Witam wszystkich i zapraszam na mojego pierwszego bloga o 5 Seconds of Summe. *Okrzyki i oklaski* Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Wstęp:W moim opowiadaniu chłopcy z 5SOS znają się od małego. Teraz kiedy są już sławni i rozpoznawalni na całym świecie zamieszkali na wakacje w jednym z hoteli w Sidney. Razem z rodziną Michaela. Starszym bratem, młodszą siostrą i mamą.
Podsumowanie:Kiedy Fizzy dowiaduje się, że Luke spotyka się z inną dziewczyna. Postanawia go odbić. W tym planie pomaga jej Ashton. Niestety powoli wszystko zaczyna się komplikować i przez to Ashton i Fizzy mogą skończyć w gorącej wodzie.
Ostrzeżenie:Pojawi się język i łagodne odniesienia seksualne.
Wiek:Fizzy ma szesnaście lat. Luke i Calum po siedemnaście. Michael osiemnaście. Ashton dziewiętnaście, a Austin dwadzieścia dwa.
Opowiadanie będzie pisane z różnych perspektyw.
Ciesz się pierwszym rozdziałem (:
POV Fizzy
Jestem tak nieszczęśliwa.
Czekam na Luke'a już od dziesięciu minut, a on jeszcze się nie pokazał. Czy tak trudno jest wskoczyć do windy i zjechać na dół. Można by pomyśleć, że mieszka na drugim końcu Sidney, że tak długo mu schodzi. A wiecie co jest jeszcze bardziej irytujące? To on chciał się ze mną spotkać!
Wierciłam się na krześle i spojrzałam na hotelowy basen. Nie było zbyt wiele osób. Trzy dziewczyny siedziały przy stoliku przy drugiej stronie basenu, popijając koktajle i rozmawiając o byle bzdetach. Przy stoliku obok Ashton grał w warcaby z Calumem, który miał swoją dziewczynę, Camille, na kolanach.
Moi bracia. Austin, starszy ode mnie o pięć lat lat i Michael o rok. Nie znajdowali się w zasięgu wzroku. Nie było też najlepszej przyjaciółki Camille, Sophie, ale to mnie nie dziwi. Austin i Sophie rozstali si kilka dni temu, i od tego czasu Austin zamknął się w swoim pokoju i słucha bez przerwy smutnych piosenek na swoim IPodzie. A Sophie cały czas zajmuje się kręceniem swojego serialu. "Dom Zombie". Michael odkrył restaurację sprzedającą tylko jego ulubione hamburgery, więc przesiaduje tam dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Do puki nie może już nic zjeść. Także będzie w domu okołu północy.
Westchnęłam ciężko i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon, aby sprawdzić, która godzina. Jest już 13:24, a Luke miał spotkać się ze mną o 13:00. Gdzie on jest?
Cóż, jedynym sposobem, aby dowiedzieć się gdzie on jest. Jest wysłanie mu wiadomości.
"Gdzie jesteś?"
Napisałam i wysłałam do chłopaka. Chwilę później telefon zaczął wibrować, oznajmiając, że mam nową wiadomość. Odblokowałam i znalazłam swoją odpowiedź.
"Przepraszam, zupełnie zapomniałem. Zaraz będę (:"
Lepiej, żeby się pośpieszył. Nienawidzę być wystawiana. Zwłaszcza przez faceta, którego lubię przez cztery lata. Po raz pierwszy spotkaliśmy się kiedy mieliśmy po trzynaście lat i to była miłość od pierwszego wyjrzenia, przynajmniej dla mnie. Co oznacza, że nadal jesteśmy:Przyjaciółmi. Ach, przekleństwo. Wiem, że to i tak dobrze. Takie jest po prostu moje życie. Chłopcy nie chcą umawiać się ze mną, tylko przyjaźnić. I to oznacza, że jestem trochę chłopczycą. I na dodatek mieszkam w mieszkaniu pełnym chłopaków z zespołu 5 Seconds Of Summer, którzy mają tendencję do głupich żartów, ale tak naprawdę? Czy ja naprawdę jestem, aż tak ohydna? Grrrrr...
W nogach zaczęłam czuć już skurcze, a tyłek zaczął protestować, więc wstałam i podeszłam do miejsca, gdzie Ash i Calum grali w warcaby. Każdy z nich patrzył uważnie na planszę z pionkami. Wyglądało na to, że Calum skopie Ashtonowi tyłek. Co zbyt bardzo mnie nie dziwi. To rodzaj rzeczy, że Calum jest dobry. On potrafi zrobić większość rzeczy, a Ashton to... po prostu... Ash. Zawsze jestem wstrząśnięta gdy widzę gdy widzę go takiego skupionego i bez bandamki na głowie. Zazwyczaj nie rozstaje się z nią na krok. Widok skupionego go na czymś innym niż robienie sobie żartów, był na tyle dziwny, że potknęłam się o własne nogi.
Utrzymałam równowagę, zanim uderzyłam w planszę. Cała trójka odwróciła od niej wzrok, aby na mnie spojrzeć.
- Co? - zapytałam niewinnie. - Widok Asha bez bandamki i to na dodatek takiego skupionego to rzadkość.
Calum przechylił głowę.
- To prawda - przyznał, podczas gdy Camille uśmiechnęła się, a Ash spojrzał na nas .
- Nie jestem taki próżny! - ryknął.
- Ash, twoje włosy są w opłakanym stanie-powiedział Calum z kamienną twarzą.
Ashton westchnął i wyjął z pod stolika lustro i czerwoną bandamkę, gdzie je ukrywał i założył ją na włosy, przeglądając się w lusterku.
Ułamek sekundy później wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać.
- Moje włosy są idealne. Jak zawsze.
- Och, ale nie jesteś w ogóle próżny - dokuczałam mu. - To znaczy, każdy ukrywa lusterko i bandamkę pod stołem, żeby poprawić włosy i założyć ją na głowę w środku gry w warcaby.
- To brzmi jakbym był szalony, czy coś - narzekał.
- Och, nie martw się. Nie mogę powiedzieć czy to szaleństwo czy rozsądek, bo wyrosłam wokół was, więc nie wiem czy jesteś szalony czy nie.
- Fizzy Clifford. - Ashton zaczął głosem Nie - Wkurzaj - Mnie. Wiedziałam, że to dobre.
Na szczęście, w tej chwili, zauważyłam jak Luke wychodzi z holu. Szybko wycofałam się w kierunku stołu, przy którym wcześniej siedziałam.
- Nie mogę rozmawiać. Muszę iść. Do zobaczenia później.
Dotarłam na swoje poprzednie miejsce w tym samym momencie co Luke.
- Hej Fizz. Przepraszam za spóźnienie. - Przeprosił z jednym z tych swoich słodkich uśmiechów.
- Nie ma problemu, porozmawiałam w między czasie z chłopakami.
- Tak, słyszałem jak Ashton na ciebie krzyczy.
- Jest zbyt emocjonalny.
- Wiem coś o tym.
Usiedliśmy w fotelach na przeciw siebie, a on uśmiechnął się krzywo. Pamiętam jak byłam pod wrażeniem jaki był ładny gdy miał trzynaście lat, ale cztery lata później wygląda normalnie jak Justin Bieber. Miał blond włosy postawiony do góry i niebieskie oczy wpadające lekko w zieleń. Jedynym facetem, który może z nim konkurować jest Ashton Irwin.
- Tak. Powiedziałeś, że chciałeś się ze mną spotkać-powiedziałam odwołując się do wiadomości, którą wysłał mi wcześnie rano.
- Tak - powiedział Luke i pochylił się. Jego oczy błyszczały. - Więc, wiesz, że będziemy występować wspólnie na koncercie z pewną dziewczyną.
Uh oh...
- Tak... - powiedziałam powoli. Wczoraj, gdy rozmawialiśmy przez telefon, nie był w stanie przestać mówić o nowej dziewczynie, która będzie ich supportem na najbliższym koncercie. Scarlett, czy jakoś tak.
- Cóż, pisaliśmy dziś rano i powiedziała, że naprawdę chciała by mnie poznać poza show biznesem. Więc idziemy na kolację, a potem do kina na "Słodki SMS 3" czy to nie jest niesamowite?
Jeśli on zdefiniował słowo niesamowite, jako uczucie jakby ktoś skręcał wnętrzności, a następnie próbował wyrwać je z organizmu. To tak. To jest niesamowite. Jeśli on nie rozumie o co jej chodzi, a nie, to jest głupi!
Ale nie mogę mu tego powiedzieć. Nie, kiedy był tak podekscytowany wyjściem ze Scarlett i tak wiem, że nie zdobędę się na odwagę, aby zapytać, czy nie będzie mu przeszkadzało jeśli zastąpi ją ktoś inny, powiedzmy, ja. Oczywiście, że on tylko prawdopodobnie zacznie się śmiać, że żartuję. Więc lepiej jeśli będę trzymać gębę na kłódkę. To jest jak jedna z piosenek Taylor Swift. Zastanawiam się czy ona przypadkiem potajemnie nie obserwuje moich relacji z Lukiem...
Ale wiedziałam, że muszę udawać, dla dobra Luke'a, i mojego. Więc zaczęłam klaskać w dłonie.
- To fantastycznie Luke. Wygląda na to, że będziesz się dobrze bawił dziś wieczorem.
Uśmiechnął się.
- Tak, wiem. Powinnaś zobaczyć jaka ona jest wspaniała. - W przeciwieństwie do mnie. - A - ciągnął dalej. - Ona jest młodszą siostrą Jamesa Flethera.
Szczęka mi opadła.
- James Fleczer ma młodszą siostrą.
James gra w serialu razem z Sophie, a ona jest fotografowana z nim stale od czasu zerwania z moim bratem. Czy nie wystarczy kłopotów z Fletherem nam, Cliffodrom? Tylko muszą jeszcze do tego wciągać Luke'a?
- Tak... ale ona nie jest tak jak on-dodał szybko widząc wyraz mojej twarzy. - Ona jest naprawdę miła.
James był miły w ten sam sposób. Tylko dla Sophie, którą chciał się zabawić. Dla każdego innego był dupkiem. Jestem pewna, że ze Scarlett jest jak samo.
- To niesamowicie! - Udało mi się powiedzieć głosem brzmiącym jak cheerleaderka w dennym filmie dla nastolatków.
- Naprawdę?
Oparł się na krześle i założył ręce za głowę.
- Ahhhh... Dobrze jest być mną.
A do bani jest być mną.
- W każdym razie, ty nadal nie masz nikogo? - chciał wiedzieć.
- Nie, pewnie znajdę sobie kogoś jak pójdę do liceum - powiedziałam. - tutaj nikt nie jest tak naprawdę w moim typie.
Luke zmarszczył brwi.
- Nie idziesz do tutejszego liceum, gdzie kierownik naszego hotelu, Kevin Smith jest właścicielem? Tu w Sidney.
- No tak. Ale chciałabym w końcu spotkać nowych ludzi - wyjaśniłam blondynowi.
- Och. Niezły pomysł. - Podniósł oba kciuki w górę i posłał uśmiech w moją stronę. Wyglądał tak uroczą odchylając się od niechcenia do tyłu na krześle. Jakby go nic nie obchodziło. Boże jestem żałosna.
Nagle zawibrował jego telefon i wyjął go z kieszeni.
-Scarlett chce się ze mną spotkać. Teraz. Aby rozwinąć naszą znajomość. Pisze, że będzie się denerwować na scenie. To takie słodkie!
To nie było słowo, którego bym użyła. Ale gdybym powiedziała to o czym myślę. Prawdopodobnie musiałabym potem przepłukać usta wodą i mydłem.
Palce Luke'a przesuwały się po klawiaturze telefonu, gdy odpowiedział.
- Na koncercie rozegramy scenę, gdzie przypadkowo wpadnie na mnie, a potem całuje na przeprosiny.
- Więc ona będzie grać dziwkę. - Nie mogłam się powstrzymać.
- Oczywiście, że nie! One jest po prostu wolnym duchem.
- Racja, oczywiście. Powinnam wiedzieć.
- W każdym razie. Zaraz tu przyjdzie, bo jest w okolicy.
Co za zbieg okoliczności.
- Więc mam już sobie pójść? - zasugerowałam, a serce podeszło mi do żołądka.
Uśmiechnął się słodko do mnie.
Jeśli nie masz nic przeciwko Fizz. Przepraszam. To jest po prostu wiesz...
-Wiem, wiem. Ładna dziewczyna i to wszystko. - Starałam się mówić jakby mnie to nic nie obchodziło. Wystawił mnie dla młodszej siostry Jamesa Flethera. Pewnego dnia może faktycznie przyzwyczaję się do tego i nie będzie mi to tak bardzo przeszkadzać. Ale teraz czułam jak serce łamie mi się na pół.
- Nie martw się o to. Znajdę sobie coś innego do roboty. To żaden problem.
Wstałam i usłyszałam jak kobiecy głos woła chłopaka.
- Luke! Tu jesteś!
Ujrzałam blond-włosom dziewczynę pędzącą ku Lukowi. On nie żartował. Dziewczyna naprawdę była piękna. Z dużymi niebieskimi oczami, opalona skóra. Większość kobiet w Sidney zabiłaby żeby wyglądać tak jak ona.
- Scarlett! Hej kochanie!
Dong. On nigdy nie mówił do mnie "kochanie".
Cofnęłam się, chcąc uciec z tond jak najszybciej mogłam, ale moja ucieczka nie pozostała niezauważona. Słyszałam jak Scarlett powiedziała do Luke'a.
- Kochanie, kto to był?
Kochanie? Naprawdę? Co to jest? Rok 1940.
- Och to tylko Fizz. Ona jest jak młodsza siostra.
Czułam ocean gniewu w moim brzuchu. Chciałam żeby Luke był zazdrosny i pokazać mu, że nie jestem całkowicie niezauważana przez chłopaków. Ale w jaki sposób?
Podeszłam do Asha i Caluma, którzy przykuli moją uwagę. Ashton siedział na krześle z twarzą schowaną w dłoniach. A Calum odstawiał taniec szczęścia z Camille na kolanach. Trzymając ją tak, aby nie ześliznęła się na podłogę. Cal uśmiechał się szaleńczo, jak zły naukowiec.
- Masz cztery pionki. Już nie mogę się doczekać jak zamierzasz mnie teraz pokonać.
- Nienawidzę cię. - Ash jęknął żałośnie. Brzmiał na tak zdesperowanego, że poczułam się w tym momencie starsza od niego. Chłopak miał znowu przegrać w warcaby w Calumem, a ja miałam przegrać Luke'a dla inne dziewczyny. Znowu.
Nagle w mojej głowie zaświeciła się żarówka. To było idealne. Jeszcze lepiej jak mój plan zadziała.
Szłam w kierunku stołu, powiedzieć im mój plan.
***
Jeśli się spodobało proszę zostawcie opinię w postaci komentarza.
Świetny!
OdpowiedzUsuń