłopaka, a następnie go puścił.
- Dobrze - zgodził się. - Ale wasza czwórka musi opuścić pomieszczenie, bo będziecie rozpraszać innych ludzi.
- Och, ale tych pięciu ochroniarzy tego nie robi - prychnęłam.
- Dobra mądralo, ty i twój chłopak wyjdziecie jako pierwsi.
- On nie jest moim chłopakiem! - zaprotestowałam.
   W tym samym momencie zarówno Ash i ja zostaliśmy prawie brutalnie wyrzuceni z sali kinowej.
- Oklaski! - krzyknął James w kierunku Ashtona.
- Za co? - krzyknął Ash. - To ty obraziłeś Fizz! Jeśli ktoś tu miałby przepraszać to ty!
- Dobrze - wymamrotał James i odwrócił się w moją stronę. - Przepraszam Fizz... że Ash nie zaspokaja twoich potrzeb seksualnych. - Mrugnął do mnie, a Ash spojrzał na niego wściekle.
- Ja... ja...ja... To nie prawda... To znaczy... My nie...
- Czy można sobie wyobrazić jaką zabawą może być seks z tobą. Wiesz, biorąc pod uwagę twój wiek...
   Ash rzucił się na Jamesa i wylądowali na podłodze... ponownie.
- Ona nie jest do robienia takich rzeczy! - ryknął Ash. - Gdzie ty coś takiego usłyszałeś?
- Uh, Ash - pisnęła Sophie. - On nie może odpowiedzieć, bo go dusisz.
- Oh, tak. - Ash zabrał swoje ręce z jego szyi i położył je na głowie.
- Nie rób tego więcej! Mogę przez to stracić moją urodę!
- Nie mówiąc już o życiu - mruknęłam pod nosem.
   Ash uderzył Jamesa w brzuch.
- Gdzie to słyszałeś?
- Po prostu...
   Ash przygniótł Jamesa jeszcze bardziej do ziemi.
- Gdzie!?
- Nie wiem, dobra!? Gdzieś w hotelu! No nie wiem! Ktoś mi powiedział!
   Mój żołądek zaczął się skręcać. Ludzie tak o mnie plotkują?
- Kiedy to słyszałeś? - zażądał.
- Kilka dni temu!
   Westchnęłam ciężko. To nie było zbytnio pomocne. Nie było.
- Ashton - powiedziałam. - To jest nieistotne. To bez sensu żeby wypytywać o to faceta, który myśli tylko o lakieru do włosów.
   Ash odwrócił się przez ramię w moją stronę.
- Hej - powiedział oburzony. - Ja też używam lakieru do włosów.
- No tak, ale nie aż tyle - powiedziałam, klepiąc go po ramieniu. - Wstawaj Ash, nie ma co tracić na niego czasu, chyba, że naprawdę chcesz zostać wyrzucony do końca życia z kina?
- Nie, nie chcę - narzekał, wstając z Jamesa.
   Blondyn również wstał i otrzepał swoje ubranie.
- Pamiętaj - zwrócił się do mnie. - Nie mam nic przeciwko seksu z szesnastolatką, więc jeśli TWÓJ chłopak nie da rady, po prostu zadzwoń do mnie, OK. Mielibyśmy dużo zabawy.
   Ash jeszcze raz uderzył Jamesa w szczękę, przez co ten walnął w maszynę do robienia popcornu. Szkło zabezpieczające pękło i masa popcornu rozsypała się po ziemi. Ponownie pojawili się obok nas ci sami ochroniarze co poprzednio i wyrzucili nas na zewnątrz, krzycząc, że mamy zakaz wracania tutaj.
- Mam zamiar udać się do lekarza - powiedział James. - Chodź Sophie.
- Przepraszam za niego - szepnęła do nas jeszcze dziewczyna, zanim ruszyła w kierunku samochodu Jamesa.
   Ash spojrzał na siebie.
- Ty też chyba powinieneś iść do lekarze - powiedziałam. - Wyglądasz okropnie.
   Naprawdę. Miał podbite oko, a jego prawa pięść było poraniona i sączyła się z niej krew.
- O nie, nie zamierzam iść do żadnego lekarza. - Ash pokręcił przecząco głową. - On tylko dałby mi jakieś leki przeciwbólowe, które nie wiadomo czyby nawet zadziałały. Fizz może po prostu pojedziemy do domu? Wszystko co mi jest potrzebne to prysznic i ciepłe łóżko.
- Ta, na pewno. - Wyciągnęłam rękę po klucze, które po chwili wylądowały na mojej dłoni. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Ash lekko kuśtykał i krzywił się co kilka kroków.
   Otworzyłam drzwi od strony pasażera, aby chłopakowi łatwiej było usiąść na swoim miejscu, a następnie zamknęłam je za nim i usiadłam po stronie kierowcy. Przestawiłam fotel tak abym mogła dosięgnąć pedałów i widzieć deskę rozdzielczą. Dostosowałam jeszcze lusterko i wsunęłam kluczyki do stacyjki, przekręcając je. Po wydarzeniach z dzisiejszego wieczoru, myślałam, że silnik będzie się buntował, ale zapalił gładko jak mruczenie kota, który akurat jadł kurczaka.
   Położyłam obie ręce na kierownicy i powoli wycofałam się z parkingu.
   Udało mi się wyjechać samochodem na drogę. Mam nadzieję, że po drodze nie natkniemy się na policję, bo musielibyśmy zapłacić ogromny mandat, ponieważ nie mam prawajazdy. Kilka pierwszych minut było bardzo burzliwych. Raz udało mi się w miarę stosownie jechać i wtedy jazda było trochę bardziej płynna. Przynajmniej Ash nie robił mi wykładów podczas szarpnięć i tym podobnych.
- Dostałeś gdzieś jeszcze? - zapytałam, kiedy moje obawy rosły. Nie sądziłam, aby James zrobił mu większą krzywdę, ale najwidoczniej myliłam się, widząc jak teraz pojękuje podczas mojej jazdy.
- Tylko w kilku innych miejscach - powiedział, opierając głowę o szybę. - Jestem po prostu zmęczony po walce z nim, przez te głupie rzeczy, które wygadywał.
- Jeśli chodzi o to... - zaczęłam, spoglądając w lusterko, aby następnie przejechać na drugi pas. - Nie musiałeś tak zareagować na to, że powiedział coś obraźliwego na mój temat. Wiesz, że to ciota. Żyjemy z nim już od czterech lat.
- Po prostu... Jak on mógł powiedzieć coś takiego o tobie-odpowiedział Ash, unikając mojego wzroku. - On nie miał prawa mówić tych wszystkich kłamstw i ten jego ostatni komentarz... To było.....
   Zacisnął dłonie w pięści i westchnął po chwili.
   Skinęłam głową, aby pokazać mu moje zrozumienie. Wiem, że Ashton myśli o mnie tylko jak o młodszej siostrze, a zatem będzie bronił mojego honoru.
POV Ashton
   Aż trudno uwierzyć, że jeszcze rano siedziałem po drugiej stronie stołu stołu, grając z Calumem w warcaby. Minęło dziesięć godzin od momentu, kiedy Fizz zaproponowała, że mi pomoże go pokonać, pod warunkiem, że będzie mogła usiąść mi na kolanach. Tak wiele się wydarzyło, że aż poczułem zawroty głowy. Chciałem jak najszybciej dostać się do hotelu, aby móc przyłożyć i przyłożyć zimny lud do moich dwustu siniaków, albo obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Ale... O cholera,, a co jeśli inni są w apartamencie? Calum prawdopodobnie wyszedł gdzieś z Camille i Michaela pewnie również nie będzie, a Luke'a to już na pewno. Ale Austin i pani Clifford? Oni na pewno siedzą w apartamencie, oglądając film lub coś innego. Jestem pewien, że będą wypytywali się co się stało. Cóż na pewno nie mogę powiedzieć im, że pobiłem się z Jamesem, bo by mi nie uwierzyli, że spotkaliśmy ich na "Kucykowej Księżniczce 3". Ale może warto spróbować jakoś zmienić tę historię...
   Fizz, w drodze do hotelu, co chwilę spoglądała na mnie, marszcząc brwi. Wiedziałem, że była zdenerwowana tym, co się wydarzyło, i że się o mnie martwi, a ja cieszyłem się z tego powodu. Ale szczerze mówiąc, nie żałuję tej bójki z Jamesem. Te wszystkie rzeczy, które powiedział w jej kierunku...
   Poczułem lepki, gorący płyn na moim czole na samą myśl o tym.
   W końcu wjechaliśmy na hotelowy parking i Fizz zaparkowała auto wyłączając zapłon. Pomogła mi wyjść i dojść do hotelu. Hol był pusty, ponieważ nie wolno było chodzić po nim od godziny dziewiątej wieczorem, a jest dziewiąta trzydzieści.
- Co zrobimy jeśli twój brat i mama są w środku? - zapytałem, kiedy byliśmy w windzie.
- Staraj się nie dopuścić do tego, aby zobaczyli twoją twarz - zasugerowała Fizzy. - Jakoś przejdziemy do pokoju, a tam zajmę się tobą.
- A co zamierzasz mi powiedzieć, kiedy spytają, po co ci wszystkie kostki lodu z zamrażarki?
- Powiem jej, że mam zamiar umieścić je w waszym pokoju aby zrobić domowej roboty klimatyzator.
   Przechyliłem głową, a następnie skrzywiłem się, kiedy siniaki dały o sobie znać.
   Winda dotarła na nasze piętro i wyszliśmy na korytarz.
   Ostrożnie podeszliśmy pod drzwi, ale ze środka nie dochodziły żadne odgłosy. Otworzyłem drzwi, ale salon wydawał się być pusty.
- Halo? - zawołała Fizz. - Jest ktoś w domu?
   Brak odpowiedzi.
- Może Austin słucha muzyki ze swojego IPoda? - zaproponowałem. W tym samym momencie ujrzałem kawałek papieru na blacie kuchennym. Przeszedłem przez pokój, aby chwycić go w rękę. - To od twojej mamy! Oraz Austina. Wyszli na kolację jakieś pół godziny temu. Spoko. Myślę, że nie ma nikogo w środku.
- Idź do pokoju-zwróciła się do mnie dziewczyna. - Zaraz przyniosę lód.
   Wykonałem jej polecenie i usiadłem na łóżku. Weszła do pokoju chwilę później, niosąc masę kostek lodu w ramionach.
- Przyłóż je do siniaków - poleciła, dysząc lekko, próbując zachować kilka paczek od upadku na ziemię.
   Chwyciłem je i przyłożyłem do szyi.
- AAAGH! Zimne!
- Cóż, mam nadzieję, że tak. - Wywróciła oczami.
   Wyrwałem więcej opakowań z lodem, ale wtedy odkryłem problem.
- Uhhh... Fizzy. Jak mam je trzymać na szyi i twarzy w tym samym czasie?
- Pomogę ci. - Zgłosiła się na ochotnika. - Zabierz rękę. - Moja ręka momentalnie poleciała w dół, a jej delikatnie nacisnęła ściereczkę z lodem na moim prawym policzku.
- Wiesz co? - spytałem żartobliwie. - Mam wrażenie, że te nasze randki będą dość niebezpieczne.
   Uśmiechnęła się.
- A ty wiesz co, Ash? Myślę, że masz rację.
***
Hej wszystkim.
Proszę, jeśli to czytacie i wam się podoba to zostawiajcie komentarze, za które ogromnie wam dziękuję.
Mam nadzieję, że się podoba (:

6 komentarzy:

  1. Super długi i mega fajny. Jak ja kocham twoje opowiadanie! Miłego pisania

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny. Zresztą jak zawsze :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj podoba podoba i to jak (:
    Weny życzę i czekam na next (:

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam na fanfiction z Ashton'em :) zwiastun: http://surly-fanfiction.blogspot.com/p/blog-page_30.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Jejuuuuuuuu, zakochałam się w tym opowiadaniu <3 chcę już następnyyyyyyyyyy (:

    OdpowiedzUsuń
  6. 48 yrs old Sales Associate Jamal Burnett, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Cold Turkey and tabletop games. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a Mazda5. dlaczego nie dowiedziec sie wiecej

    OdpowiedzUsuń